Chapter Four

94 13 2
                                    

Po wejściu do domu udałam się do toalety, aby umyć ręce.
- Vicky, chodź na obiad, proszę.- wytarłam dłonie w ręcznik i wyszłam z łazienki.
- Żadnego cześć, ani jak ci minął dzień, mamo?- spytała kobieta, gdy ja siadałam przy stole.
- Cześć mamo, jak minął ci dzień?- spytałam jedząc naleśniki.
- Dobrze, a jak u ciebie córeczko?- widocznie nic szczególnego się nie działo, bo moja matka naprawdę kocha opowiadać o sobie.
- Właściwie to było dzisiaj cudownie. Przepraszam mamo, ale chciałabym się wykąpać i położyć się wcześniej spać.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
Kobieta kiwnęła głową, ja natomiast umyłam talerzyk i wytarłam go ścierką.
Ruszyłam do pokoju, skąd wzięłam piżamę i poszłam do łazienki.
Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam do wanny.
Zaczęłam rozmyślać o dzisiejszym dniu, porwane dzieci to tutaj coś normalnego. Jednak nikt tak naprawdę nie wie, kto lub co ich porywa.

Po wykonaniu rutyny poszłam do swojego pokoju, aby poczytać książkę. Jednak usłyszałam wołanie.
Jestem pewna że to głos Betty, dobiega z jej pokoju.
Zaczęłam iść w stronę jej pokoju, otworzyłam drzwi.
- Betty?- spytałam po cichu, to niemożliwe ona tu siedzi. Siedzi na swoim łóżku.
- Vicky, podejdź do mnie. - powiedziała dziewczyna. Podeszłam krok bliżej, a wtedy z szafy dziewczyny zaczął wychodzić klaun.
- Ty nie jesteś Betty!- krzyknęłam wybiegając z jej pokoju.
Pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz.
To co przed chwilą widziałam, to był ten sam klaun co na zdjęciu w pokoju Ben'a, a to co mnie wolało, nie było Betty, na pewno nie.
Nie chciałam dłużej o tym myśleć, więc położyłam się spać, aby odreagować, co jak się później okazało, nie było proste.

******
tak, ja wiem, beznadzieja. Najkrótszy rozdział świata, ale poprawie się. Mam brak weny ❤️

„You float too! "|It 🎈Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz