2. Czyli jak porozmawiałem z Dorotą Wellman

458 24 52
                                    

Od ostatnich wydarzeń musimy przenieść się nieco w czasie.

Dużo tekstów napisałem od Naszego pierwszego spotkania. Nie wszystkie o Niej - budziła we mnie za duży respekt. Ale każde słowo kreślone na kartce w notesie, który dostałem na święta od pewnej przyjaciółki, zawierało w sobie tę jedną myśl - będę sławny i poznam Ją, i żaden inny scenariusz nie wchodzi w grę.

Gdybym miał powiedzieć, co cenię w Niej najbardziej, powiedziałbym, że nie wiem. Ale wiedziałem jedno - muszę ją poznać.

Udało mi się wydać pierwszą epkę na soundcloudzie. Nie miała profesjonalnych bitów - nie miałem na to środków, żyłem więc z nadzieją, że Ona nie zauważy.

***

Siedzieliśmy z chłopakami i moją przyjaciółką pod Złotymi, dzień przed maturami.

-Bejbe, co ma być to będzie. - Zapewniałem ją właśnie. Bardzo ją lubię, ale straszna z niej kujonka. Nie myślałem teraz o moich przyjaciołach, czy o maturze, w mojej głowie nadal królowała jedna myśl.

I wtedy... myślałem, że to zwidy.

Ona.

Zobaczyłem jak wypada z galerii i w nieprawdopodobnym tempie pędzi na dworzec z wielką walizką. Miała na sobie okulary przeciwsłoneczne, duży, gustowny kapelusz i różową sukienkę za kolano.

Nagle potknęła się i... upadła.

Zerwałem się. Pobiegłem.

Słyszałem za sobą jeszcze krzyki chłopaków "co jest z tobą?", "gdzie tak pędzisz?".

To nic.

Biegłem.

-Czy nic pani nie jest? - Spytałem pochylając się i oferując dłoń.

-Spokojnie, młody człowieku, jestem cała i zdrowa. - Odparła opierając się na mojej dłoni. - Jak ci na imię?

-Mm..mm..Michał - odpowiedziałem ledwie utrzymując się na miękkich kolanach.

-A więc, Michale, bardzo dziękuję ci za pomoc.

Pomogłem jej się podnieść, podałem jej walizkę, usłyszałem jeszcze jedno przelotne dziękuję i - już jej nie było.

Pojawiła się tak nagle jak zniknęła.

Spojrzałem na murek, na którym nadal siedzieli moi przyjaciele, patrząc na mnie w osłupieniu.

Nie chciałem do nich iść.

Pobiegłem na dworzec.

Zobaczyłem ją w tłumie podróżnych i zobaczyłem, na który peron zmierza.

Kupiłem bilet.

Dziesięć minut temu siedziałem spokojnie na murku, a teraz byłem już razem z Nią w jednym pociągu, mknącym jak wiatr do Paryża.

Jutro pisałbym maturę.

Nie napiszę.

Przygoda na mnie czeka.

Ona czeka.

Dorota Wellman i ja | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz