Percy zdążył już pogodzić się ze swoją obecną sytuacją i przygotować na najgorsze. Rozumiał przez to masę potworów, brak niebieskiego jedzenia i jeszcze więcej potworów, jednak mojry okazały się o wiele bardziej pomysłowe niż myślał, bo na pewno nie spodziewał się boga słońca, pozbawionego mocy i nieśmiertelności, w ciele pryszczatego nastolatka, a tym bardziej zaskoczony był faktem, że ma on towarzyszyć jemu i reszcie "ekipy" w misji.
Gdy mu to uświadomiono zaczął wyklinać się za każdy raz kiedy narzekał na to, że bogowie cały czas karzą wykonywać herosom wykonywać brudną robotę i im w tym nie pomagają. Zdecydowanie nie chciał pomocy od tego narcyza. Zresztą nie tylko on. Annabeth patrzyła z niedowierzaniem raz na Apollona, a raz na Elpis, mając nadzieję, że ktoś w końcu przyzna, iż był to żart. Frank spoglądał na nowego towarzysza "przygody" z wyrazem twarzy, który wyraźnie pokazywał jego nieufność co do tego czy na pewno będzie on pomagał. Jason i Piper spojrzeli na siebie wzrokiem, mówiącym, że już rozmyślają nad tym jak , a Hazel miała minę w stylu "co?".
Chyba tylko Leo wydawał się tym rozbawiony, bo uśmiechał się głupkowato. Ach tak! Jeszcze Nico! W sumie to jego reakcja była najzabawniejsza ze wszystkich:
- Przecież ten idiota doprowadzi nas do hadesu najszybszą możliwą drogą! - powiedział patrząc na "Lestera" badawczo, na co wymieniony zareagował krótkim "Ej! Ja tutaj jestem!", ale nikt nie zwrócił na to uwagi.
- Nie przesadzaj - bogini magii machnęła ręką - Nie będzie aż tak źle!
Szkoda tylko, że ona sama w to wątpiła; nigdy z własnej woli nie wysłałaby go na misję, od której zależą losy tysięcy czarodziejów i mugoli, ale Zeus nie chciał dać jej wyboru. Uparł się przy tym, że gdyby Apollo nie wygłosiłby drugiej wielkiej przepowiedni tak wcześnie można by uniknąć wielu problemów. Zupełnie nie dochodziły do niego tłumaczenia innych bogów, w tym Ateny, a jej akurat powinien słuchać, że to Hera zawiniła, bo wzięła się za samodzielnie interpretowanie proroctwa. I tak właśnie skończyło się na tym, iż ogłosił on karę dla syna, według której miał wyruszyć na jakąś ciężką, długą misję. Już i tak Elpis starała się uratować sytuację wyruszając razem z nim i zabierając ósemkę najpotężniejszych żyjących herosów, ale i tak strasznie się martwiła o powodzenie, tym bardziej, że "pogodynka" wyraźnie zabroniła jej, w jakiś większy sposób im pomagać, tak więc pozostało jej mieć nadzieje, że postarają się nie zawalić sprawy.
Skrzywiła się; miała z tyłu głowy uczycie, że o czymś zapomniała. Błyskawicznie przypomniała sobie o tym, co miała zrobić i już po chwili zorientowała się o co chodzi.
- Zanim wyruszymy jeszcze dwie rzeczy! - krzyknęła radośnie i klasnęła w dłonie, a nad całą dziewiątką pojawiły się złote symbole, w kształcie feniksa. - Od teraz jesteście czarodziejami i bez większego problemu możecie posługiwać się zaklęciami, które musicie umieć.
- A ta druga rzecz? - spytała lekko skołowana Annabeth.
- Wyciągnijcie swoje bronie - odezwał się bogini, na co herosi zareagowali zaskoczeniem, jednak wykonali polecenie, nawet Valdez, który postawił przed sobą Festusa w formie walizki - Percy i Nico nie muszą - dodała po chwili i widząc pytające spojrzenia chłopaków powiedziała - ich bronie są przecież wystarczająco dobrze ukryte; Jackson zmienia ją w długopis, a di Angelo przywołuje cieniem, więc nie muszę zrobić z nimi niczego, abyście mogli swobodnie nosić je w Hogwarcie, nie zwracając na siebie uwagi.
Nie minęło dużo czasu, a broń pozostałych herosów otrzymała swój kamuflaż; Jason dostał - o ironio - monetę, która po podrzuceniu stawała się mieczem, Łuk Franka przemieniał się w medalion, a kołczan pojawiał się w momencie ujawnienia jego prawdziwej natury, Hazel otrzymała śliczny, złoty pierścionek z czarnym kamieniem, Annabeth bransoletkę z zawieszką, z motywem sowy, walizko-festus zmienił się w mały klucz francuski, który Leo włożył do swojego pasa na narzędzia natomiast sztylet Piper stał się spinką do włosów. Kiedy reszta przyglądała się swoim "nowym" gadżetom, Lester przypomniał o swoim istnieniu.
- A co ze mną? - zapytał zirytowany. Zdecydowanie nie podobała mu się sytuacja, w której się znalazł, tym bardziej, że Zeus zabrał mu jego ulubiony łuk.
- Wygląda na to, że będziesz musiał nauczyć się, radzić sobie różdżką - Złotookiej bardzo podobała się wizja utarcia nosa narcystycznemu bogowi, więc zamierzała skorzystać z okresu, w którym pozostawał śmiertelnikiem jak najlepiej. Uważała, że przyda mu się nauczka, bo bogowie może są samolubni i nadęci, ale on zdecydowanie wiódł w tym prym. Za każdym razem, gdy zaczynał kolejny wiersz o tym, jaki jest cudowny, wzbierało się jej na wymioty, chociaż nie miała pojęcia czy to w ogóle jest możliwe u bogów. Cóż.
- Gotowi? - Spytała, spoglądając na swoich nowych podopiecznych, na co każdy pokiwał głową, jedni mniej, a drudzy bardziej optymistycznie; na przykład Nico nie był zachwycony całą sytuacją, nawet bardziej niż cała reszta. Fata zdecydowanie go nie lubiły i na wszelkie sposoby, starały się niszczyć mu życie. Najpierw śmierć matki i dziesięciolecia spędzone w lotosie, później stracił siostrę, a teraz, kiedy zaczął chodzić z Willem, został wysłany na kolejną misję i nie zapowiada się, aby trwała mniej niż miesiąc.
Podobne odczucia miał Leo, który pomimo, że tego nie okazywał był w równie paskudnym humorze; dopiero niedawno wrócił do obozu razem z Kalipso i nareszcie przestał czuć się samotny, między chodzącymi ze sobą przyjaciółmi, nareszcie sam znajdując sobie drugą połówkę, z którą musiał się teraz rozstać.
Bogini uśmiechnęła się i pstryknęła palcami i wszyscy, razem z bagażami przenieśli się na dziwną, jednak niesamowitą ulicę.
CZYTASZ
Herosi Olimpu, bitwa dwóch światów
FanfictionKiedy Olimpijczycy odkrywają zdradę Heckate, jej rolę przejmuje inna Bogini, która musi poradzić sobie nie tylko z nowymi zadaniami, ale także bałaganem, który narobiła jej poprzedniczka, w świecie magii. W tym celu zabiera ze sobą wielką siódemkę...