Rozdział 8 || Opowieść Ahsoki

90 9 6
                                    

Jeszcze tego samego dnia, Obi Wan zaprowadził Lunę do Ahsoki. Togrutanka akurat kończyła swój popołudniowy trening. Wyłączył swoje miecze i uśmiechnęła się do dziewczyny.

- Cześć Luna – zaczęła przyjaźnie. – Co cię tu sprowadza?

- Myślę, że powinna wiedzieć, jak ocaliłaś jej ojca od okropnego błędu – odpowiedział Obi Wan.

Uśmiech Ahsoki szybko zbladł.

- Jasne – odparł szybko i usiadła na parapecie okna. – Siadaj młoda.

- Zostawię was same – powiedział Obi Wan i szybko wyszedł.

Luna, trochę zmieszana, usiadł koło Ahsoki.

- O jakim błędzie mówił Obi Wan?

- Zapewne wiesz już, że Leroun próbowała wszystkich oszukać i przez nią Sik nie chciał się wcześniej zbadać?

- Tak?

- Zatem oszczędzę ci pogadanek o badaniach i wynikach, bo te znasz.

Luna machnęła ręką.

- Nieważne. Dawaj z tą opowieścią!

***

Rok i pare miesięcy przed narodzinami Luny

Kira weszła do apartamentu Anakina i Padme, gdzie małżeństwo już na nią czekało. Była też również Ahsoka, która bawiła się z dziećmi.

- I jak? – spytał Skywalker.

- Od otrzymania wyników, nie poznaje Sika. Praktycznie całe dnie spędza na kanapie, oglądając w kółko ten sam serial. Nie rozmawia ze mną ani z kimkolwiek. Praktycznie nic nie je. Nawet dzwonili do mnie z Senatu i pytali się czy nie jest chory. Udało mi się wcisnąć jakąś bajeczkę o ciężkim przypadku grypy, ale czuję, że to pomoże tylko na krótką metę.

- Ktoś musi z nim porozmawiać – powiedziała Padme. – Nie wiadomo, co mu wpadnie do głowy.

- Zajmę się tym – wtrąciła się nagle Ahsoka. – Wy może jeszcze pogadajcie.

- Sik jest uparty – odparła Kira.

Togrutanka uśmiechnęła się.

- To wtedy skorzystam z perswazji i rozsądku. To jest perswazja – podniosła jedną zaciśniętą pięść – a to jest rozsądek – podniosła drugą.

Anakin i Kira przewrócili oczami.

- Widać, że twoja szkoła – odparł kobieta, gdy Ahsoka wychodziła z mieszkania.

Togrutanka dotarła na miejsce parę minut później. Sik nie było jednak na kanapie, gdzie, według Kiry, powinien być jej mąż.

- Sik! – zawołała dziewczyna. – Gdzie jesteś? Rycerzyk chcę ci pomóc.

Nagle rozległ się cichy hałas, jakby brzdęk, a potem dość głośny szloch. Togrutanka automatycznie położyła dłonie na rękojeściach mieczy i poszła do łazienki, skąd dochodziły hałasy. Szybkim ruchem otworzyła drzwi i zamarła.

- SIK! – wrzasnęła przerażona.

Łowca siedział na zimnej podłodze wśród odłamków pękniętego lustra. Mężczyzna trzymał jeden z kawałków szkła niebezpiecznie blisko szyi.

Ahsoka zrobiła krok naprzód, ale Sik tylko przybliżył odłamek do skóry.

- Nie podchodź! – krzyknął przez łzy.

Togrutanka cofnęła się i kucnęła.

- Spokojnie Sik. Odłóż to szkło. Zrobisz sobie krzywdę.

- O to chodzi! Zabiję się, a Kira znajdzie sobie kogoś lepszego na moje miejsce.

- Bzdura. Wiesz, że ona cię kocha nad wszystko i nie mogłaby spojrzeć na innego.

- Daruj sobie te psychologiczne gatki! Co ze mnie za partner, który nie może dać swojej wybrance ukochanego dziecka? Co ze mnie jest też za mężczyzna? Jestem tylko czymś, co mężczyzną miało być, ale okazało się życiową pokraką.

- Nie jesteś pokraką. Masz kochającą żonę, wymarzoną pracę, fajnego brata bliźniaka, miłą szwagierkę, kochanych siostrzeńców, Drake' a i przyjaciół. No i mnie!

- Już mi nie mydl oczu. Wszyscy wiedzą kim byłem: pijakiem, brutalem, egoistą i kimś, kto nie znał słowa litość.

,,Egoistą to w sumie nadal jest", pomyślała Ahsoka, ale zachowała ten komentarz dla siebie. Inaczej mogłaby się polać krew.

- Właśnie. Ty nim BYŁEŚ! Teraz jesteś innym człowiekiem, jeszcze całe życie może być przed tobą z Kirą i waszym dzieckiem.

- Ciekawe, jakim cudem? Jesteś może jakimś cudotwórcą lub genialnym lekarzem?

- Nie, nie jestem, ale zarówno ty i ja, w głębi serca jest wiara, że się w końcu uda. Więc proszę, odłóż to szkło, a my nie zostawimy cię z tym samego. Obiecuję.

Sik milczał przez chwilę, po czym powoli odsunął szkiełko. Ahsoka wykorzystała ten moment i wytrącił mu je z ręki. Wtedy łowca wybuchnął płaczem i z całej siły przytulił Togrutanke.

- Dziękuję... - szepnął mężczyzna.

Ahsoka uśmiechnęła się delikatnie i pomogła mu wstać.

- Chodź, chyba czas na szczerą rozmowę.

W apartamencie, Ahsoka opowiedziała cała historię i wszyscy wyglądali na przerażonych. W końcu Kira wstała z kanapy, zarzuciła ręce za szyję Sika i pocałowała go.

- Jak mogłeś pomyśleć, że mogłabym być z kimś innym?

- Nie wiem – odparł łowca, pociągając nosem.

Kira uśmiechnęła się i pocałowała go w nos.

- Mój słodki idiota.

***

Luna o mało nie upadła, gdy Ahsoka skończyła swoją opowieść. Nie pamiętała, żeby Sik potrafił mieć skłonności samobójcze.

- Teraz rozumiesz? – spytała Togrutanka. – Twój ojciec naprawdę się obwiniał za to wszystko.

- I to miał też na myśli Obi Wan, gdy mówił, że, gdyby nie ty, to nie byłoby mnie i Sika.

- Dokładnie.

- Ale wciąż pozostaje pytanie. Jak ja się urodziłam?

Ahsoka nieco spochmurniała.

- Niestety tego nie wiem. Ale myślę, że ktoś powinien znać odpowiedź na twoje pytania.

Luna zrozumiała, kogo miała na myśli.

- Tak. Chyba muszę w końcu szczerzę porozmawiać z... tatą.

- Odprowadzić cię do wyjścia?

- Nie. Jeszcze pamiętam drogę.

***

Luna szła korytarzem i analizowała wszystkie te opowieści. Poznała swojego ojca z zupełnie nowej strony i... Tak, ojca. Już bez zwątpienia mogła go tak znowu nazywać. Chociaż badania były jednoznaczne, to właśnie Sik ją wychował i zawsze przy niej był. Pamiętała też jak mama kiedyś jej powiedziała, że była zazdrosna, gdy pierwszym słowem małej Luny było ,,tata".

Dziewczyna uśmiechnęła się w duchu, ale, gdy przechodziła koło jednej z sali do medytacji, ktoś się z niej wychylił i wciągnął ja do środka. Ten ktoś zatkał usta Luny ręką, więc nie mogła krzyknąć i wezwać pomocy. Drzwi do pokoju szybko się zamknęły i dopiero teraz dziewczyna do zobaczyła.

To był...

***

Dam dam dam!!!

Ja nie zdawałam sobie sprawy, że tak uwielbiam robić polsatowskie zakończenia. Chyba zacznę robić je częściej *śmiech psychopaty w tle*

Bliźniaki Skywalker 4: Ofiara? || Star WarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz