Rozdział pierwszy

37 4 1
                                    


Kate od zawszę nie przepadała za szkołą.  Co prawda nie kwalifikowała się  do uczniów  prześladowanych czy tych nie  lubianych przez innych  - wręcz przeciwnie, każdy  chciał zostać jej  przyjacielem. Wiedziała  jednak, że ich jedynym celem jest  zainteresowanie sobą szatyna  kroczącego teraz u jej boku. William był jej sąsiadem i najlepszym przyjacielem, z którym znała się całe życie. Przyszli na  świat w tym samym szpitalu, tego samego dnia, miesiąca roku i o tej samej godzinie. Co według ich mam, które były najlepszymi przyjaciółkami, nie było tylko zbiegiem okoliczności.  Nikogo wiec nie dziwiło, że  stali sie nierozłączni. Will z wiekiem wyrósł  na przystojnego i utalentowanego rozgrywającego. Kate w tym czasie  stała się piękną, wysportowaną dziewczyna, do której zalecali się wszyscy chłopcy. Bez problemu mogłaby  zostać  cheerlederka do czego, od lat namawiał ją przyjaciel, jednak nie zbyt ją to  interesowało.
Mineły trzy miesiące odkąd  z "tylko przyjaciół", stali sie współlokatorami. Po tragicznej śmierci mamy i brata Kate,  Ojciec Williama, bez zastanowienia przyją ją pod swój dach, choć miał na wychowaniu już czwórkę dzieci. Ojciec dziewczyny pochwalał ten pomysł, bo dzięki temu mugł zająć się swoimi sprawami, nie martwiąc się o przyszłość córki.  Nowy opiekun Kate - Jason postanowił, że się przeprowadzą, dla dobra wszystkich dzieci.  Dom obok wzbudzał zbyt wiele emocji. Przenieśli się więc na drugi koniec miasta, dzięki czemu  Kate i Will - zwani również przez rodzinę  "bliźniakami", musieli zmienić szkołę.  Ku rozpaczy brunetki,  spóźnieni , szukali właśnie sali od matematyki.
- Mówie ci, że to, nie to piętro tu są tylko nieparzyste numery - powtórzyła dziewczyna po raz kolejny, idąc nie chętnie za przyacielem.
- A ja ci  mówię, że według  mapki, sala, której szukamy jest na końcu korytarza - odparł i pociągnął ja za rękę  aby przypadkiem nie umknęła mu gdzieś za rogiem. Okazało się, że chłopak  miał racje i już po chwili siedzieli w ławce na lekcji matematyki. Niestety spoźnienie nie przeszło uwadze nauczyciela i w połowie lekcji zaprosił Kate do tablicy. Posłała przyjacielowi błagalne spojrzenie i grzecznie ruszyła wykonać zadanie. Will westchnał cicho i siegną do plecaka po niewielki medalion. Biżuteria, która teraz trzymał w dłoni  była srebrna bez żadnych ozdobnych krztałtów  jedynie na odwrocie została  wygrawerowana litera  "K" od pierwszej litery imienia jego Przyjaciółki. Otworzył go i wyjął ze środka pukiel włosów o odcieniu  identycznym jak loki Kate.  Zacisnął kosmyk w dłoni i zamknął oczy.
~czuje się  jak jakiś psychopata nosząc twoje włosy zawszę ze sobą~ Pomyślał, koncentrując się na jak najlepszym przekazie swoich słów.
~och, daj spokój przecież sama ci je dałam. Byłbyś psychopatą gdybym nie wiedziała, że je masz ~ słysząc odpowiedź swojej przyjaciółki mimowolnie się  uśmiechną. Szybko podał  jej rozwiazanie zadania z podręcznika, które  Kate  od razu zapisala na tablicy  i z dumą  wróciła do ławki przybijając po drodze piątkę z Willem. Usiadła na swoje miejsce, spoglądając na szatyna chowającego medalion z powrotem do plecaka. Do tej pory nie mogła zrozumieć czemu chłopak nie nosi go na szyi, tak jak ona swój. Złapała za łańcuszek i zaczęła się nim bawiąc. Biżuteria była prezentem od jej mamy dla nich obojga na 16 urodziny. Kate bardzo za nią tęskniła a medalion, pomagał jej się oswoić z nową rzeczywistościa. Brunetka spojrzała na tablicę, gdzie właśnia jakaś dziewczyna rozwiązywała kolejne zadanie. Westchnęła i oparła o rękę swoj podbródek
~To będzie długi dzień ~  z tą myślą wyłączyła się z reszty zajęć.

Normalność? Nie, dziękujęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz