Chapter Two

133 15 9
                                    

*****************Po powrocie do domu usiadłam na kanapie w salonie, czekając na powrót mojej matki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*****************
Po powrocie do domu usiadłam na kanapie w salonie, czekając na powrót mojej matki.
Siedziałam tak około 20 minut, gdy drzwi do domu zostały otworzone, a do środka weszła średniego wzrostu czarnowłosa kobieta, zwana moją matką.

- Gdzieś ty była, Victoria?- złość kobiety było widać od razu. Jednak ja zupełnie nie rozumiem, za co kobieta się na mnie gniewa, w końcu wróciłam do domu znacznie szybciej od niej.
- W domu. Siedzę tu już od 20 minut, lepszym pytaniem byłoby, gdzie byłaś ty mamo? Jednak w tej sytuacji, nie potrzebuje twojej odpowiedzi, ponieważ doskonale wiem, gdzie byłaś.- kobieta zdziwiona usiadła obok mnie na kanapie, wcześniej odkładając torbę na fotelu.
- Byłaś zobaczyć, czy Betty nie ma w szkole, chociaż w głębi dobrze wiesz, że jej nie ma. Po prostu, zaginęła i tyle.- powiedziałam już nieźle zdenerwowana zaistniałą sytuacją.
- Tak, masz racje V! Chciałam zobaczyć, czy ona się tam nie ukrywa, ale jej nie było ! Masz racje, ona zaginęła !- kobieta zaczęła płakać.
- Mamo, ja nie chciałam...- powiedziałam po cichu.
- Wiem, skarbie. Pójdę się położyć, zrobisz coś dla mnie?- spytała, powoli wstając z kanapy.
- Pewnie.- odpowiedziałam pewnie, również wstając.
- Pojedź do sklepu, dam ci receptę, powiesz panu. Weź z mojej torby 5 dolarów, powinno starczyć. - uśmiechnęła się idąc powoli do swojej sypialni, na parterze.
- Dobrze, a czy mogę później gdzieś pójść?- Bardzo lubiłam chodzić do lasu, co prawda, od czasu kiedy dzieciaki znikają w podejrzanych okolicznościach, mieszkańcy Derry żyją w ciągłym strachu.
- Emm, jasne, ale proszę cię Vicky, uważaj na siebie. Najlepiej żebyś poszła z kimś, mój kolega z pracy ma córkę, nazywa się Olivia. Zadzwonię do niego i poproszę, aby Olivia mogła wyjść z tobą. Straciłam już jedno dziecko, nie pozwolę żebyś i ty zaginęła.- kobieta zamknęła drzwi od swojej sypialni.

***
Weszłam do apteki, po drodze upadłam z roweru, więc musiałam zakupić jeszcze plasterki, które na moje szczęście były w rozsądnej cenie.
- Dzień dobry. Moja mama, Kathrine Ripson(szczerze wam powiem, że nie mam pojęcia jak nazywała się matka Betty :/, czy jej imię w ogóle było podawane?!) poprosiła mnie abym przyjechała tu po tabletki na ból głowy.- powiedziałam z sztucznym uśmiechem na twarzy.
- Tak, oczywiście. Już ci je daje. Te plastry też mają być?- zapytał, na co ja kiwnęłam głową na tak. - widzę że miałaś mały wypadek, panienko?- mężczyzna spojrzał na moje zdarte kolano.
- Żaden wypadek, po prostu spadłam z roweru.- uśmiechnęłam się, mężczyzna dał mi tabletki, a ja dałam mu należytą kwotę. Rozejrzałam się po sklepie, zobaczyłam że wchodzi Beverly Marsh.
Wzięłam od mężczyzny siatkę i udałam się do dziewczyny, która chodziła po dziale higienicznym, właściwie dziale przeznaczonym kobietą.
- Cześć, Beverly.- przywitałam się z dziewczyną, która akurat wzięła do ręki paczkę tamponów.
- O jejku, cześć Victoria. Przestraszyłaś mnie.- uśmiechnęła się trzymając paczkę z niezbędnikami podczas miesiączki, chociaż szczerze, ja preferuje podpaski.
- Przepraszam.- zaśmiałam się. Zaczęłam razem z Beverly iść w stronę kasy, jednak zobaczyłyśmy Grete, więc szybko zaczęłyśmy iść dalej.
Stanęłyśmy jak wryte, kiedy zobaczyłyśmy Stan'a, Eddiego i Bill'a. Eddie upuścił jedną z trzymanych rzeczy.
- Wszystko ok?- zapytał Stan przyglądając nam się uważnie. Bev w tym czasie schowała za siebie tampony.
- Tak.- odpowiedziała dziewczyna, patrząc raz na mnie, raz na chłopaków.
- A u was?- zapytałam, aby trochę ciągnąć rozmowę.
- W porządku- odpowiedzieli razem.
- Jeden dzieciak mocno oberwał.- powiedział Eddie, nie odrywając od nas wzroku.
- Chcemy k-kupić j-jakieś leki, ale b-brakuje nam pieniędzy.- zająkał się Bill patrząc na mnie.
- Mam plan.- uśmiechnęłam się.- Bev, podejdziesz do lady i zagadasz sprzedawcę, zepchniesz coś z lady lub coś w tym stylu. W tym czasie chłopcy szybko wybiegną ze sklepu. Ja też wyjdę, spotkamy się na zewnątrz.- wszyscy zgodzili się na mój plan, który nie był skomplikowany, jednak musieliśmy uważać.
Zobaczyłam że Marsh bierze okulary od sprzedawcy.
- Teraz.- powiedziałam, na mój znak wszyscy wybiegliśmy ze sklepu.
- Dzięki, Ripson.- powiedział Stan lekko się uśmiechając, co uczynili też pozostali.
Poszłam za chłopakami pomiędzy kamienice .
Na miejscu był również Richie oraz chłopak, którego nie znam, był zraniony.
- O Boże, co tu się stało?- zapytałam przerażona przypatrując się chłopakowi, który z zawstydzeniem zakrył krwawiący brzuch.
- To nic takiego, przewróciłem się.- zaśmiał się zestresowany.
- Na Henry'ego .- dodał Richie.
- J-japa Richie.- już drugie raz słyszę te słowa z ust Denbrough'a.
- Ben z WOS'u.- wszyscy odwróciliśmy się, a gdy tak zrobiliśmy ujrzeliśmy Beverly, które trzymała w ręce siatkę,ale też papierosy.
- Co ci jest?- zapytała rudowłosa.
- Twierdzi że się przewrócił.- powiedziałam patrząc na każdego po kolei.
- Na pewno kupili co potrzeba?- zaśmiała się Bev i puściła Ben'owi oczko, na co chłopak zarumieniony spuścił głowę.
Bill stanął obok mnie i obserwował poczynania chłopaków, którzy próbowali pomóc Ben'owi.
- Z-z-zajmiemy się nim.- powiedział Bill patrząc na mnie.- Dzięki, Victoria.- uśmiechnął się uroczo.
- Jasne, do zobaczenia, chłopcy i Bev.- uśmiechnęłam się ukazując aparat na zęby.
- J-jutro wybieramy się do kamieniołomu, m-możesz przyjść, jeśli chcesz.- powiedział Bill, patrząc mi w oczy.
Spojrzałam na każdego. Richie stał uśmiechnięty jak głupi, Eddie również był uśmiechnięty, jednak po Stan'ie było widać że wahał się, co do propozycji Bill'a.
- Oczywiście ty Beverly i t-ty Ben też możecie p-przyjść.- powiedział, gdy zobaczył zdziwienie na naszych twarzach. Zarumienił się i spuścił głowę.
- Jeśli Beverly idzie, to ja też.- uśmiechnęłam się patrząc na koleżankę.
- Pewnie. Do zobaczenia.- pożegnała się i odeszła.
- Do jutra, chłopcy.- puściłam im oczko odchodząc.
- Cześć, Vicky!- krzyknął Richie. Zaśmiałam się. To będą ciekawe wakacje.

POV OLIVIA.
**

Siedziałam w swoim beżowym pokoju czytając moją ulubioną książkę, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Cześć Olivia.- moja ciocia usiadła na łóżku patrząc na mnie.
- Cześć ciociu, coś się stało?- spytałam odkładając książkę na etażerce.
- Nie, ale twój tata mówił, że dzwoniła pani Ripson. Prosiła abyś spędziła czas z jej córką, Victorią. Ona nie ma znajomych, podobnie jak ty.- kobieta uśmiechnęła się ze współczuciem.
- Jasne. Znam V, właściwie od dzisiaj. Wpadłam na nią. Fajna się wydaje.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
- To cudownie. Mieszka trzy domy od nas, na pewno się nie zgubisz. Możesz do niej iść kiedy chcesz.- kobieta puściła mi oczko i wyszła z mojej sypialni, zamykając drzwi.
Westchnęłam, w końcu będę mieć przyjaciółkę.
Wyszłam powolnie z pokoju, założyłam buty i wyszłam z domu mówiąc 'ja wychodzę do Vicky'.
Ruszyłam z buta, po niepotrzebne było jechanie rowerem. Po chwili byłam już przy domu dziewczyny, dom był spory, ładny i nowoczesny w kolorze szarym.
Zapukałam do drzwi, a chwile później otworzyła mi pani Ripson.
- Dzień dobry pani. Nazywam się Olivia Shenner, przyszłam o coś zapytać Victorie, jest może w domu?- przywitałam się z kobietą, a ta wpuściła mnie do środka.
- Jest, właśnie przed chwilą wróciła.- powiedziała kobieta, ciekawe gdzie była Vicky, skoro podobno nie ma znajomych. - Victoria, ktoś do ciebie !- krzyknęła kobieta, a już po chwili brunetka stała przede mną.
- O, hej Olivia.- powiedziała zdziwiona, brązowooka.
- Cześć Vicky. Wpadłam aby zapytać, czy masz może jutro czas?- spytałam nieśmiało.
- Właściwie to idę nad kamieniołom razem z Beverly Marsh i chłopcami ze szkoły. Myśle że nie będą mieć nic przeciwko, abyś poszła ze mną.- powiedziała uśmiechnięta, oczywiście zgodziłam się, ponieważ chciałabym kogoś poznać.
- Świetnie !- krzyknęłam uradowana klaskając w dłonie.
- To super, do jutra, Via.- powiedziała dziewczyna,jeszcze nikt nie zdrobnił tak mojego imienia.
- Do zobaczenia, Tori.- uśmiechnęłam się, po czym pożegnałam się z matką dziewczyny i wyszłam z jej domu.
POV TORI
**
Byłam szczęśliwa, gdy odwiedziła mnie Via. Znamy się krótko, ale od razu ją polubiłam, widziałam że się dogadamy.
Wbiegłam z powrotem na górę, była już godzina 20, dlatego postanowiłam się wykąpać.
Po kąpieli ubrałam się w piżamę i umyłam zęby.
Poszłam do sypialni, cała rutyna zajęła mi niecałą godzinę, stwierdziłam że przeczytam moją książkę, a następnie około godziny 22 poszłam spać, aby się wyspać na jutrzejsze wyjście.
***
- Ona ma zamiar wstać czy nie?- słyszałam głosy, jednak pomyślałam że to sen.
- C-ciszej Stan, poczekamy.- otworzyłam powoli oczy, zdając sobie sprawę, że to wcale nie sen, a realna rzeczywistość.
Przetarłam piąstkami oczy i usiadłam na łóżku.
Zobaczyłam Stan'a, Eddiego, Richie'ego, Bill'a, Beverly, Olivie i Ben'a.
Każdy wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem.
- Co wy tu robicie, która godzina?- zapytałam patrząc na nich.
- Dziewiąta, Tori.- uśmiechnęła się Via.
- Naprawdę?- wstałam z łóżka powoli idąc do szafy.
- Moglibyście zejść na dół, ubiorę się i przyjdę?- zapytałam. Każdy się zgodził, natomiast Richie dalej stał przypatrując się mojej osobie.
- Richie, ty też.- powiedziałam.
- Nie możesz się przy mnie przebrać?- zapytał, na co ja przewróciłam z rozbawieniem oczami.
- R-Richie chodź, d-daj jej się przebrać.- powiedział Bill i razem z Richie'em dołączyli do reszty.

———————————————————————————————
Koniec drugiego rozdziału,misie 💕
(na samej górze macie Victorie)
Mam nadzieje, że wam się podoba. Możecie pisać wasze spostrzeżenia i pomysły, jednak akcja będzie się dziać miej więcej tak jak w książce, tyle że tak jak mi się podoba.
Buziaki 💕


     Tori

„You float too! "|It 🎈Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz