3

10 1 0
                                    

Następnego dnia nie obudziły mnie promienie słońca a....OLIVIER

Nie wyglądał na psychopatę,no ale cóż, pozory mylą.

-No dobra,wstawaj z tego wyra - powiedział po chwili gdy patrzeliśmy na siebie,ja na niego wzrokiem pełnym chęci mordu a on jednocześnie zdziwionym i rozbawionym.Czy już wspominałam ,że on mnie irytuje?

-A co mi zrobisz jeśli nie wstanę?-zapytałam szyderczo

-Wyciągnę cię z niego siłą,będę cię torturował łaskotkami albo...nie dam ci śniadania które przyniosłem ci z dołu-Ale on wredny

-1.jeszcze zobaczymy , 2. Nie mam łaskotek , 3. i tak normalnie w Californi nie jem śniadania ,więc krzywdy mi tym nie zrobisz - odpowiedziałam

On tylko prychnął śmiechem wstał z krzesła,zdjął ze mnie kołdrę  i przerzucił  przez swoje ramie.

-Ej!!!Postaw mnie na ziemie!!!-Zaczęłam krzyczeć na cały dom.

-Magiczne słowo-Zaśmiał się

-No dobra.proszę.-no wreszcie mnie postawił

-Już widzisz ,że ze mną się nie zadziera-on sobie gadał a ja uderzyłam go w bark

No i znowu ten typ się śmieje tylko tym razem rozmasowując miejsce w które go uderzyłam .

-Dobra,mówiłeś coś o jakimś jedzeniu-przypomniało mi się śniadanie

-Twoja ciocia już wyszła i zostawiła ci śniadanie, a żebyś nie dostała zawału jak obudzisz się w pustym domu,zadzwoniła żebym przyszedł,masz-podał mi talerz z naleśnikami

Zaczęłam jeść ale po chwili przestałam.

-A ty nie chcesz?-spytałam

-Nie dzięki

Ubrałam się w żółtą bluzkę z krótkim rękawem i czarne luźne materiałowe spodenki w białe pionowe paski oraz czarne sandałki.Razem z szatynem tym razem poszliśmy nad mały wodospadzik położony wśród palm,śliczne ale dość podobne do wczorajszych widoków,więc wracając przeszliśmy się po pagórkach.Znowu coś przebiegło.O co chodzi?

-Patrz tam znowu coś było!-powiedziałam

-Wydawało ci się-no co za debil

wzięłam go za rękę i pobiegłam w stronę widzianego stworzenia

-Co ty kobieto robisz?-zawołał

-Nie gadaj tylko chodź-i zaczęłam biec jeszcze szybciej

-Patrz...tylko cicho-

Już wiem co to było...To koń!

-Ty też to widzisz?Czy oszalałem?-zapytał zielonooki

-Czyli to nie jest tak ,że przez siedzenie tu mam zwidy?-

-Albo oboje mamy coś ze łbem,albo ten koń jest prawdziwy-chyba pierwszy raz zgadzam się z tym daunem

Stwierdziłam ,że podejdę trochę do czarnego konia,ale gdy się zbliżyłam ten gwałtownie odbiegł.

-Musiałaś?Przez ciebie zwiał a mogliśmy chociaż zdjęciem zrobić teraz nawet nikomu tego nie potwierdzimy-oburzył się

-Dobra,masz racje, mogłam tego nie robić, ale czemu się na mnie drzesz?!-


Sorki , że prawie same dialogi ale no


Sorki za błędy

xoxo

Wyspa Czarnych KoniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz