Brak szacunku do łucznictwa

340 30 3
                                    

  
     Apollo nałożył na cięciwę kolejną strzałę, która już po chwili tkwiła w samym środku tarczy. Teoretycznie nie powinien posiadać już żadnej ze swoich boskich mocy, jednak przed całkowitym odebraniem mu zdolności strzelania z łuku uchroniła go Elpis, która powiedziała Zeusowi, że skoro według ich przykrywki pochodzą z obozu w którym szkolili się w walce (co było prawdą w przypadku herosów), więc powinien umieć posługiwać się jakąś bronią. Na całe szczęście władca niebios uznał to za sensowne, więc aktualnie jego umiejętności w łucznictwie mogły uchodzić za niesamowite dla zwykłych śmiertelników, chociaż nadal była to jedynie mała cząstka tego, co potrafił jako bóg.

Odwrócił wzrok od tarczy i przejechał wzrokiem po czarodziejach, którzy jako broń, którą postanowili nauczyć się władać był łuk. Szczerze mówiąc żadnemu nie szło chociaż trochę dobrze. 
Zaczynając od postawy ciała, kończąc na trzymaniu broni wszystko robili źle. 

Zaśmiał się pod nosem widząc starania uczniów, których strzały upadały na ziemię w połowie drogi do celu. 
   - Lester, skoro i tak nic nie robisz, mógłbyś przynajmniej pomóc reszcie - powiedziała Elpis, zajęta właśnie tłumaczeniem jakiemuś dzieciakowi z Hufflepuffu jak posługiwać się sztyletem, tak, aby nie wydłubać sobie oka. 
Pierwsza lekcja walki gryfonów z piątego rocznika była łączona właśnie z puchonami, co w sumie cieszyło byłego boga, bo z tego co mu było wiadomo, za każdym razem kiedy dom lwa konfrontuje się z domem węża wywiązuje się co najmniej jedna kłótnia lub bójka, a aktualnie nie miał ochoty na przyglądanie się rozlewom krwi. 
   - Dobrze, pani profesor - rzucił nieco sarkastycznym tonem i podszedł do pierwszej z brzegu nastolatki, której wyraźnie szło najgorzej z całej grupy. 

   - Zrozumieliście wszystko? - wokół Lestera zebrała się dość spora grupka, obserwująca jego mini lekcję łucznictwa. 
Piętnastolatkowie pokiwali głowami, na znak potwierdzenia, ale patrząc na ich miny ich ambicje właśnie legły w gruzach. Szczerze mówiąc Apollo nie był  tym jakoś szczególnie zaskoczony, bo już na początku zakładał, że wszyscy wokół stwierdzą, iż skoro takiemu beztalenciu (na jakie aktualnie wygląda) nie sprawia to trudności, oni będą w tym sto razy lepsi po godzinie ćwiczeń. 

   - To bez sensu - odezwał się jeden z przedstawicieli domu lwa.
Szczerze mówiąc Apollo już dawno stracił cierpliwość; za każdym razem kiedy jedno z tych dzieciaków obrażało łucznictwo budziła się w nim ochota przestrzelenia mu gardła; było naprawdę niewiele rzeczy, które irytowały go na równi z nieszanowaniem tego wspaniałego sportu. Na dobrą sprawę powstrzymywał go jedynie fakt, że kilka metrów dalej znajdowała się El, której mordowanie młodocianych czarodziei raczej nie przypadłoby do gustu.
  - Byłoby ci chociaż trochę łatwiej, gdybyś przynajmniej starał się mnie słuchać - powiedział w kierunku irytującego go blondyna.
Wciągnął sporą ilość powietrza do płuc i wypuścił je, próbując się uspokoić, po czym odrzucił łuk na ziemię i udał się w kierunku przyjaciółki, aby powiadomić ją, że na dzisiaj ma już dosyć zabawy w instruktora.


Hej! Jest tu ktoś? Jeśli tak to serio podziwiam, bo mnie nie chciałoby się tyle czekać. Wybaczcie, że ten rozdział był tak krótki, ale zaczęłam pisać go kilka miesięcy temu i zupełnie nie pamiętam co miało się w nim wydarzyć, więc po prostu skończyłam pisać zaczętą scenę. 
Jeśli chodzi o tą (zdecydowanie zbyt długą) przerwę w publikowanie rozdziałów, to oficjalnie jest ona zakończona, więc
 teraz rozdziały będą dłuższe i powinny pojawiać się częściej.


Herosi Olimpu, bitwa dwóch światówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz