2. Wysłucham cię

870 91 67
                                    

- Skąd wiesz, że mam w dłoni żyletkę? - przegryzłem wargę, gasząc papierosa.

- Stukałeś nią przed chwilą o stół. - stwierdził.

Pokręciłem głową, biorąc do ręki kieliszek.

- To mogło być cokolwiek. - uparłem się.

- Masz rację. - zaczął. - ale jest żyletką. Odłożysz ją, żebym był spokojniejszy?

Prychnąłem, słysząc słowa mężczyzny. Od początku wiedziałem, że dzwonienie tam było złym pomysłem.

- Żebyś ty był spokojniejszy? - zapatrzyłem się w czerwoną ciecz w kieliszku, śmiejąc się gorzko. - dlatego właśnie uważam, że ludzie to egoiści. Zadzwoniłem na cholerny "telefon zaufania" bo nie mam z kim rozmawiać, nikt mnie nie chce słuchać a ja co noc płaczę w poduszkę bo czuję się w społeczeństwie jak ostatnia potrzebna komukolwiek do szczęścia osoba, gdy tylko opuszczę dom jestem poniżany i krzywdzony co muszę ukrywać jak tylko potrafię, żeby nie wyjść na kogoś, kto nie ma do siebie najmniejszego szacunku skoro daje się tak traktować, tnę się, trochę przesadzam z alkoholem. - zastanowiłem się chwilę, patrząc na kilka pustych butelek w kuchni. - może nawet troszeczkę bardziej niż "trochę", wypalam tyle papierosów dziennie ze stresu, że teoretycznie moje płuca powinny przestać już funkcjonować, targnąłem na swoje życie dwa razy ale nie było osoby, która się tym przejęła! Boję się relacji z ludźmi, boję się... ludzi i nawet nie wiesz ile mnie kosztowało stresu to, żeby tu zadzwonić a ja mam odłożyć kawałek metalu, bo jakiś koleś chce być spokojniejszy?! - krzyknąłem, cały się trzęsąc. - i wiem, że są ludzie mający większe problemy niż ja. - pociągnąłem nosem. - i że może bagatelizuję ale ja naprawdę... - ściszyłem głos. - naprawdę n-nie wiem co mam robić. - szepnąłem, a mój głos załamał się w połowie zdania.

Wybuchnąłem płaczem, nie potrafiąc zatamować łez. Ryczałem, dławiąc się łzami, przez co kaszląc co jakiś czas. Zbliżyłem do ramię do ust, przegryzając je z całej siły by nie zacząć krzyczeć. Nie potrafiłem się uspokoić. Po prostu spanikowałem, że powiedziałem za dużo. Nerwowo zacząłem szukać wzrokiem żyletki, którą rzuciłem gdzieś na stół podczas napadu płaczu. Chciałem jak najszybciej zamienić rodzaj bólu na tej fizyczny. Żeby jak najszybciej odgonić natłok myśli i zmylić umysł, by skupił się na piekących ranach, z których zaraz zacznie płynąć krew.

Gdy w końcu znalazłem ją wzrokiem chwyciłem ja w dwa palce i przyłożyłem do skóry.

Bałem się, bo wyrzuciłem z siebie dużo komuś, kogo nawet na oczy nie widziałem.

- Marku, możesz mi powiedzieć wszystko, co ci tylko leży na sercu. Wysłucham cię. Od początku cię słucham. - o dziwo, po słowach mężczyzny lekko się uspokoiłem. - weź kilka głębokich wdechów. Odłóż proszę żyletkę.

Jego głos był spokojny i opanowany. Zrobiłem to, co mi powiedział wstając i podchodząc do okna. Otworzyłem je, a do mieszkania od razu wlała się fala chłodu. Przetarłem łzy z policzków i wróciłem na miejsce. Mój oddech wciąż był płytki i niespokojny.

- Już lepiej? - spytał mężczyzna, a ja sięgnąłem po paczkę papierosów.

Wyjąłem jednego z paczki i odpaliłem.

- Tak. - przytaknąłem, zaciągając się dymem. - lepiej.

- Chcesz mi powiedzieć co się dzisiaj stało?

Wziąłem jakiś koc i owinąłem się nim, wpatrując w kieliszek na stole.

- Pobili mnie. - westchnąłem. - znowu.

- Powiesz mi kto?

Przegryzłem wargę, bawiąc się papierosem w dłoni.

- Mój były chłopak. - szepnąłem. - zerwałem z nim, bo nie mogłem już wytrzymać. Był agresywny i po prostu się bałem...

- Bardzo dobrze zrobiłeś, uwalniając się od niego. - powiedział mężczyzna. - zakończenie toksycznego związku jest ważnym krokiem w życiu.

Pokręciłem głową, zaciskając jedną dłoń na rękawie bluzy.

- To nic nie zmienia. Prześladuje mnie, bije... boję się wychodzić na ulicę.

- Pamiętaj, że masz możliwość zadzwonienia na policję. - przypomniał.

- To nic nie zmieni. - westchnąłem. - będzie tylko gorzej. Wszystko się posypie... już się sypie. - owinąłem się mocniej kocem. - ale to nie on jest największym problemem. - zgasiłem papierosa, wrzucając go do popielniczki. - nie potrafię radzić sobie z problemami. Po prostu płaczę.

- Płacz jest jednym z rozwiązań. - stwierdził. - wypłakujesz stres i uspokajasz się w ten sposób.

Odchyliłem głowę do tyłu i popatrzyłem w sufit, myśląc o jego słowach. Miał po części rację. Jestem spokojniejszy gdy się wypłaczę.

- Masz rację. - przytaknąłem.

- Co cię jeszcze uspokaja? - zapytał.

Zastanowiłem się chwilę, skanując wzrokiem cały pokój.

- Papierosy. - stwierdziłem. - uspokajam się przy zapachu dymu papierosowego.

- To dobrze. - powiedział. - to ważne, żebyś miał coś, przy czym się uspokajasz w chwili słabości. - nieustannie mówił spokojnie. - masz coś jeszcze, co się uspakaja?

- Rozmowa z kimś. - szepnąłem. - potrzebuję się czasem komuś wygadać. Dlatego tu zadzwoniłem.

- Podjąłeś więc bardzo dobrą decyzję, dzwoniąc na tą linię. - zapewnił mnie. - myślałeś o zapisaniu się do psychologa?

Milczałem przez chwilę, nie wiedząc co powiedzieć.

- Myślałem, ale jest drogi. - mruknąłem. - nie stać mnie. - przyznałem, czując jak moja twarz oblewam się rumieńcem. Ze wstydu. Głupio było mi przyznać, że nie mam pieniędzy.

- Nie ma nic złego w tym, że masz mało pieniędzy Marku. - uspokoił mnie. - a myślałeś o szkolnym?

- Tak, ale nie chcę, by ktoś ze szkoły wiedział, że do takiego chodzę...

- Rozumiem. - przytaknął. - jest jeszcze możliwość sfinansowania takiego leczenia przez państwo. Tylko psycholog musiałby stwierdzić po wizycie, czy naprawdę tego potrzebujesz.

Milczałem, więc kontynuował.

- Jeżeli nie chcesz szukać psychologów, albo boisz się poznawać kolejnej, nowej osoby mogę zapisać cię do siebie.

I po tych słowach ocknąłem się całkowicie. Złapałem telefon w dłoń, słuchając mężczyzny dalej.

- Oprócz operatora telefonu zaufania jestem także psychologiem. Mogę podać ci swoje dane kontaktowe i jutro możesz do mnie zadzwonić, by umówić się na wizytę.

Przyznam, że była to jedyna wiadomość, z jakiej się ucieszyłem w ostatnich miesiącach. Podniosła mnie na duchu chociaż odrobinę.

- Dziękuję. - szepnąłem.

- Nie ma za co. - nie widziałem mężczyzny, ale byłem niemalże pewny, że się uśmiechnął. - moje pełne imię i nazwisko to Łukasz Wawrzyniak. Podam ci swój numer telefonu, tylko wyciągnij sobie jakąś kartkę by zapisać.

Szybko podszedłem do szafki w przedpokoju i wyciągnąłem kartkę i długopis. Gdy mężczyzna podał mi swój numer położyłem papier na blacie.

- Dziękuję ci bardzo za rozmowę. - mruknąłem, wpatrując się w swoje skarpetki.

- Nie ma sprawy, Marku. Bardzo się cieszę, że odważyłeś się zadzwonić. - rzekł. - prosiłbym cię tylko, żebyś położył się po tej rozmowie spać. Jesteś na pewno zmęczony, wyśpij się.

- Dobrze. - mruknąłem.

W słuchawce zastała chwilę cisza, którą przerwał Łukasz, żegnając się.

- Do zobaczenia w takim razie.

- Do zobaczenia. - powiedziałem cicho i odczekałem chwilę, ale słysząc ciszę rozłączyłem się.

Spokojny poszedłem do sypialni po dresy i zwykły t-shirt i poszedłem do łazienki, robiąc wieczorną rutynę. Po kilkunastu minutach leżałem już w łóżku, myśląc o dzisiejszej rozmowie.

I jak na razie wrażenia? 😊

Świat jest głuchy | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz