9. Strzeż się...

923 54 8
                                    

James Potter
- Co się wydarzyło? - powiedziała Lily w otępieniu, odrazu po przebudzeniu.
Odrazu zerwałem się z miejsca i podbiegłem do szmaragdowookiej.
- Lily, wszystko dobrze? Jak się czujesz? - poleciałem z pytaniami spanikowany.
- Gdzie..? Kto..? Kim ty..? Kim wy jesteście? - zapytała Evans. Wszystkim oczy otworzyły się trzy razy więcej, niż podejrzewałem, że się da.
- To t-ty..? Nic nie pamiętasz? - z niedowierzaniem zapytała Dorcas.
- Ja..? Chyba nie... Ale... Nie! Pamiętam, że... - powiedziała już bardziej rozgarnięta Lily i spojrzała na własną dłoń. - T-to chyba dla... - powiodła oczami po wszystkich obecnych, a jej wzrok zatrzymał na mnie. - To chyba do ciebie. - dokończyła i nakryła dłoń wierzchem drugiej ręki, sprawiając że nadruk zniknął z jej dłoni i o dziwo znalazł się na mojej prawicy.
Nigdy wcześniej nie widziałem nic podobnego. Ta magia była mi całkiem nieznana, a z zaklęć miałem, jak na Jamesa Pottera przystało, dość dobry stopień. Nie spodziewałem się też, że Evans, panna ulubienica profesora Flitwicka, jest zdolna na takie coś, tym bardziej po przejściu Alzheimera.
Nadruk widniejący teraz na mojej dłoni głosił „Strzeż się tej, co pukle ma jak burza i jej uroku, co czarem jest" Co to może znaczyć?
Dopóki tak rozmyślałem nad sensem tych słów, Lily najwyraźniej „rozdała" więcej nadruków, gdyż teraz wszyscy rozglądali swoje prawe dłonie.
- „Strzeż się tych, co z domu Węża są i tego, co ci mówią" - przeczytali wszyscy naraz.
-  To wy macie ten sam nadruk? - zapytałem.
- Najwyraźniej. - odparł Łapa.
Spojrzałem na, dalej odwrócone w stronę twarzy Lily, jej dłonie. Na lewej widniały obie zagadki, i ta moja i ta innych. Na prawej zaś widniały słowa „Strzeż się tego, co ma włosy koloru wczesnej wiosny i tego, co ci oferuje".
Nie miałem pojęcia co się dzieje. Ani ja, ani Huncwoci, ani nawet błyskotliwa Dorcas. Wszyscy stali, jak w otępieniu i patrzyli na własne dłonie.
- Lily? Co się dzieje? O co w tym chodzi? - załkała Dorcas.
„To dziwne. - pomyślałem. - Zazwyczaj Dorcas nie daje emocjom wziąć górę nad sobą."
- James? - odezwali się Łapa i Lunio naraz. - James?! - krzyczeli coraz głośniej, a ich głos stawał się coraz bardziej wyraźny, jakbym wcześniej go słyszał przez mgłę. Obraz zaś mazał mi się coraz bardziej.
Nagle poczułem, jakby coś trzęsło mym ciałem. Chwile później okazało się, ze to był Łapa.
- Potter! - krzyknął mi prosto w twarz ze złością. - Pani Pomfrey powiedziała wracać do dormitoriów. Mamy przyjsc jutro.
- Z Lilką dobrze? - krzyknąłem i poderwałem się z krzesła.

Syriusz Black
James jakby był w otępieniu. Nie dziwie mu się. Siedział przed drzwiami Skrzydła Szpitalnego przez cały dzień, w oczekiwaniu na wyniki. Najwyraźniej jeszcze nie wiedział, że z Lilką nie jest dobrze.
Gdy tu do niego przyszedłem spał i robił dziwne miny. Najpierw myślałem, że chce zrobić mi kawał, lecz po kilku nieudanych próbach przebudzenia go zorientowałem się, że ma magiczny koszmar.

Just friends/𝕁𝕚𝕝𝕪Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz