8. Co się wydarzyło?

900 56 23
                                    

Lily Evans

Przez chwilę widziałam tylko migające co chwile sylwetki ludzi i wydaje mi się, że przez sekundę widziałam psa, choć to raczej niemożliwe, gdyż w Hogwarcie dopuszczalne są tylko mniejsze zwierzęta.

W każdym razie nie za bardzo pamiętam zdarzeń z tamtego wieczoru. Po tym jak zemdlałam, słyszałam tylko jakieś głosy, jakby przez mgłę i widziałam kilka niewyraźnych scen, takich jak ta, kiedy najwyraźniej leżałam w Skrzydle Szpitalnym, a moja kochana Dorcas trzymała mnie za rękę. Gdy otworzyłam lekko oczy obróciła się do mnie i zaczęła krzyczeć coś w stylu "ocknęła się!!", ale po tym scena znów się urywa.

James Potter

Po tym jak Ślizgoni uciekli szybko podbiegłem do Lily, która straciła przytomność.

"Masz rację! Jeszcze się zobaczymy, Malfoy!" - pomyślałem w duchu i szybko zabrałem Evans do Skrzydła Szpitalnego.

- Hej wszystko dobrze? - zapytał Łapa, który właśnie się przemienił z powrotem w postać ludzką.

- Tak stary byłeś na czas. Świetne wyczucie! - pochwaliłem przyjaciela, lecz nie mogłem mu przebić piątki, gdyż w moich ramionach spoczywała dziewczyna o pięknych, szmaragdowych oczach. Najpiękniejszych jakie w życiu widziałem. - Powiadom Dorcas o tym co się stało. Spotykamy się za 15 minut u pani Pomfrey! Lily przyda się przyjaciółka. - krzyknąłem do przyjaciela, oddalając się od niego w stronę Skrzydła Szpitalnego.

- Możesz na mnie polegać stary! - odparł Syriusz, a przez ułamek sekundy wydawało mi się że chłop się rumieni. Wrócimy do tego później.

Zbliżałem się coraz bliżej do naszego szkolnego szpitaliku, gdy w moją stronę zaczęła zmierzać pielęgniarka.

- Panie Potter? Co się, na Merlina, wydarzyło? - mówiła jak zawsze z wielką troską.

- Nie czas na wyjaśnienia szczegółów pani Pomfrey! - odparłem nerwowo i odłożyłem Lily na łóżko szpitalne.

- Dobrze, poproszę pana o opuszczenie pomieszczenia, muszę ją opatrzyć. - powiedziała pielęgniarka i wystawiła mnie za drzwi, trzaskając mocno nimi.

Dosłownie minutę później przybyli Dorcas, Syriusz i Remus.

- Nie moja wina! Przywlókł się za nami. - powiedział Syriusz unosząc ręce w geście obronnym.

- Spokojnie, będę grzeczny. - odparł Remus.

Za to właśnie kocham Huncwotów! Nawet w tak parszywej sytuacji zachowują swój wrodzony optymizm i charyzmę.

Czekaliśmy na jakiekolwiek wieści przez jakąś godzinę, po czym pani Poppy w końcu wyszła z pokoju.

- Wydobrzeje! - powiedziała, a my wszyscy, choć w różnym stanie, gdyż jeszcze przed sekundą Syriusz leżał głową na kolanach Dorcas w głębokim śnie, Remus chrapał puszczając ślinkę, a ja siedziałem, wpatrując się w drzwi, z których w każdej chwili mogła wyjść pielęgniarka, podskoczyliśmy i z wielkim entuzjazmem skakaliśmy, jak dzieci. Po chwili Łapa nawet przytulił Dorcas, a ona odwzajemniła gest. Gdy my z Remusem zaczęliśmy na nich patrzeć z sugerowaną miną, odskoczyli od siebie jak poparzeni i obaj się zarumienili. Otóż miałem rację!

Po szybkim zakładzie z Remusem o to, w jak krótkim czasie się zejdą, podszedłem do pani Pomfrey i zapytałem:

- Możemy ją zobaczyć?

- Oczywiście panie Potter, ale daję wam kilka minut, gdyż panna Evans potrzebuje odpoczynku. - odparła.

Machnąłem ręką do przyjaciół i weszliśmy do Lily.

- Co się wydarzyło? - zapytała Evans, gdy podeszliśmy bliżej jej łóżka.

Just friends/𝕁𝕚𝕝𝕪Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz