Rian
- Nie możesz mieć pewności, że z tej podróży wrócisz cała. W ogóle, czy z niej wrócisz. Jesteś pewna, że chcesz tam się pchać? To zgraja nieokrzesanych krasnoludów... - Gandalf już któryś raz z kolei poddawał pod wątpliwość moją decyzję o podróży do Samotnej Góry.
- Tak, jestem pewna, że chcę się tam pchać - odparłam z lekkim przekąsem. - Zresztą, nie mam nic do stracenia. Nawet jeśli nie wrócę, to co z tego? I tak kiedyś umrę. Ale jeśli mam umrzeć, to zamierzam umrzeć razem z nim. Nie pozwolę na to, by Azog jeszcze po mojej śmierci zrobił choć jeden krok na tej ziemi. A ta wyprawa daje mi szansę. Szansę, która nie wiem, czy się jeszcze kiedyś powtórzy.
- Ale jesteś pewna, że nie ma lepszego sposobu na zabicie Plugawego? Musi być jakieś rozwiązanie, które...
- Dajże spokój, nie ma lepszego sposobu. Poza tym, co mam innego ze sobą zrobić? Jedyną alternatywą jest powrót do lasu i dalsze życie bez celu. Czemu tak bardzo nie chcesz, żebym poszła z wami na tą wyprawę? Uważasz, że nie dam rady? Wytłumacz mi to wreszcie! - zaczynałam się już denerwować. Czarodziej na moje słowa zatrzymał się. Spojrzał na mnie lustrującym wzrokiem, który ja już znałam na wylot. Wytrzymałam go bez trudności.
- Jesteś człowiekiem... - zaczął mówić, ale mu przerwałam.
- Co z tego? Jestem człowiekiem i przez tyle lat dawałam sobie radę sama, w lesie, bez niczyjej pomocy. Błagam cię, Gandalfie...
- Rian! Po pierwsze, wysłuchaj mnie - Gandalf przerwał mój wywód. - Krasnoludy nie będą chciały wziąć cię ze sobą, bo jesteś ludzką kobietą. To jest problem. Od razu cię skreślą. Nie rozumiesz?
- Cóż, będą musieli zmienić zdanie - odparłam z nutą arogancji w tonie.
- Żeby to było takie proste... Thorin, jest uparty jeszcze bardziej, niż ta cała kompania wzięta razem, a to jest...
- Damy radę, Gandalfie, damy radę... a teraz chodź, bo się spóźnimy.
➵
Przed oznaczonymi drzwiami spotkaliśmy kilku krasnoludów. Ze środka było już słychać krzyki, śpiewy i gwar. Czyli już kilku z nich zdążyło przybyć... Gandalf zdecydowanie zapukał do drzwi, które się leciutko uchyliły.
- Nie chcę więcej gości... - gospodarzowi nie dane było skończyć, bo napór, jaki wywarły krasnoludy na drzwi, a zwłaszcza najgrubszy z nich, który otworzył je na oścież. Wszyscy wpadli do środka. Na szczęście mnie ominął ten upadek, bo Gandalf złapał mnie za ramię i przytrzymał. Czarodziej, troszkę jednak wyższy od reszty, schylił się i delikatnie zajrzał do środka. Po kilku chwilach, gdy krasnoludy z trudem pozbierały się z ziemi i weszły do norki, mogłam zobaczyć hobbita. Był nieco zdezorientowany, ale gdy tylko zobaczył w drzwiach Gandalfa, jakby cień zrozumienia przebiegł po jego twarzy.
- Gandalf... - wzdychnął wyraźnie zrezygnowany. Na szczęście nie byłam szczególnie wysoka, więc nie musiałam zginać się wpół, aby wejść do środka. Niestety, Gandalf nie miał tyle szczęścia, co ja. Aby wejść, powyginał się na wszystkie możliwe strony. Chciałam już przywitać się z gospodarzem, ale gdy się odwróciłam w stronę, gdzie przed chwilą stał, nie zastałam nikogo. Rozejrzałam się zdezorientowana po norce i wśród tłumu krasnoludów ujrzałam aferującego się hobbita. Aferującego...? Może bardziej próbującego ratować w jakimkolwiek stopniu swój dobytek.
- Uważaj! To pamiątkowy taboret dziadka Mungo! Nie, zostaw... odłóż... - biedny hobbit próbował przekrzyczeć się przez wszechobecny gwar.
Zrobiło mi się go szkoda, ale cóż ja poradzę? Przecież to krasnoludy...
- Co tutaj robi... człowiek? - usłyszałam za moimi plecami zaskoczony głos i odwróciłam się w tamtym kierunku - Kobieta?! - krasnolud z na pół łysą głową, na której widniały tatuaże, wskazywał na mnie palcem - Co to ma znaczyć?! - Delikatnie zaskoczona i bardzo urażona posłałam mu mordercze spojrzenie. Niezbyt wiedziałam, co powiedzieć, ale na szczęście Gandalf był w pobliżu i zajął się krasnoludem.
- Dwalin, zachowałbyś chociaż pozory kultury, wiesz? Chociaż pozory... - czarodziej zwrócił mu uwagę, ale Dwalin już niezbyt zawracał sobie tym głowę, bo zdążył znaleźć już jakieś inne, ciekawsze zajęcie. Gandalf posłał mi przepraszające spojrzenie, a ja odpowiedziałam mu lekkim uśmiechem i wzruszeniem ramion. - Takie są krasnoludy, jak chcesz z nimi podróżować, musisz się do tego przyzwyczaić.
- Jasne... - burknęłam pod nosem. Ruszyłam w stronę jadalni, żeby zobaczyć, co tam się dzieje. Krasnoludy całkiem nieźle sobie poradziły z nakryciem do stołu...
- Wina? Mięty? Herbatki ziołowej? - usłyszałam za mną głos, odwróciłam się. Siwy krasnolud uśmiechał się do mnie życzliwie, ale gdy mnie zobaczył, jego mina troszeczkę zrzedła. - Kobieta? Tutaj?
- Owszem. Coś nie tak?
- Nie, w żadnym wypadku, ale...
- W takim razie, proszę wody, jeśli można - odparłam, ignorując zdziwienie krasnoluda. Ten odwrócił się i poszedł w stronę kuchni. Usiadłam przy stole, niedługo później siwy krasnolud przyniósł mi szklankę wody. Uśmiechnęłam się w podzięce.
Po chwili już wszystkie krasnoludy, hobbit i czarodziej zasiedli przy stole szykując się do zjedzenia przygotowanego posiłku. Wszyscy byli zadowoleni, jedynie gospodarz okazywał niemałe zdezorientowanie. Rozległ się gwar rozmów, a obok mnie siedziały dwa krasnoludy, które przedstawiły mi się jako Kili i Fili.
- Jesteś człowiekiem? - zapytał ten po prawej, chyba Kili...
- Tak - odparłam zdawkowo. - A ty zapewne krasnoludem.
-Zgadłaś! - roześmiali się w głos, choć sytuacja nie była wcale szczególnie zabawna.
- Co tutaj robisz? - zapytał ten drugi, wypadałoby, że Fili, chyba że tamten to Fili, a to oznaczałoby, że ten jest Kilim.
- Przyszłam, żeby ruszyć z wami z podróż... - urwałam, gdy zobaczyłam na twarzy rozmówców delikatne rozbawienie - Co was tak cieszy?
- Jesteś kobietą. Człowiekiem na dodatek... i chcesz ruszyć na podróż towarzysząc kompanii Thorina Dębowej Tarczy? - widziałam, że Kili ledwo utrzymuje wybuch śmiechu. Jego brat zresztą też.
- No widzisz? Teraz to ty zgadłeś! Brawo! - odparłam, ignorując rozbawienie na ich twarzach. Nagle, wśród gwaru, usłyszeliśmy...
- Cisza! Ktoś puka do drzwi... - nastała wspomniana cisza, jak makiem zasiał. Słychać było tylko westchnięcie zrezygnowanego hobbita. Kilku krasnoludów jeszcze tylko wymieniło między sobą parę szeptów i wszyscy, jak jeden mąż, ruszyliśmy z stronę drzwi.
CZYTASZ
Daj mi szansę - Thorin Oakenshield
FanfictionPewnego dnia o jej uszy obija się informacja o podróży grupy krasnoludów pod dowództwem niejakiego Thorina Debowej Tarczy do Samotnej Góry, by odzyskać utracony dom. Wie, jaki to ból nie mieć domu, bo sama go nie ma. Przy okazji, ta podróż to szansa...