Szybki początek. :)
Była sobie pewna rodzina królewska. 20 lat temu, czwarty mąż pewnej królowej, odszedł ze swoją najstarszą córką, zabierając ze sobą połowę majątku. Postanowił, że powróci do swojego poprzedniego życia jakim było prowadzenie karczmy. Jego córka Lilia, bardzo kochała ojca i w każdej najbliższej okazji mu pomagała, ale miała dość ciągłego życia w tym samym miejscu. Pragnęła tańczyć i podróżować po świecie, którego nigdy nie znała.
Geralt wraz z Jaskrem, tułali się tu i tam w poszukiwaniu sposobu zarobku. Jaskier brzdąkał na swej lutni, a tym czasem białowłosy wiedźmin rozglądał się, podziwiając przy tym krajobraz.
-Jak myślisz Geralt? Jak długo jeszcze będziemy tak chodzić? Sądzę, że po 5 dniowej przechadzce, powinniśmy się gdzieś zatrzymać.
-Jak znajdziemy jakieś schronienie, to się zatrzymamy.
-No i dobrze, bo całe nogi mi już powoli zasypiają.
-Hmmm. - Odparł krótko, patrząc przed siebie.
-No dobra...niech będzie... - Jaskier liczył, że jeszcze, jakkolwiek będzie mógł z wiedźminem pogadać. Najwyraźniej jeszcze do końca nie znał swojego kompana.
-Tato? Gdzie jesteś? - Z zewnątrz, wydobywał się łagodny głos Lilii. Brązowowłosa, niosła właśnie list do swojego ojca.
Znalazła go dopiero w głównej sali. Czyścił właśnie kufle do piwa, stojąc za barem.
-Tak skarbie?
-List przyszedł. To pewnie od mamy...
Mężczyzna wziął od niej kartkę papieru i szybko ją przeczytał.
-Oczywiście, że od matki. Ta wyrodna sucz jeszcze myśli, że będzie trzymała z nami jakiś kontakt. Grubo się myli. - Powiedział, niszcząc list w drobne listewki. - Nigdy się z nią nie spotkasz! Po moim trupie!
Nagle od północnej strony sali, rozległy się krzyki ludzi, rządnych rozrywki.
-Lilio. - Dziewczyna odwróciła głowę do swojego ojca. - Czas, byś coś sobie zarobiła.
-Na serio? - Spytała, nie do końca pewna.
-Tak. Przecież oboje wiemy, jaki masz talent do tańca. Teraz jest ta chwila, żebyś pochwaliła się nim przed publiką. - Powiedział ojciec z pewnością siebie.
Mężczyzna dał znać muzykantom, by zaczęli grać. Gdy tylko rozległ się radosny dźwięk instrumentów, do karczmy weszli dwaj wędrowcy. Geralt usiadł przy małym, odosobnionym stoliku, a Jaskier, kiedy usłyszał muzykę, uśmiechnął się pod nosem.
Po chwili, na dużym podwyższeniu po środku sali, stanęła uśmiechnęła Lilia. Popatrzyła na muzyków i zaczęła tańczyć. Wszyscy goście wpatrywali się w nią jak w obrazek. Radosna, młoda kobieta, wirowała i podskakiwała do rytmu melodii. Jej sukienka, wirowała to w lewą, to w prawą stronę, co skutkowało tym, że przed jej nogami, pojawiały się sakiewki z monetami.
Jaskier, nie mógł od niej wzroku oderwać. Geralt nie zwracał na to uwagi i jedynie czekał na piwo, które sobie zamówił.
Kiedy przedstawienie się już skończyło, kobieta ukłoniła się i przyjmowała oklaski jak szalona. Zebrała wszystko co zarobiła i stanęła za barem, zastępując ojca, który właśnie zanosił kufle z piwem do różnych stolików.
-To było niesamowite. - Nagle usłyszała czyiś głos. Był to Jaskier, który stanął przed barem.
-Słucham?
CZYTASZ
„Tak piękna jak moje sny". ~Jaskier || Wiedźmin
FanfictionTancerka żyjąca w ubóstwie, poznaje pewnych wędrowców, którzy zmieniają jej życie.