Cz.7

488 23 0
                                    

Obudziły mnie uporczywe promienie słoneczne. Jęknąłem głośno sprawdzając godzinę- 5:23. Na szczęście pokój wiedział czego potrzebuje, więc nagle przede mną zmaterializowała się łazienka i na stoliku stała tacka z jedzeniem.
- Tak można mieszkać- pomyślałem uśmiechając się do siebie. Postanowiłem narazie jak najbardziej unikać kontaktu z Gryfonami, chodź to nie takie proste. Przypomniały mi się wczorajsze wydarzenia. Na mojej twarzy zagościły duży uśmiech, co było u mnie teraz rzadkością. Zastanawia mnie tylko, jak to ma teraz wyglądać? Mają normalnie rozmawiać, grać w Eksplodującego Durnia? Nie, tak robią tylko Gryfoni. Aż mnie zastanowiło jak wspólnie spędzają czas Ślizgoni. A może nie spędzają razem czasu? Machnąłem głową dłużej się nad tym nie zastanawiając ruszyłem w stronę łazienki napuszczając sobie gorącej wody do wanny. Cały rozebrany wyszedłem do niej czując ciarki na całym ciele.

~~
Spakowałem już wszystkie lekcje do torby wraz z kałamarzem. Od samego rana siedziałem z Pansy u mnie w dormitorium opowiadając jej wydarzenia z zeszłego wieczoru. Dziewczyna była pod wrażeniem.
- Znowu miałam rację - wyszczerzyła się dziewczyna.
- Tak Pans, znowu- niechętnie przyznałem jej rację. Po paru minutach wyszliśmy do Wielkiej Sali. Usiedliśmy przy swoim stole rozmawiając żywo na temat meczu Quiditcha w tym roku. Nagle do Wielkiej Sali wszedł Potter. Był jakiś taki uśmiechnięty, szedł wyprostowany, ale nadal siedział na końcu stołu z daleka od swoich przyjaciół. Popatrzyliśmy się wszyscy na niego a on na nas. Posłałem mu lekki uśmiech a Pansy jak to ona pomachała do niego wesoło, co brunet odwzajemnił.
- A właśnie, Parkinson- spojrzałem na nią ostro.- Nadal mi nie odpowiedziałaś na żadne pytanie, które Ci zadałem.- założyłem ręce na piersi oczekując odpowiedzi.
- Mówiłam ci Draco, ale byłeś po procentach więc nic nie pamiętasz. Jestem z Hermioną od lipca. To ja się jej o to spytałam. Spotykałyśmy się wcześniej a na dodatek chodziłyśmy do pani Pompfey pomagać z rannymi po wojnie. Tam właśnie się poznałyśmy. Uprzedzając twoje następne pytanie, Hermi wraca do szkoły za dwa tygodnie.- powiedziała nalewając  sobie soku z dyni. Zamysliłem się na chwilę.
- Jak myślisz, Potter wie od Granger?-zagadnąłem
 -Powiedziała mu, ale nie wie kim jest jej dziewczyna. Chce mu mnie poznać na żywo. Regularnie sobie wysyłamy listy i powiem ci Draco, że Potter też zdążył się pochwalić jej o waszym pogodzeniu. Podobno już wcześniej to planował- szturchnęła mnie w ramię robiąc sugestywny gest brwiami na co przewróciłem oczami.
- Mam cię dość- oparłem głowę o ramię będąc tym samym odwróconym od dziewczyny.
- Jesteś pewien?- założyła ręce na piersi
- Mhm- przytaknąłem jej głową.
- No to w takim razie- wstała od stołu.- Będę zmuszona porwać wypracowanie,które napisałam za ciebie na Starożytne Runy, o które mnie tak błagałeś a ja zlitowałam się je napisać. Cóż- wzruszyła ramionami wychodząc z WS. Zebrałem szybko swoje rzeczy i jeszcze szybszym tempem próbowałem ją dogonić.
- Ejj no ja tylko żartowałem-zrobiłem minę smutnego szczeniaczka.- Nadal możesz mi dać to wypracowanie na Runy, nie pogniewam się.
- Tak?- zaśmiała się.- Dziękuję za pozwolenie.- Podeszli pod klasę od Eliksirów i w tym samym momencie zabił dzwon na lekcje. Wszyscy weszli.
- Od dzisiaj będzie mała zmiana w składzie- Mistrz Eliksirów  uśmiechnął się wrednie- Longbottom siadasz do Notta, Weasley do Zabiniego, Crabbe siadasz z Brown, Parkinson dosiadasz się do Goyla a Pottera przesadzimy doo- rozejrzał się po klasie i wzrok zostawił na mnie- Do Malfoya.- uśmiechnął się ostatni raz szyderczo i wrócił do swojego biurka. Dziś przyrządzicie Amortencje. Wszystkie informacje znajdziecie na stronie 182.- powiedział na odchodne zapisując tylko składniki na tablicy.
- Dobra Potter ty idziesz po składniki i je siekasz i kroisz a ja przyrządzam, pasuje?- chłopak w odpowiedzi przytaknął tylko głową. Wstał, i jak reszta uczniów udał się po niezbędne rzeczy. Ja w tym czasie podgrzałem wodę i czekałem aż zacznie się gotować. Brunet wrócił po kilku minutach.
- Dobra Potty, posiekaj w równe plastry to- wskazałem palcem.- Ja się zajmę resztą.- Zacząłem powoli wrzucać składniki do kościółka.

~~
Starałem się z całych sił, żeby chociaż to przypominało równe plastry, ale nic z tego. Mojej pracy zaczął się przyglądać Malfoy i po jego minie można było wyczytać, że jest wkurzony.
- Potter sieroto mówiłem, w r-ó-w-n-e.- westchnął - Ciężko to zrozumieć?- zabrał ode mnie składniki i sam zaczął się precyzyjnie kroić. Byłem pewien podziwu. Jego ruchy tak hipnotyzowały i były tak płynne, że nie mogłem oderwać oczu. Sprawnym ruchem ręki wrzucił je i uniósł się piękny zapach. Czułem.. wodę kolońską. Dziwne- pomyślałem. Ja nie używam wody kolońskiej ani nikt kogo znam. Wzruszyłem ramionami. Następne co poczułem to wypieki pani Weasley. Uśmiechnąłem się pod nosem. Zawsze kochałem jej kuchnie i tą rodzinną atmosferę. Ciekawe co poczuł Malfoy. Gdy już kolor wywaru zrobił się perlisty, nalałem płyn do folki następnie znosząc go do Snape. On zdziwiony za nadto popatrzył się na mnie i już miał na języku Wybitny, ale tylko kaszlnął i wstawił Powyżej Oczekiwań. Ja wróciłem na stanowisko pomagając dla Malfoya w sprzątaniu.
- Może byś mnie kiedyś podszkolił w Eliksirach? Oboje na tym skorzystamy.- popatrzyłem się na blondyna.
- Pomyśli się Potter- powiedział w sumie obojętnie po czym wyszedł z klasy. Czego w sumie mogłem się spodziewać, że od zaraz będziemy się zachowywać jak kumple? Absurd. Przełożyłem torbę przez ramię udając się na OPCM. Coś czułem, że to będzie nudny dzień.

~~
Przepraszam, że tak krótko, ale naprawdę nie mam narazie weny na pisanie i obiecuję się poprawić

UczucieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz