-Jaskier? Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi? - Zapytała trochę zdenerwowana, po długim czasie milczenia.
Jaskier przez całą tę drogę, był bardzo zmartwiony tym, co usłyszał w karczmie. Bał się, że jacyś ludzie będą chcieli zrobić Lilii przeokropną krzywdę. Za każdym razem, kiedy dziewczyna chciała z nim nawiązać jakikolwiek kontakt, kończyło się na zignorowaniu.
-Jaskier?...Jaskier?...Jaskier!? - Zawołała go. Dopiero za trzecim razem zareagował.
-Tak? - Zapytał, patrząc na nią, czy niby nie stało jej się coś złego.
-Wszystko z Tobą dobrze?
-Ależ oczywiście ma Pani. Dlaczego pytasz? - Spytał.
-...Ponieważ jesteś taki cichy i przygnębiony. Myślałam, że sobie o czymś porozmawiamy...jak przedtem....
-Posłuchaj, moja Lilio. Rozmyślam teraz... nad nową balladą...i nie chciałbym stracić słów, które gnieżdżą mi się w mej głowie. - Chwycił ją za dłoń i lekko się uśmiechnął. - Obiecuję Ci, że całą dzisiejszą noc spędzimy na pogawędkach. Tylko Ty i ja.
-Dobrze. Trzymam Cię za słowo.
Podczas drogi, co jakiś czas, wiedźmin czuł obecność nieznanych mu mężczyzn, którzy chcieli złapać Lilię. W pewnym momencie sobie przypomniał, jak dziewczyna im mówiła, że jej matką była królowa. Miał niesmaczne podejrzenia, że władza królewska, chce za wszelką cenę odzyskać następczynię tronu.
Lilia natomiast coraz bardziej czuła niesmak. Mężczyźni byli jacyś tacy dla niej nie obecni. Geralta jeszcze rozumiała, ale nie Jaskra. Również się bała, że stanie się coś bardzo złego.
Droga była dość męcząca. Wiedźmin znalazł w ostatniej chwili, jakąś zaniedbaną altankę, gdzie mogli chodź trochę bezpiecznie spędzić noc, która zbliżała się wielkimi krokami.
Gdy się zatrzymali, Geralt poszedł po drewno na ognisko, by się ogrzać i usmażyć resztki ogromnego dzika z jego kieszeni, ze wczorajszej kolacji w karczmie. Jaskier jednak cały czas był wstrząśnięty i bardzo zły. Gdy Lilia chciała usiąść obok niego na pniu złamanego drzewa, ten wstał szybko na równe nogi, zabrał jeden z mieczy wiedźmina i poszedł w głąb lasu.
Dziewczynie zrobiło się bardzo przykro. Nie wiedziała co się dzieje, a w dodatku, Jaskier nie dotrzymał danego mu słowa.
Gdy Geralt siedział przy ognisku, przygotowując im kolację, Lilia zwróciła się do niego lekko podejrzliwie.
-Wiesz może co się dzieje z bardem?
-Mam to gdzieś. - Odparł jak gdyby nigdy nic.
-Tak? To dlaczego zabrał twój miecz i wybiegł do lasu? - Na te słowa, wkurzony wiedźmin, pobiegł prawdopodobnie za Jaskrem, zostawiając dzika na pastwę ognia. Dziewczyna szybko zajęła się jedzeniem.
Geralt natomiast poszedł szukać Jaskra. Nie minęło dużo czasu, kiedy to go znalazł, uderzającego mieczem w pień drzewa.
-Nie dotkniesz jej! Nie dotkniesz jej! - Krzyczał bard.
Uderzał w to drzewo tak długo i tak mocno, że w pewnej chwili, po prostu upadło, waląc na ziemie z wielkim hukiem.
-Jaskier... - Odezwał się wkurzony Geralt. - Znowu Ci do cholery odwala? Zachowuję się jak mężczyzna, a nie uciekaj... - Odparł, po czym odebrał mu siłą miecz.
Bard próbował odetchnąć, by emocje szybko wyparowały. Było to jednak bardzo trudne w tym przypadku.
-Jeżeli Ci ludzie, których widziałem dzisiaj schowanych, zrobią jej krzywdę, to...to będzie moja wina..., bo jej nie wtedy zdołam ochronić. Dlatego chce, byś nauczył mnie walki z mieczem. - Wyznał Jaskier śmiertelnie poważnie. Najwidoczniej, też poczuł jak ludzie ich wtedy obserwowali, ale obawiali się bójki z białym wilkiem.
-Jeżeli naprawdę chcesz, żebym nauczył Cię władać mieczem, musisz się opanować i uspokoić. W najgorszym przypadku, zdychałbyś z moich zakrwawionych dłoni. - Odparł Geralt, wzdychając.
-Zaryzykuje.
Tym czasem, Lilia siedziała przy ognisku, czekając aż mężczyźni wrócą. Nie posiedziała długo, kiedy to zauważyła elfa, który chował się za krzakiem i przypatrywał się jej. Zaintrygowana dziewczyna wstała od ogniska i powoli zaczęła do niego podchodzić.
-Hej? - Zapytała. Elf o blond włosach cały czas siedział w tym samymi miejscu. - Kim jesteś?
Chłopak wystawił głowę zza krzaka i popatrzył na Lilię. Dziewczyna podeszła bliżej krzaka, ale elf szybko pobiegł dalej. Ruszyła więc za nim, trochę oddalając się miejsca gdzie wiedźmin rozpalił ogień. Dziewczyna znalazła elfiego chłopaka za najbliższym skupiskiem pokrzyw.
-Hej. - Uśmiechnęła się miło. - Mógłbyś mi powiedzieć kim jesteś? - Zapytała ponownie, chcąc go nie wystraszyć.
-Aldine...Wasza Wysokość. - Odpowiedział, co bardzo zdziwiło Lilię. Nie przez imię, ale przez to, że wiedział kim jest.
-Wybacz mi, ale czy mógłbyś powtórzyć to co powiedziałeś? Chyba się przesłyszałam.
-Nazywam się Aldine. Przepraszam, że pytam moja Pani, ale czy księżniczka ma problemy ze słuchem?
Dziewczyna jednak dobrze słyszała.
-Wiesz kim jestem?
-Ależ oczywiście. Jesteś Lilia z Elindium. Prawowita następczyni tronu Królestwa Elindium. Jesteś poszukiwana w całym kraju. Królowa zrobi wszystko, by Cię odszukać. Uważaj na siebie. - Odparł i zniknął. Dziewczyna nie wiedziała co zrobić. Nagle jednak usłyszała głos Jaskra.
-Lilia! Lilia! Gdzie jesteś? Hop hop!
-Zamknij się Jaskier! A jak ktoś inny Cię usłyszy? Będzie wiedział, że księżniczka jest z nami. - Wtrącił szeptem Geralt.
Po chwili, dziewczyna szła w stronę ogniska. Jaskier zamiast normalnie i miło spytać jej gdzie była i czy nic jej nie jest, zaczął na nią maniakalnie krzyczeć.
![](https://img.wattpad.com/cover/220192522-288-k524366.jpg)
CZYTASZ
„Tak piękna jak moje sny". ~Jaskier || Wiedźmin
Hayran KurguTancerka żyjąca w ubóstwie, poznaje pewnych wędrowców, którzy zmieniają jej życie.