{03}

66 6 6
                                    

Podniosłem się jak poparzony i spojrzałem gwałtownie w stronę brązowych drzwi mieszkania. Sam nie wiedziałem nawet kiedy na mojej twarzy zawitał szeroki uśmiech, doskonale wiedząc, że zaraz zobaczę mojego kochanego chłopaka i nie myliłem się. Kilka sekund później zza ciemno brązowych drzwi zauważyłem ciemną czuprynę Bartka, który równie z wielkim zadowoleniem wszedł do mieszkania, trzymając w dłoni białą reklamówkę. Wstałem z wygodnego mebla chcąc przywitać się z moim chłopakiem i w jednej chwili poczułem bardzo wyraźny, dobrze znany mi zapach mięsa, który pobudził mój żołądek do wyśpiewania smutnej serenady.

- Kebab? - zrezygnowałem z przywitania i po prostu zapytałem, kilka sekund później rozumiejąc, że niepotrzebnie to zrobiłem. Stanąłem przed chłopakiem, który dopiero co zamknął za sobą drzwi i zastanawiałem się, czy moje pytanie bardziej wypowiedziałem w szczęściu, czy bardziej rozczarowaniu.

- Wystarczy Bartek. - rzucił żartem zupełnie w jego stylu, jednocześnie podnosząc swoją brew, na co nie zareagowałem inaczej, jak lekkim chichotem. - Chyba, że jestem aż tak bardzo smaczny. - dodał i schylił się nieco, by złączyć nasze wargi w niezwykle krótkim pocałunku. To już nie było w jego stylu.

- Martwię się o twoją dietę. - wytłumaczyłem szybko i z uwagą obserwowałem chłopaka, który wyminął mnie, pośpiesznie kierując się w stronę pustych blatów kuchni.

- Moją dietę? - zapytał niezwykle rozbawiony, nawet nie spoglądając się za siebie. - Może znowu do niej wrócę, jak zapiszę się na siłownię. - kontynuował, już tym razem kładąc plastikowy worek z jedzeniem na ciemny blat. 

Ja w tym czasie podszedłem powoli bliżej niego i stęskniony za jego zawsze rozgrzanym ciałem, delikatnie wtuliłem się w jego plecy, automatycznie zamykając oczy. Bartuś na chwilę przerwał swoje zajęcie rozpakowywaniem jedzenia, lecz gdy nie wyczuł żadnego ruchu z mojej strony, po prostu do niego wrócił. 

- Jak minął twój pierwszy dzień w pracy? - zapytałem czule nie odrywając głowy od jego niebieskiej koszulki, przesiąkniętej zapachem smarów i benzyny. W czasie szukania odpowiedniego mieszkania, okazało się, że jeden z naszych dawnych znajomych jest właścicielem warsztatu samochodowego, będącego w tym mieście i chętnie przyjmie Bartka do pracy. Bardzo nas to ucieszyło, jeden kłopot mniej. 

- Bardzo dobrze - czułem, że się uśmiechnął - trudno było znów wrócić do pracy mechanika, ale Kuba nic się nie zmienił i zatroszczył się o mnie.

- Musimy się z nim spotkać. Dawno go nie widziałem.

- Masz rację skarbie. - westchnął dziwnie i ruszył się, więc oderwałem się od niego na chwilę. Obserwowałem jak powoli odwraca się w moją stronę i spogląda na moją twarz miło się uśmiechając. Poczułem jak jego tęczówki co raz bardziej zatapiają się w moim stęsknionym wzroku, pragnąc czegoś więcej. Jednak on nie zrobił nic, oprócz położenia swoich dłoni na moich dość zarumienionych policzkach. - A jak poszło tobie? - nagle zapytał, a ja zamrugałem kilka razy próbując przyswoić jego słowa.

- Dobrze. - uśmiechnąłem się przelotnie, chcąc wrócić do tamtej magicznej chwili, jaką była zwykła cisza i o dziwo, tak się stało. Jeszcze przez kilka sekund spoglądaliśmy sobie czule w oczy, a dla mnie czas nagle stanął w miejscu.

- Kocham Cię najmocniej na świecie. - usłyszałem cichy, niski szept i w jednej chwili całe moje ciało pokryła jedna wielka warstwa gęsiej skórki. Nagle poczułem się bezpiecznie, cieszyłem się, że w końcu znalazłem tą jedyną osobę, przy której byłem w pełni szczęśliwy, mimo nieprzyjemnych wydarzeń z przeszłości.

- Ja Ciebie też.. - odpowiedziałem równie cicho, lecz mój głos nie był tak niski jak ten szatyna. Zamknąłem lekko oczy, gdy nagle głowa chłopaka przybliżyła się do mojej i chwilę później poczułem jego wargi na moim czole. 

Kochanie, to nie tak!  || PlageuuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz