Wycierając dopiero co umyte dłonie o kawałek papieru kuchennego, skierowałem swój wzrok w górną część ściany, gdzie fizycznie powinien znajdować się zegar. Jednak jedyne co zauważyłem to czysty, biały róg sąsiadujących ze sobą ścian. Skrzywiłem się nieco i nie tracąc nadziei rozejrzałem po każdej ze ścian salonu, ale po zegarze nie było nawet śladu.
Westchnąłem ciężko chcąc wyciągnąć telefon z kieszeni dresów, lecz również jego nie znalazłem na swoim miejscu. Wtedy przypomniało mi się, że przecież zostawiłem go na rogu ciemnego kuchennego blatu. Bez wahania odwróciłem się, sięgnąłem po urządzenie i odblokowałem je, by sprawdzić godzinę. Według niej, Bartek powinien niedługo wrócić. Nie ukrywam, że stęskniłem się za nim po tak wyczerpującym dniu. Kliknąłem w zieloną ikonkę wiadomości, chcąc wysłać mu coś miłego, albo po prostu upewnić się, czy wszystko w porządku, lecz w ostatnim momencie zrezygnowałem. Może akurat prowadzi samochód? W takim czy innym razie, nie będę mu przeszkadzał.
Zrezygnowany odłożyłem telefon na swoje poprzednie miejsce i w ciszy oparłem się jedną dłonią o kant świeżo wytartego blatu. W zupełnej ciszy obserwowałem idealnie ułożone rzeczy na ciemnych meblach, zastanawiając się jak długo utrzymam taki porządek. Westchnąłem ciężko, zamyślając się. O czym konkretnie? Zarówno o wszystkim, jak i o niczym.
Zaczynając od tego, jak bardzo ta cała przeprowadzka dała mi wiele radości i może pomyślałbym o tym nieco dłużej, lecz niedługo później przewinęła mi się myśl o tym jak wielkiego pecha musiałem mieć, by spotkać Pawła na zakupach. Natychmiast zrobiło mi się niedobrze. Z drugiej strony, może i lepiej, że był to akurat on. Gdybym spotkał Łukasza, Bóg wie co bym zrobił. Pewnie stałbym z naciągniętym kapturem na głowie udając, że nie słyszę, lub niczym kierowca F1 popędziłbym w głąb sklepowych półek zbytnio nie uważając na zakrętach. A nawet gdyby los chciał, żebym musiał z nim rozmawiać - nie wysłowiłbym się. Cóż, będę musiał o tym jak najszybciej zapomnieć, to był tylko jednorazowy wyskok, znaczy się, mam taką nadzieję.
W końcu moje myśli, zaczęły krążyć wokół obiadu, który dziś udało mi się zrobić; o dziwo bez żadnych strat. Naprawdę myślałem, że pójdzie mi gorzej. Nie żeby ugotowanie ziemniaków i smażenie kotletów było czymś trudnym, ale samo pilnowanie czasu i dodawanie składników jest stresujące, mimo tego, że w przepisie jest wszystko dokładnie podane. Jednak życie nauczyło mnie dziś, że zawsze może zdarzyć się coś zupełnie niespodziewanego. Kończąc moje rozmyślanie, w końcu uśmiechnąłem się głupio do siebie, na myśl o tym, jaką Bartek będzie miał minę, gdy po ciężkim pracowitym dniu, jego kochający chłopak podsunie mu pyszny własnoręcznie zrobiony obiad.
Nagle dobrze znany dźwięk melodii przywrócił mnie do świata żywych. Jak poparzony, odwróciłem się za siebie i szybko chwyciłem w dłoń swój telefon mając wielką nadzieję, że to mój chłopak. Jednak moja cała euforia momentalnie znikła gdy w górnej części ekranu przeczytałem, krótkie "mama". Nie wiem dlaczego, ale odkąd się wyprowadziliśmy, nie mam ochoty rozmawiać z tą kobietą. Może to przez moje wyrzuty sumienia? W końcu została sama.
- Cześć mamo. - przywitałem się krótko, zaraz po odebraniu połączenia, a sekundę później usłyszałem wesołe krzyki z drugiej strony. Spodziewałem się tego, od wyjazdu w ogóle nie rozmawialiśmy.
- Cześć skarbie, dlaczego tak długo się nie odzywałeś? - Uwielbiam tego typu powitania, potrafią zepsuć cały dzień w sekundę. Pokręciłem oczami niezadowolony, bo z tego co wiem to ostatnio ona nie odebrała mojego telefonu.
- Wiesz, musiałem odetchnąć po tym wszystkim. To nie jest takie łatwe. - zrezygnowałem z jakiegokolwiek wyskoku na jej temat, tym razem to przemilczę.
CZYTASZ
Kochanie, to nie tak! || Plageuu
FanfictionUwaga drogi czytelniku! Zanim zaczniesz czytać tę jakże porywającą książkę, musisz wiedzieć, że czekają cię jeszcze dwie poprzednie części tej zwariowanej historii! Serdecznie zapraszam! 💕 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Od tamtych pamiętliw...