Rozdział 4 - ,,Bo mi tu zamarzniesz"

817 50 32
                                    

~~~~~~~
Po misji
~~~~~~~

Toby wrócił do rezydencji zmęczony i brudny z krwi i błota. Masky jednak był w takim samym stanie jak młodszy brunet.
Z tym, że on miał zdarte kolano, a 20-latek nie..
Mimo, iż nastolatek nie czuł bólu, Tim uważał, że trzeba mu to opatrzyć.

- O matko, ale jestem zmęczonyy! - Toby rzucił się na kanapę.
- Chodź - starszy wyciągnął do niego rękę. Ten spojrzał na niego zdziwiony.
- Jak to? Gdzie?
- Opatrzyć ci to - stwierdził stanowczo, patrząc na jego zranione kolano.
- Tsk.. Nic mi nie będzie - odrzekł na to i się lekko zaśmiał.
- Nie dyskutuj, tylko chodź - złapał go za rękę i podniósł idąc z nim na górę - do łazienki. Tam było wszystko - apteczka, woda, światło.
Toby jednak nadal się upierał, że nic mu nie będzie.
- Masky, ja naprawdę tego nie potrzebuje. Poradzę sobie, zapewniam cię - odezwał się, gdy wchodzili po schodach. Ten go jednak nie słuchał. Szybko wszedł do łazienki i posadził go na toalecie. Sam znalazł apteczkę i podniósł jego nogę, żeby opatrzyć mu ranę na kolanie.

Trochę się z tym pomęczył, bo młodszy ciągle miał tiki, przez co raz przykleił mu plaster źle.
Dopiero po 10 minutach udało mu się wszystko zrobić. Młodszy wstał i wyszli z łazienki.
- Hej, Masky.. Skoro już się przyjaźnimy i tak dalej.. Właściwie znowu.. To mogę dziś u ciebie spać? - spytał nieśmiało Toby.
Ten lekko rozszerzył oczy. Nie spodziewał się takiego pytania..
- Euh.. Co.. - mruknął i na niego spojrzał.
- No.. to.. Ale jeśli nie chcesz to rozumiem - mruknął i uśmiechnął się sztucznie. Kiedy miał już wchodzić do swojego pokoju, poczuł, jak starszy łapie go za rękę.
- Nie chodzi o to, że nie chce.. Po prostu nie spodziewałem się, że o to zapytasz.. - odwrócił wzrok.

Toby się lekko uśmiechnął.
- Sorki.. no i.. dzięki - odparł, po czym wszedł do swojego pokoju.
Wziął piżamę i poduszkę, po czym przeniósł się z tym do Masky'ego.

- Możesz to położyć na kanapie - stwierdził wskazując na kanapę w rogu swojego pokoju. Wtedy brunet się trochę zawiódł.. Liczył na to, że będą spali razem..
No cóż..
- Jasne - mruknął i położył swoje rzeczy, gdzie starszy mu kazał.
Potem usiadł obok niego na łóżku

- No.. Jest 17, możemy coś porobić - odparł.
- Mhm, racja - przyznał, na co chłopak się uśmiechnął.
- Noo.. To idziemy na jakiś spacer czy coś? - zaproponował. Ten wzruszył ramionami.
- W sumie możemy - odparł. Wtedy brunet od razu wziął go za rękę i poszedł z nim do wyjścia. Tak się cieszył, że znów będą spędzać czas.. Jak przyjaciele..
Był również z siebie dumny, że odważył się zapytać.

Wyszli z rezydencji, a Toby wyszedł na prowadzenie.
- Ej, czekaj młody.. - mruknął Tim przyspieszając kroku, żeby za nim nadążyć - nie spieszy ci się nigdzie, nie? - spytał.
Ten pokręcił głową ze śmiechem.
- Nie, spokojnie - zapewnił go - po prostu sobie pochodzimy.. A później wrócimy, zjemy kolacje, umyjemy się i do spania - uśmiechnął się pod nosem na to co powiedział. Traktował to, jak nocowanie u kogoś, kto mieszka bardzo daleko od niego, choć w rzeczywistości mieli pokoje praktycznie obok siebie. Rzecz w tym, że Toby bardzo rzadko bywał w pokoju starszego prøxy, chciał wiedzieć jak to u niego jest.

- Hm... A może pójdziemy do miasta? - zaproponował nagle Masky, na co brunet od razu na niego spojrzał.
- Do miasta? - spytał zdziwiony.
- Tak. Pochodzić sobie, zjeść coś... Poza tym, muszę kupić fajki - odparł, na co Toby kiwnął lekko głową.
- Możemy iść - przyznał.
- No to chodź - starszy się lekko uśmiechnął i znów zaczęli iść.

Niedługo później znaleźli się w mieście.
Było dużo ludzi, w dodatku już się ściemniło, przez co było bardzo ładnie.
Chłopaki chodzili po chodniku mijając innych ludzi. Wraz z tym, że zrobiło się późno, zrobiło się także zimno, przez co Toby w pewnej chwili zaczął zgrzytać zębami.

- Ej, to ja skoczę po te fajki, okej? - zwrócił się do młodszego. Ten pocierając ramiona kiwnął głową.

Chwilę stał przed sklepem z alkoholem i tego typu rzeczami, w końcu, chyba dwie minuty później, poczuł, jak ktoś zakłada mu na ramiona ciepłą kurtkę.

- Bo mi tu zamarzniesz - zaśmiał się Masky z tyłu niego.
Ten również się lekko zaśmiał, nadal zgrzytając zębami.
Starszy zaczął nagle się rozglądać za jakąś restauracją, aby rozgrzać bruneta.
W końcu ujrzał jakąś.
Szybko złapał chłopaka za rękę i się z nim tam skierował.
- Ale masz ciepłą rękę.. - usłyszał nagle, na co się lekko uśmiechnął.

W końcu doszli, od razu gdy weszli, usiedli na miękkich, czerwonych kanapach. 
Toby od razu się do niego przytulił, na co ten odwzajemnił.
- No już.. Zamówić ci burgera? - spytał, na co chłopak kiwnął głową.
- Jesteś bardzo miły..
- Drobiazg. Ee, kelner?! - zawołał. Po chwili podeszła do nich młoda blondynka, aby przyjąć ich zamówienia.
- Tak?
- Y, tak.. My poprosimy dwa duże burgery [nazwa] - powiedział, patrząc jak dziewczyna wszystko notuje.
- Coś do picia? - spytała.
- Cole! - zawołał Toby.
- To cole i piwo [nazwa] - dopowiedział. Ta odeszła do lady, a Tim pogłaskał bruneta.

- jest ci już choć odrobinę cieplej? - spytał. Ten wtulił się w niego troszkę mocniej i spuścił lekko wzrok.
- Troszeczkę.. Ale nadal mi okropnie zimno.
- Ciepłe jedzenie cię rozgrzeje
- A zamówiłeś mi ciepłą cole? Znaczy.. Żeby nie była z lodówki..
-... Kurwa.. - klnął pod nosem i szybko wstał podchodząc do lady.
Toby w tym czasie ubrał na siebie ciepłą kurtkę Tima. Było mu odrobinę lepiej. W końcu mężczyzna wrócił.

- Zaraz dostaniesz. Oboje dostaniemy - stwierdził znów siadając obok niego - a ta kurtka... nie jest na ciebie za duża?
- Ważne, że jest mi ciepło - spojrzał na niego.
- Czyli już nie muszę cię przytulać? - zaśmiał się lekko.
- Nie. Jasne, że musisz - stwierdził uśmiechając się.
- No dobrze - odparł, po czym znów go do siebie przytulił.

~~~~~~~~~~~~~~
30 minut później
~~~~~~~~~~~~~~

W końcu przyszło im ich jedzenie. Toby'emu już było cieplej, z czego starszy był zadowolony.
- W końcu.. Czekałem na nie - odparł młodszy wgryzając się w ciepłego, soczystego burgera, na co Masky się zaśmiał.
- Nie tylko ty - stwierdził.
- Musieliśmy na nie czekać dłużej, niż na napoje...
- Dziwisz się? Tak jest w restauracjach albo ogólnie knajpach. To twój pierwszy raz, czy jak? - zapytał i na niego spojrzał.
- Euh.. Jakby.. Znaczy, jak byłem mały, to chodziliśmy z Lyrą i mamą, ale to było dawno.. - mruknął spuszczając wzrok.
Po chwili poczuł rękę Masky'ego na ramieniu.
- Przykro mi..
- Nie powinno. Nie ważne.. Jedz, bo ci wystygnie - uśmiechnął się lekko.

Gdy skończyli opuścili lokal i szybko wrócili do domu.
- Będę chory... - oznajmił rozpaczliwie Toby już praktycznie przed rezydencją.
- Nie będziesz - zapewnił starszy, po chwili weszli i skierowali się szybko na górę.

Chcę, Abyś Mnie Pokochał.. || TicciMask || W Trakcie Pisania Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz