Tak jak się spodziewała tamtego dnia, podczas którego w życie weszło nowe rozporządzenie, Eriksen dołożył jej pracy w postaci przejęcia wszystkich obowiązków asystenckich, jakie do tej pory sprawował Martin – nie Marty, choć Eriksen uparcie tak właśnie go nazywał – Sheeran. Chociaż zakres kompetencji pozostawał ten sam, to jednak pracy było znacznie więcej, gdyż Dean Thomas w całej swojej karierze nie miał żadnej przerwy w pracy i tym samym większość jego raportów polegała na opisywaniu nie tyle akt sprawy, co faktycznych działań w terenie. Ponadto praca z Thomasem po zdarzeniach, które miały miejsce we wrześniu nie należała do najprzyjemniejszych. Mimo, iż były Gryfon darował sobie wszelkie docinki i wypytywanie Pansy o jej koligacje rodzinne i kontakty ze Śmierciożercami, to jednak nie należał do grupy najłatwiejszych ludzi, z jakimi przyszło jej pracować. Nieustannie się irytował o wszystko i o nic w zasadzie, co tylko sprawiało, że Pansy szczerze tęskniła za przebywaniem z Potterem w jego gabinecie – co prawda wciąż mogła to robić, bo wszelkie czynności niewymagającej jej aktywnego uczestniczenia, wykonywała w gabinecie Harry'ego, ale jednak czasami musiała spędzić te parę godzin u Thomasa i zazwyczaj ich wspólna praca nie kończyła się zbyt pomyślnie. W ostatnich dniach bywała zmęczona do tego stopnia, że czasem nawet nie miała ochoty, by odpowiedzieć Potterowi na jego niezbyt udany żart czy retoryczne pytanie, na które z reguły odpowiedzi nie potrzebował, ale jednak Pansy wiedziała, że zadawał je na głos po to, by sprowokować ją do dyskusji.
W zasadzie Pansy nigdy nie sądziła, że przyjdzie taki dzień, gdy z uśmiechem na twarzy będzie wchodziła bez pukania do gabinetu Harry'ego Pottera. A jednak po pół roku wspólnej pracy, niejednokrotnym zostawaniu po godzinach, uzupełnianiu wspólnie dokumentacji i kalendarza, wspólnych milczący obiadach – które były ulubioną częścią dnia Pansy, ponieważ nie musiała już chodzić do sali konferencyjnej i wysłuchiwać tych wszystkich plotek i głupot wygadywanych przez jej współpracowników – stworzona przez ich dwójkę relacja wydawać by się mogła niemalże przyjazna – a przynajmniej znośna. Nawet jeśli Harry wciąż momentami popadał w melancholijne nastroje i czasem niewiele mówił, to jednak wyczuwalna była jego sympatia i serdeczność wymierzona w jej stronę. A Pansy nie mogła narzekać na jego zachowanie, bo zwyczajnie jej ono odpowiadało. Ceniła sobie brak zbędnych pogaduszek na tematy nieistotne, brak plotek czy choćby to, że nie musiała już dzielić przestrzeni z Romildą Vane, która irytowała ją wiecznymi zaczepkami i próbą wciągnięcia w trywialną dyskusję. Doceniała to, że podobnie jak w przypadku Eriksena, Pansy nie musiała się silić na życzliwość, a wystarczało to, że wykonywała rzetelnie swoje obowiązki, a jej praca była efektywna. Choć niejednokrotnie musiała przyznać, że bycie po prostu miłą osobą, zdecydowanie lepiej wychodziło jej w towarzystwie Pottera – co dla niej samej było odrobinę dziwne.
Dopiero jednak pod koniec listopada Pansy naprawdę dostrzegła, jak zaskakująco swobodnie czuje się w towarzystwie Harry'ego Pottera. Ze stukotem szpilek, w swojej ulubionej oliwkowej, eleganckiej szacie wkroczyła do gabinetu Pottera, niosąc w dłoniach dwie filiżanki aromatycznie pachnącej, świeżo zaparzonej kawy. Tego dnia nie musiała współpracować z Thomasem, z którym na porządku dziennym przeszła do nieustannych sprzeczek i podważania jej kompetencji; tak dla odmiany. Poniekąd była w stanie zrozumieć, iż Auror prawdopodobnie trochę tęsknił za wiecznie uśmiechniętym i niezdarnym Sheeranem, ale akurat ona nic na to nie mogła poradzić. Nawet przecież nie prosiła o to dodatkowe poszerzenie obowiązków, choć ze względu na premię nie byłaby w stanie tak po prostu zrezygnować z nadmiaru pracy.
To, co jednak zastała w gabinecie Harry'ego Pottera, przekroczyło odrobinę najgorsze sny nienagannej perfekcjonistki – wszędzie panował istny chaos i aż ciężko jej było uwierzyć w to, że owa rzecz stała się w przeciągu nocy, którą prawdopodobnie Potter spędził właśnie w tym gabinecie, jak wywnioskowała po widoku jedzenia na wynos na jego biurku i rządu złożonego z czterech filiżanek. Na podłodze i obydwóch biurkach walały się stosy papierów i otwartych teczek, z których wypadały nie tylko luzem kartki, ale i fotografie. Niektóre szuflady w potężnych, dębowych meblach były otwarte na oścież i nie wiadomo, z jakiej przyczyny, ale w powietrzu unosił się dym w kolorze gumy balonowej z przedziwnych srebrnych kaganków, a na fotelach, na których zazwyczaj siadali odwiedzający, była sterta sowich piór.
CZYTASZ
WHERE TO FIND THE SLYTHERIN'S HEART
FanfictionPansy Parkinson zawsze myślała, że los jej ewidentnie nie sprzyja. Z pozoru jej życie wydaje się być całkiem poukładane i szczęśliwe. Pracuje jako asystentka ds. administracyjnych w Biurze Aurorów, pod samym nosem Harry'ego Pottera, wynajmuje niewi...