7. „Jeszcze się zobaczymy, Potter!"

1K 58 23
                                    

Lily

Jak się za chwile przekonałam, zamiana pana Jamesa na grupkę moich kochanych Ślizgonów, nie było najlepszym wyborem.

- A kogo my tu mamy... - odezwał się przywódca bandy, Lucjusz po chwili zdezorientowania i zaczął się do mnie coraz bardziej zbliżać.

Gdy ten podły typ tak na mnie patrzył, aż dostawałam ciarek obrzydzenia, więc jak najszybciej się odsunęłam, gdy miał mnie już dotknąć. 

- Oh, czyli jeszcze w gierki ze mną pogrywasz, nieczysta. - powiedział z obrzydzeniem, jakby mieszanie krwi było czymś złym. Owszem dla niego było to tak nieznośne, jak płaczące dziecko o drugiej nad ranem. 

- Ja tu nie widzę żadnych planszówek, więc w co mamy pograć? - odgryzłam się, choć było to dość słabiutkie, jak na mój poziom sarkazmu we krwi, która była taka „brudna".

- Nie myśl sobie, że ujdzie ci to płazem Evans! Nie ze mną te numery! - wykrzyknął blondyn tak, że nie sposób było tego nie usłyszeć, dlatego właśnie chwile później po prawej stronie ciemnego korytarzyku zabrzmiały szybkie kroki. Dźwięk troszkę nastroszył Lucjusza, lecz ten szybko zorientował się w sytuacji, gdyż wyciągnął różdżkę, a ja w mgnieniu oka znalazłam się w jego wrogim uścisku z różdżką chłopaka przy skroni. 

Stało się to tak szybko, że nawet chłopak, który właśnie wkroczył na tereny Slytherinu, podążając za krzykami Lucjusza, był dość zdezorientowany. Nie była to osoba, której oczekiwałam, ale w tej sytuacji powinnam poprosić o rękę pomocy każdego kto byłby chętny, bądź obecny.

- Lily..? - wydobyło się z ust Jamesa Pottera - szkolnego „bohatera" i tajnej, a może nie bardzo, miłości każdej dziewczyny Hogwartu, których gustu nie popierałam.


Narrator

- O któż to do nas zawitał..? - odpowiedział przeciągając każde słowo jasnowłosy. 

- Puść ją bo...

- Bo co mi się stanie..? - zapytał, jak zawsze z drwiną kapitan Ślizgonków, którzy jakoś nie bardzo uczestniczyli w dzisiejszym przedsięwzięciu, co wydawało się dziwne. Czyżby Lucjusz grał czysto? - Naślesz na mnie swoich szalonych kumpli? Zabijesz patronusem? Co?

James tknięty tymi obelgami spróbował się zbliżyć, lecz Ślizgon zatrzymał go jasną i wyraźną groźbą:
- Jak się zbliżysz to poleci krucjata, więc może to przemyśl chłopaczku. 

- Okey, okey... - odparł kruczowłosy wycofując się z podniesionymi rękoma. - Więc.. co mam dla ciebie zrobić panie Malfoy'u..? 

- Cruc.... - już miał wypowiedzieć przeciwnik, gdyż drażniło go wypowiadanie jego nazwiska przez „niedostojnych".

- Dobrze już dobrze. Nie odzywam się...

- Rzuć różdżkę! - warknął złośliwie. 

James zrobił zdziwioną minę, gdyż nie bardzo zrozumiał, jak to ma sprzyjać pomyślnemu przebiegu spraw, ale czy Ślizgoni kiedykolwiek grali fair? W ostatniej chwili postanowił wysłać tajną wiadomość przez lusterko, o którego istnieniu mało kto wiedział, do swojego przyjaciela Syriusza.

Lily

- Crucio! - wykrzyknął z satysfakcją młody Malfoy, a ja poczułam jak piekielny ból rozchodzi się po moim ciele. W jednej sekundzie poczułam się tak wykończona, bez żadnej siły ani energii na nic, jak nigdy dotąd. Z tego właśnie powodu z moich ust wydobył się tylko głuchy krzyk, którego nie mogłam powstrzymać, tak to było bolące. Piekło i szczypało mnie to zaklęcie wszędzie gdzie się dało. Rozchodziło się, jak prąd po węgorzu. Nie wiedziałam, że jestem aż tak słaba, gdyż po tej dłuższej chwili piekielnego bólu straciłam przytomność. Niczego co było dalej nie byłam w stanie przypomnieć sobie później.

Narrator

- Cóżeś robisz ty bezduszniku! - wykrzyknął okularnik James i ujął padniętą z sił Lily w swoje ramiona, gdyż młody Ślizgon puścił tę, gdy ta zemdlała. 

- A co mi z niej. Ona to szlama i nic z czarodziei w niej nie ma. To hańba zadawać się z jej podobnymi.

- Hańba to twoje nazwisko Lucjuszu.

Młody aż się odwrócił w stronę czarnowłosego na te słowa.
- Co żeś powiedział?! - wyszeptał niemal bezgłośnie.

- Ty jesteś hańbą Lucjuszu Malfoy'u! - odparł stanowczo James z małą łezką kręcącą się w jego oku z powodu cierpienia ukochanej. 

Młody Lucjusz zamachnął się swoją wiązową różdżką i wypuścił kolejne niedozwolone zaklęcie piekielnego bólu, lecz obróciło się ono przeciwko niemu, gdyż w tejże chwili zza ściany korytarzyku wyłonił się czarny pies z małym kawałkiem rozbitego lusterka w paszczy. Zaklęcie uderzyło w taflę i poleciało prosto na jasnowłosego. Ten się zdążył uchylić, ale jednemu z jego pobratymców się dostało. Chwilę później cała grupka ciemno ubranych się rozbiegła, a Lucjusz, któremu nie zostało dużo do wyboru, gdyż nie przepadał za walka w pojedynkę, zaczął się oddalać ze słowami:

- Jeszcze się zobaczymy, Potter!



Ja nie wiem co by tu powiedzieć... Jest słabiutko, ale w końcu coś, nieprawdaż? Może jeśli jednak się wam spodoba to dajcie znać czy mam się dalej fatygować...

Bardzo bardzo dziękuję za 1k wyświetleń!! To dużo dla mnie znaczy i właśnie to mnie zmotywowało do napisania tego słabiutkiego rozdzialiku. 
Dziękuję, że to czytacie!

Just friends/𝕁𝕚𝕝𝕪Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz