Chapter five

115 9 11
                                    

Tord się stresował. Nie wiedział, jak sobie poradzi dzisiaj, a tym bardziej na randce. Był wdzięczny Bogu, że żyje, ale nie rozumiał dlaczego nie widzi. To było po prostu dla niego dziwne. Poza tym... Czemu ten facet w ogóle ma ochotę umawiać się z niewidomym? Kolejna zagadka, pytanie, na które nie znał odpowiedzi.

- ...I powinieneś uważać, w końcu on jest kimś, kogo nie znasz. Nie powinieneś mu za bardzo ufać i... Tord, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zapytał Tom, przerywając swój jakże okropnie ważny wykład na temat bezpieczeństwa karmelka. Larsson czasami się zastanawiał, czy szatyn nie jest spokrewniony z jego matką. I on i ona byli dosyć... nadopiekuńczy.

- Ja... umm... J-ja się zamyśliłem, przepraszam. - westchnął cicho Tord, "patrząc" na czarnookiego z rumieńcami wstydu.

- Jasne. Może jednak... Pójdę z Tobą..? - spytał widocznie zmartwiony szatyn, gładząc młodszego po ramieniu. - Tak na wszelki wypadek... - spojrzał na śliczną twarz Norwega, zagryzając wargę.

"Nie chcę być Twoim przyjacielem, chcę całować Twoje usta.  Chcę Cię całować do czasu, aż zabraknie mi powietrza..." - myślał Thomas, podziwiając Torda. Potrząsnął głową, siadając bliżej.

- Nie trzeba, Paul mnie odprowadzi i poczeka. - uśmiechnął się szeroko. Tak pięknie. I Boże, Tom ubóstwiał ten uśmiech. Był piękniejszy niż... Cokolwiek.

- To... Zaczynamy? - mruknął odrobinę niecierpliwie, spoglądając wciąż na roześmianego pieguska, który jedynie pokiwał głową. Tak więc delikatnie wziął go za boki, przysuwając do siebie, ale po chwili jednak zdecydował się posadzić go na swoich kolanach, dla wspólnej wygody. Oplótł nóżki chłopaka wkoło swojej talii, żeby nie spadł. Kompletnie nie chciał być jak najbliżej karmelka. To przecież takie gejowskie. A Tom oczywiście nie podkochiwał się w niewidomym. To by było jeszcze bardziej gejowskie.

- Jesteś ciepły. - zachichotał rogaś, przysuwając się bardziej, a więc zmniejszając odległość między nimi, której już praktycznie nie było. I Thompsonowi się to bardzo podobało.

- A ty uroczy. - wymruczał Brytyjczyk, gładząc uda Larssona delikatnie. Małe rumieńce zagościły na policzkach tej dwójki. - No dobrze... Więc, uh... - Tom naprawdę nie wiedział od czego zacząć. To nie tak, że nie potrafił się całować. Nie. On to robił zajebiście, ale... Gdy był blisko tego chłopaka, zapierało mu dech w piersi. Nie wiedział, jak się zachowywać, co robić. Tak więc spojrzał na jego twarzyczkę, kładąc dłoń na lewym policzku niewidomego. - Jak się będziecie... całować. - to ledwo przeszło mu przez gardło. - Nie pozwalaj mu za bardzo z językiem. To się robi wtedy ohydne. Pocałuję Cię teraz, okej? To samo wyjdzie, jak poćwiczymy. - mruknął czarnooki, a gdy dostał zgodę w formie skinienia głową od czerwonka, przysunął bardziej jego usta do swoich. Czuł oddech szarookiego. Czuł też ten śliczny, słodziusi zapach perfum karmelka. Zrobił pierwszy ruch. Ostrożnie musnął te malinowe wargi.

Mruknął, gdy poczuł, że rogacz robi to samo. Jezu, były takie miękkie. Położył drugą dłoń na karmelowych włosach, wplatając palce w malutkie loczki. I znów musnął usta młodszego, ale tym razem odrobinę dłużej, gładząc palcami policzek lektora. Uśmiechnął się, widząc jak twarz okularnika zalewała się powoli czerwienią. Podobało mu się to tak bardzo. Chciał go ciągle tak widzieć. W tym pięknym stanie.

- To miłe... - wymamrotał Tord, by po chwili wbić się w wargi Thomasa, którego oczy aż pobielały w szoku. Ale objął go mocniej, oddając pocałunek, dominując po krótkiej walce. Powoli zaczął badać podniebienie chłopaka siedzącego na jego kolanach. Matko, czuł się jak w niebie. Motylki w brzuchu zdawały się chcieć rozedrzeć wnętrzności. Poczuł przyjemne mrowienie pod brzuchem. Tord wplótł palce w jego kawowe włosy, poruszając leniwie wargami. Podobało mu się. Chciał więcej.

"Chcę Cię całować do czasu, gdy braknie mi powietrza. Nie chcę być Twoim przyjacielem..." - echem odbijało się w głowie Toma. To wszystko... Było jak spełnienie snów dla niego.

"Nie chcę być Twoim przyjacielem, chcę być Twoją suką. I chcę Cię dotykać, ale nie w ten sposób" - kolejne myśli. Zamruczał zadowolony w jego usta, odrywając się. Mała nitka śliny dzieliła ich usta, gdy on patrzył w niewidome oczy pieguska.

- Już dasz radę? - wyszeptał przy wargach Larssona, który się uśmiechnął jedynie.

- Wiesz, Tom. Chyba jednak wolę iść z Tobą na tą randkę...


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 11, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ιт'ѕ darĸ нere... (TomTord)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz