Rozdział 3

17 2 0
                                    

Niby to było nic. Bo to zwykłe przytulenie. Ale jednak miało swój efekt. Wyszłam z objęć Williama. A on się ciepło uśmiechnął.
A ja mu opowiedziałam to co wiedziałam od Camilli.

- Pomogę Ci Kate. Ale żeby ułatwić sprawę. Musimy iść do mnie do domu. - załóż ręce na krzyż.

- Okej. Nie marnujmy czasu. - i biegem skierowaliśmy się w stronę jego domu.

Jakieś dziesięć minut później byliśmy na miejscu.

William bez słowa pobiegł w stronę drzwi głównych i zniknął mi z oczu. Spojrzałam na telefon, który ukazywał parę minut po północy. Wyszukałam w kontaktach numer Sary i zadzwoniłam do niej, z nadzieją, że odbierze. Ale od razu przekierowało mnie na pocztę głosową. Byłam przerażona. Nie wiedziałam co się z nią dzieje i gdzie jest. Chwilę później William wyszedł z domu. Wskazał palcem na czarny samochód. Oznajmiając, że to jego. Wsiedliśmy do samochodu. William odpalił silnik i zaczęliśmy krążyć wokół dzielnicy szukają Sary. Dzwoniłam do niej już 12 razy. Ale żadnego telefonu nie odebrała. Każdy z nas martwił się coraz bardziej. Mijały kolejne minuty, a my nadal jej nie znaleźliśmy. Odwróciłam się do okna i jedynie co robiłam to powstrzymywałam się od płaczu. Wyjełam telefon, dzwoniąc po raz kolejny do Sary. Ale każdy telefon do niej, przekierowywał na pocztę głosową. Zadzwoniłam do Camilli. Po kilku sekundach odebrała.

- Kate, nie mogę jej znaleźć. Nigdzie jej niee ma... - powiedziała ze smutkiem w głosie i od razu się rozłączyła. A ja? Nie dałam rady już. Zaczęłam płakać. Łzy spływały mi po policzkach, jedna za drugą.

- Co to do cholery....? - usłyszałam męski głos, odwracając się w stronę Williama. A później na jezdnię. Niedaleko od nas był samochód wjechany w drzewo. Zamurowało nas. Wymieniliśmy się wzrokiem. Chwilę później byłyśmy na miejscu wypadku. Wyskoczyłam z samochodu, biegem kierując się do zniszczonego auta. A za mną William. Z przodu nikogo nie było. Z tyłu również nie. Były jedynie ślady krwi.

- Trzeba zawiadomić policję. - wyciągnął telefon, czekając na sygnał.

A ja coraz bardziej bałam się co się stało z Sarą. A co jeśli, ona miała wypadek...? Spojrzałam na Williama, który rozmawiał przez telefon. Chciałam zadzwonić jeszcze raz do Camilli. Szukałam telefonu w kieszeni ale zorientowałam się, że zostawił go w samochodzie. Udałam się stronę auta. Otworzyłam drzwi i wzięłam go z siedzenia. Gdy wzięłam telefon zobaczyłam 4 nieodebrane połączenia od Camilli i 5 wiadomości. Od razu zadzwoniłam do niej.

- Camilla?! Znalazłaś Sarę? - powoli zaczynałam panikować.

- Tak, jest w szpitalu... Przyjedź tu, jak najszybciej... - i się rozłączyła. Ale w jej głosie było słuchać, że płakała. Policja była już na miejscu i sprawdzała samochód z wypadku, zadając pytania Williamowi. Podbiegłam do niego.

- Musimy jechać do szpitala, szybko William! - on kiwnął głową i bez żadnych pytań. Zaczął biec w stronę auta. Wsiedliśmy i ruszyliśmy w stronę szpitala.
Podczas jazdy żadno z nas nie odezwało się. Jechaliśmy w ciszy. A ja zastanawiałam się co mogło się jej stać. Nie dawało mi to spokoju. Chciałam znać prawdę.

Kilkanaście minut później dotarliśmy do szpitalu. Zaparkował samochód i wyszliśmy z auta. Kierując się w stronę głównych drzwi. Pobiegłam do recepcji.

- Dzień dobry, w jakiej sali leży Sara Lam? - skierowałam się do recepcjonistki.

- Leży w sali numer 216. - spojrzała na mnie. I ponownie zajęła się papierami.

Skręciłam w lewo, szukając sali numer 216. 212...213...214...214 i 216!

Zapukałam do drzwi, po czym je otworzyłam. Koło Sary łóżka stała Camilla z Jack'iem. Podeszłam bliżej. Sara uśmiechnęła się na mój widok, a ja razem z nią. Po chwili cały jej uśmiech zniknął. Odwróciłam się. Przyszedł William...









Hejka hejka!
Mam nadzieję, że wam spodoba się ten rozdział. Ogólnie stwierdziłam, że minimalnie pozmieniam fabułę, może trochę bardziej niż minimalnie hihi. (Nie miejcie tego za złe)
Wesołych, zdrowych i spokojnych świąt wariaty! ❤️

Bądź ze mną [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz