30 gwiazdek = nowy rozdział!
Wsiadłam do auta pierwotnego, a on zatrzasnął za mną drzwi. Spędziłam z Kolem trzy tygodnie w Nowym Orleanie i było naprawdę cudownie. Nie sądziłam, że Mikaelson jest aż tak fantastycznym towarzyszem do imprezowania i rozmowy. Po chwili mężczyzna siedział już za kierownicą i ruszał.
-Tak bardzo nie chcę wracać do domu... - jęknęłam.
-Wczoraj marudziłaś, że mam Cię odwieźć. - zaśmiał się kręcąc głową - Zdecyduj się czego chcesz, kobieto. - roześmiałam się.
-Muszę wracać, co nie oznacza, że chcę wracać. - wyjaśniłam - Nie sądziłam, że to powiem, ale naprawdę dobrze się bawiłam w twoim towarzystwie. - westchnęłam - I teraz mówię to z bólem serca, ale miałeś rację... Warto było Ci dać szansę. - oznajmiłam, czym wywołałam jeszcze większy uśmiech na jego twarzy.
-Też świetnie się bawiłem. - stwierdził, posłałam mu szczery uśmiech - Mam nadzieję, że uda nam się to powtórzyć. - puścił mi oczko.
- No pewnie! - pisnęłam odrobinę zbyt głośno - W twoim towarzystwie mogę się po prostu dobrze bawić i nie muszę się martwić konsekwencjami. - wzruszyłam ramionami.
- Gdzie się podziała kobieta, która nie chciała mieć ze mną nic wspólnego? Gdzie dziewczyna, którą prawie musiałem zmusić do wyjazdu? - zapytał obserwując mnie. Westchnęłam kręcąc głową.
- Ja nie wiem. - wyszeptałam i spojrzałam na skupionego na drodze wampira - Po prostu, pokazałeś swoją drugą stronę. - mruknęłam - Miałeś rację, jesteś całkiem w porządku. - zaskoczyłam sama siebie - Nie sądziłam, że takie słowa kiedykolwiek opuszczą moje usta. - zaśmialiśmy się.
-Wiedźmo, mam prośbę. - mruknął nagle. Skinęłam głową, aby kontynuował. - Obiecaj mi, że utrzymany kontakt. Po tych trzech tygodniach, przyzwyczaiłem się do Ciebie i brakowałoby mi Twojego towarzystwa. - wzruszył ramionami. Poczułam jak w kącikach moich oczu pojawiają się łzy. Nigdy nikt nie sprawił, że było mi tak ciepło na sercu. Tyle razy ratowałam przyjaciół i nigdy nie usłyszłam od nich tak miłych słów, nigdy. Dłońmi przetarłam pojedyncze łzy. - Czy Ty płaczesz? - parsknął śmiechem. Pokręciłam głową.
-To przez Ciebie, dupku! Więc przestań się ze mnie nabijać. - syknęłam. Wzięłam głęboki wdech, aby się uspokoić. - Dziękuję, Kol. Nigdy nikt nie sprawił, że byłam taka szczęśliwa. - wyznałam - Obiecuję, że tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - puściłam mu oczko. Parsknął głośnym śmiechem.
- Chcesz przestać ryczeć? Mogę ci pomóc. - zaoferował.
-Niby jak? - zdziwiłam się.
-Cieszę się, że to nie koniec naszej znajomości, bo to oznacza, że mam jeszcze szansę na zajebisty seks. - wybuchłam śmiechem. Debil. To po prostu debil.
-Jesteś głupi.
-Ale szczery. - spojrzałam na niego z politowaniem i przeniosłam wzrok na kierownicę.
- Kol. - mruknęłam.
- Tak? - spojrzał na mnie kątem oka.
-Obie ręce na kierownicę, ale już! - pisnęłam i strzeliłam go z pięści w ramię.
- Nie bije się kierowcy! - wrzasnął roześmiany.
-Gdyby kierowca dobrze się sprawdzał to nie musiałabym tego robić. - mruknęłam krzyżując ręce na piersi.
-Kierowca jest świetny, to pasażer ma ze sobą jakieś problemy. - uśmiechnął się kpiąco.
-Pasażer ma problemy, ale nie ze sobą tylko z kierowcą! - pisnęłam, w dalszym ciągu szeroko się uśmiechając.
-Skoro tak twierdzisz. - wzruszył ramionami i ponownie ma mnie spojrzał.
- Kol do cholery! Patrz na drogę! - krzyknęłam.
-Jedyny problem jaki z Tobą mam to jazda, jesteś fatalną pasażerką. - zakpił.
-Wcale nie. - warknęłam - Po prostu lubię bezpieczną jazdę. Tyle. - wyjaśniłam wzruszając ramionami.
-Jesteś przewrażliwiona na tym tle. - przewróciłam oczami.
-No wiem... - mruknęłam zażenowana - Nawet nie wspomnę, że nigdy nie odważyłam się usiąść za kółkiem. Jestem żałosna. - pisnęłam.
-Pomogłem Ci raz, to teraz pomogę drugi. - spojrzałam na niego zaskoczona.
-Niby jak chcesz mi pomóc? - nic nie odpowiedział. Uśmiechnął się pod nosem i zjechał na bok, po czym zatrzymał samochód. Co ten debil znowu wymyślił? - Nie wiem o czym myślisz, ale to głupi pomysł. - warknęłam.
-Siadaj. - mruknął i poklepał swoje kolana. Spojrzałam na niego sceptycznie, głośno wzdychając. - Nic nie mów tylko siadaj. Zaufaj mi. - jęknął. Wzięłam głęboki wdech i powoli odpięłam pas. Chcę żyć. Nie chcę umierać. Przesunęłam jedną nogę i zbliżyłam do Kola, poczułam jego dłonie na talii i już po chwili siedziałam na jego kolanach. - Nie bój się. - wyszeptał mi na ucho, przez co moje ciało zadrżało. - Ręce na kierownicę. - polecił, co niepewnie wykonałam - Wyluzuj się. - potarł moje biodra.
- Nie powinieneś uczyć mnie jeździć gdzieś na mnie ruchliwej drodze niż autostrada? - zaproponowałam.
- To jakieś brednie. Ręce na dziesiątej i drugiej. - Zaśmiałam się i wykonałam jego polecenie.
- Co jeśli złapie nas policja? - zaniepokoiłam się, gdy powoli ruszyliśmy.
- Perswazja, wiedźmo, perswazja. - mruknął. Powoli ruszyliśmy.
- Kol, ja mam dość. - pisnęłam i puściłam kierownicę.
- Wariatka. - syknął i złapał mnie za dłonie, po czym położył je na kierownicy - Pierwsza zasada, nigdy nie puszczaj kierownicy. - parsknął śmiechem. Mi nie było do śmiechu, byłam przerażona.
******
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤Xoxo Emilia Mikaelson
CZYTASZ
This is psychopath | Kol Mikaelson ✔
FanfictionCo się dzieje, kiedy znika wszystko na czym Ci zależy? Co zrobić, gdy tracisz rodzinę, przyjaciół, miłość i moc? Co począć, gdy zostajesz sam na sam ze swoimi lękami? I co jeśli nagle pojawi się problem, którego nikt się nie spodziewał? Odpowiedź...