Rozdział drugi

22 4 2
                                    

Stałam oniemiała przed oknem.  Dopiero gdy mężczyzna po drugiej stronie ulicy podniósł broń krzyknęłam przerażona i rzuciłam się na podłogę wraz z Willem.

~Co teraz, co teraz? O boże on nas zabije ~ panikowałam w swoich myślach i mocniej ścisnęłam dłoń chłopaka, który  popatrzył na mnie poddenerwowany.

- Kicia nie ma co panikować zaraz zadzwonimy na policje - stwierdził głośno i sięgnął po leżący na szafce telefon. Zmarszczyłam lekko brwi.

- Skąd wiesz, że panikuje?- spytałam  patrząc na chłopaka. Moja mimika twarzy przeważnie nie wyraża żadnych emocji dlatego teraz się nieco zdziwiłam.

- Przecież przed chwila powiedziałaś "o boże on nas zabije" czy coś w tym stylu- brunet popatrzył na mnie jak na wariatkę.

- Will ja nic takiego nie  mówiłam,  ja to POMYŚLAŁAM- mój wzrok  tym razem wyrażał strach czego byłam bardziej niż pewna - Powiedz  mi jak właściwie znaleźliśmy się w twoimi pokoju?-  po wypowiedzeniu tego zdania usłyszeliśmy brzdęk tłuczonego szkła. Chłopak zerwał się z podłogi i pociągnął mnie za sobą w kierunku drzwi, gdy napastnik wchodził do pokoju przez okno. Zbiegliśmy do salonu. Dom był zupełnie pusty. Will szybko wybrał numer na policje i nerwowym głosem oznajmił co się dzieję i podał  adres domu. Ja w tym czasie chwyciłam leżący przy kominku pogrzebacz i odsunęłam trochę kanapę tak aby dwie osoby spokojnie mogły się za nią skulić. Chłopak Przytulił mnie do siebie za kanapą, nasłuchiwaliśmy kroków napastnika. Słyszeliśmy jak zbliża się  do miejsca naszego ukrycia, zacisnęłam mocniej  pobladłymi  dłońmi pogrzebacz. Nie mogę pozwolić strachowi się sparaliżować. Raz ... Dwa ... Trzy.  podrywam sie z miejsca i z całej  siły rzucam swoją bronią w mężczyznę stojącego  parę kroków od sofy. Pręt odbija się z cichym bżdekiem, metr przed facetem, który patrzał na mnie  z obrzydzeniem. Wstrząsa mną dreszcz.
Napastnik unosi leniwie rękę a pogrzebacz leci wprost w moją pierś, przymykam oczy czekając na ból, czuję jak coś mnie odpycha. Will przyjmuję cios na siebie. Ku zdziwieniu wszystkich,  pręt przeleciał koło boku chłopaka i wbił się w rodzinny obraz.  Dźwięk policyjnego radiowozu przerwa atak mężczyzny, który znika nie zostawiając po sobie żadnego śladu.

- Z tej perspektywy ten obraz wygląda o wiele lepiej - odzywam się, przerywając tym samym cisze. Leżę na podłodze i dopiero teraz  zaczynam odczuwać  ból  po upadku.

- Z tym pogrzebaczem na pewno - Will wyciągnął rękę ku mnie  i pomogą  wstać z podłogi. Na jego twarzy występuje ból, chłopak łapie się za bok    i zerka na swoją dłoń. Jest cała ubrudzona krwią, widzę jak przyjaciel traci siły.  Policja wkracza do domu, widząc chaos panujący dookoła, rozpoczynają swoje  dochodzenie. Jeden z policjantów pomaga rannemu Willowi, inny wyprowadza mnie na zewnątrz,  mimo moich sprzeciwów.  Ból, który odczuwam jest coraz silniejszy i dochodzi on z boku mojego brzucha. Łapie się za tamto miejsce, czuję jak coś lepkiego przepływa przez moje palce. Zerkam na dłoń i dostrzegam krew....

- ...ie Panno Trissoni - głos nauczyciela dotarł do umysłu Kate, William szarpną niezauważalne za ramię przyjaciółki próbując ją przebudzić . Dziewczyna otworzyła leniwie oczy a pierwsze co zobaczyła to oblicze wściekłego nauczyciela matematyki.

Normalność? Nie, dziękujęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz