Stałem i o mało jej nie przypierdoliłem, gdy obserwowałem rozgrywającą się przede mną scenę. Właśnie szliśmy z Erenem na trening przed śniadaniem, gdy napatoczyła się moja krewna i sztucznie się do niego szczerzyła rozmawiając z nim. Stałem dwa kroki dalej, obserwując ich i widziałem, jak Eren co chwilę na mnie spogląda, jakby chciał się upewnić, że nie uciekłem. Jakbym w ogóle miał uciec. Czy tego chciałem czy nie, zaczęło mi zależeć na tym dzieciaku.
-Wiesz Eren, myślę, że powinieneś zostać przez jakiś czas ze mną. Nie możesz cały czas przeszkadzać Leviemu.
No krew mnie zaleje. Czy ta dziewczyna straciła rozum i nie wie co mówi? Chyba tak. A czy on mi przeszkadza? Nie. No właśnie! W zielonych oczach coś dziwnie zabłysło. Coś jak... poczucie winy? Spojrzał na mnie i zauważyłem minimalne zmiany na jego twarzy, które tylko ktoś uważny mógł zauważyć. Ktoś, kto tak jak ja obserwował go uważnie, chcąc ochronić go przed wszystkim co mogłoby go skrzywdzić. Spuścił ledwo zauważalnie głowę i wiedziałem, że ma zamiar się zgodzić. Woli sam cierpieć niż przeszkadzać innym. Jeny, co za dzieciak. Czas bym wkroczył do akcji. Podszedłem do nich i położyłem dłoń na ramieniu kuzynki, która spojrzała na mnie z uśmiechem zdradzającym jej lekki niepokój, po czym podniosłem dzieciaka na ręce, delikatnie go do siebie tuląc.
-Gdyby mi przeszkadzał, wysłałbym go by posprzątał całą bibliotekę i lochy, żeby mieć go z głowy. Przestań grać, że ci na nim zależy, to żałosne. Sam się nim zajmę. Nie zbliżaj się do niego, tylko mu szkodzisz.
Ostrzegłem ją tak cicho, by nikt kto przechodził obok nie mógł tego usłyszeć, ale jej czarne oczy rozszerzyły się w szoku i zarumieniła się. Widziałem jak szok malował się na jej twarzy a usta otwierają się w ramach protestu.
-Nie masz pojęcia co on zrobił.
Syknęła, patrząc na mnie spode łba. Prychnąłem, przytulając głowę Erena do mojej piersi, tak, by jedno ucho zasłaniała moja klatka a drugie moja dłoń. Poczułem dotyk jego małych łapek na mojej dłoni, ale nie protestował, nie wyrywał się. Jakby tylko chciał poczuć ciepło mojej skóry. Jakby chciał mieć pewność, że wciąż tu jestem i nie zniknę.
-Ja w przeciwieństwie do niego, jestem mordercą. Jeśli nie masz zamiaru traktować go normalnie tylko jak potwora, to nie zbliżaj się do niego. Skrzywdź go raz jeszcze, a zabiję cię.
Odparłem i odwróciłem się na pięcie, odchodząc razem z Erenem jak najdalej od tej sztucznej laski. Pff. I ona niby jest moją kuzynką? Dlaczego los mnie tak pokarał? Eh... Usadziłem dzieciaka pod drzewem i sam zająłem miejsce naprzeciw niego. Wiedziałem, że chcąc nie chcąc muszę z nim porozmawiać. Nie mogę pozwolić żeby za cokolwiek się obwiniał, ani żeby czuł się źle. Zastanawiałem się jak mam przeprowadzić rozmowę, ale on sam przerwał panującą między nami ciszę i zaczął mówić.
-Jeśli nie chcesz, nie musisz się mną zajmować.
Powiedział, skubiąc źdźbło trawy przed nim. Był wyraźnie zdenerwowany. Spojrzałem na niego uważnie. Zaskoczył mnie. Jest zdecydowanie zbyt dojrzały jak na swój wiek i bardzo często zaskakiwał mnie czymś nowym, szczególnie swoją inteligencją.
-Chcę. Ja cię nie opuszczę. Nigdy. Nie słuchaj ludzi którzy mówią ci, że jesteś zły, bo nie jesteś. Jesteś wyjątkowy i ja zawsze będę trwać przy tobie. Ochronię cię.
Zapewniłem go mając nadzieję, że to wystarczy. Nie wiedziałem co jeszcze mam mu powiedzieć. Spojrzał na mnie badawczo swoimi oczami o niezwykłej barwie i po chwili jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Odetchnąłem z ulgą widząc, że pomogło. Dotarło do niego to, co chciałem mu przekazać. Wstałem i rozejrzałem się, kładąc przyniesiony przez nas bidon na ziemi w cieniu drzewa, by woda dłużej pozostała przyjemnie chłodna, po czym schyliłem się.

CZYTASZ
Opiekun
FanfictionLos łączy życia dwóch osób - małego Erena i dopiero co wchodzącego w dorosłość Levi'ego. Ackerman zmuszony zostaje wziąć dzieciaka pod swoje skrzydła i pomóc mu dorosnąć, ale co chwilę jest zaskakiwany przez swojego podopiecznego. W końcu Eren wyjeż...