Część 5

53 1 0
                                    

POV Oliwer

Znowu obudziłem się w tym pojebanym świecie z chrapaniem tego idioty obok. Ta sama codzienna rutyna tylko z jedną różnicą... Kolejną zmianą szkoły. No cóż... Miejmy to już z głowy. Zwlokłem się z łóżka, aby złapać za pierwsze lepsze ciuchy i pójść do łazienki żeby wyglądać choć trochę stosownie. Po drodze oczywiście mało się nie zabiłem przez dzieciaki uciekające przed jedną z wychowawczyń, aby tylko nie iść do szkoły choć doskonale wiedziały że im to nie wyjdzie. Ogarnołem się i poszłem w stronę stołówki. Chwytając pierwszy owoc który wpadł mi pod rękę wyszłem z niej, żeby uniknąć panującego w niej haosu. Narzuciłem kurtkę i plecak na jedno ramię mówiąc opiekunce, że wychodzę do szkoły. Idiotyczne zasady, no kurde gdzie niby miałbym zamiar iść o jebanej 07:45 rano?!

Wyszłem z domu dziecka i zacząłem iść główną drogą w kierunku tej nowej szkoły. Tak właściwie to tylko tyle wiem co do jej położenia. Taa... Jak się nie spóźnię to będzie jakiś cud. Mogłem jednak kogoś ze sobą wziąść tylko niby kogo skoro nikogo nie znam jak narazie. No nic... Zostało mi szukanie.

Po parudziesięciu minutach krążenia w tą i spowrotem w końcu udało mi się znaleźć pomarańczowy budynek. Stałem przed jego wielkimi drzwiami. No to cóż czas znaleźć moją kochaną klasę. Sprawdziłem godzinę i weszłem do budynku. Gdy znalazłem sekretariat było już dobrze po ósmej. No... Na to że zdąrzę na pierwszą lekcję nie mam co liczyć. Weszłem do środka i zabrałem swój kluczyk od szafki oraz plan lekcji. Wyszłem z pomieszczenia i nagle rozległ się dzwonek na przerwę. Okay... W takim razie moja klasa ma teraaz... - Wychowawcza powiedziałem sam do siebie sprawdzając plan, który dopiero dostałem. Trochę luzu na początek ale przy okazji tysiąc pytań o to kim jestem, skąd jestem i co tylko. Po prostu zajebiście. Zaczołem iść w kierunku klasy w której zaraz ma się odbyć lekcja. Popratrzyłem ponownie w tym dniu na telefonem i coś czuję, że to nie będzie ostatni raz jak to dzisiaj zrobie, strasznie nudne osoby. Klasowy "artysta" coś szkicuje, trzy psiapsiółeczki obgadujące dwie inne za ich plecami, oczywiście ta grupka osóbek myślących jacy to oni zajebiści i cztery plotkary, a w tym wszystkim jeszcze dwie inne dziewczyny, które chyba jako jedyne jeszcze nie zwróciły na mnie uwagi będąc zbyt zajęte wspólnymi żarcikami. One jako jedyne odstają od innych i trochę przyciągają moją uwagę. Mam nadzieję że uda nam się zaprzyjaźnić nie wątpię że byłoby ciekawie. Zadzwonił w końcu dzwonek i wszyscy zaczeli się pchać do wejścia. Nie no idźcie przodem nie mam zamiaru się pchać jak zwierz. Gdy udało mi się w końcu wejść do środka klasy próbowałem znaleźć jakieś miejsce. Jedyne wolne było koło jakiegoś blondaska, widać w sumie że typ fuck boya. Podeszłem do jego ławki i zajołem miejsce bez słowa. W końcu wszedł do środka nauczyciel, który miał być przez resztę roku moim wychowawcą. Facet około 40, wysoki, czarnowłosy i dość postawny, stawiam że nauczyciel wf.

- Klaso, doszedł do nas nowy uczeń. Przedstawisz się nam?

- A pan nie może za mnie tego zrobić? Przecież już mnie pan zna.

- Nalegam.

- Oliwer. Oliwer King, tyle wystarczy.

Nauczyciel wrócił do swojego gadania a ja rozglądnołem się po klasie. Spostrzegłem w klasie miejsce dwóch dziewczyn z korytarza i na moje nieszczęście jedna z nich mnie zauważyła, to była szatynka średniego wzrostu z szarymi oczami, ubrana zwyczajnie nie rzucając się z tłumu w oczy. Obok niej siedziała wysoka blondynka z... piwnymi bodajże oczami, ubrana podobnie do jej przyjaciółki, raczej nie lubiały skupiać na sobie większej uwagi. W końcu po 45 minutach ględzenia nauczyciela zadzwonił dzwonek i mogłem się ulotnić od blondaska. Zeszłem do następnej klasy i podparłem jedną ze ścian, gdy jednak postanowiłem zagadać do tych dziewczyn z klasy. Właśnie staneły przy oknie naprzeciwko mnie więc raz kozie śmierć.

Odległa przyjaźńWhere stories live. Discover now