Podłoga, na której siedział Wiktor była zimna i wilgotna. Nie wiedział gdzie jest, i po której stronie granicy się znajduje. Głucha cisza rozrywała mu głowę a każdy wydany przez niego dźwięk odbijał się echem od ścian. Słyszał swój oddech i bicie serca, opaska przysłaniała mu oczy a związane za plecami ręce coraz bardziej drętwiały. Próbował uwolnić się z więzów ale im bardziej próbował tym bardziej opaski zaciskały się na nadgarstkach. Po kilku próbach Wiktor stracił czucie w dłoniach. To nie był dobry znak, nie wiedział jak długo będzie jeszcze uwięziony, a ból stawał się nie do zniesienia.
W myślach wciąż analizował co właściwie się wydarzyło. Wszystko było jak zwykle, ten sam zleceniodawca, ten sam samochód, to samo przejście graniczne, celnik i towar. Co poszło nie tak? Gdzie popełnił błąd, który nie wykluczone, może kosztować go życie. Próbując zagłuszyć nieprzerwany ból i nieustannie myślał, minuta po minucie przypominał sobie każdy szczegół swojego wyjazdu.
Domyślał się, że gdyby chodziło o przemyt to siedziałby teraz w biurze celnym lub na policji. Więc to nie prawo go dopadło, tylko ktoś prywatnie. Obawiał się, że mógł stracić towar a to by go sporo kosztowało. W duchu liczył, że chodziło tylko o wjazd na teren jednego z tutejszych gangsterów, wtedy może udałoby się jakoś załatwić sprawę bez większych problemów. Dźwięk otwieranego zamka wyrwał Wiktora z koncentracji. Kroki kilku ludzi były słyszalne coraz głośniej. Niestety nikt nie powiedział słowa, więc próby rozpoznania kogokolwiek były zbyteczne. W końcu usłyszał niski męski głos.
-Łysy, tył…
Wiktor znał ten głos ale w natłoku myśli i w dudniącym echu piwnicy nie mógł dopasować go do nikogo ze znanych mu osób. Nie myślał zbyt długo bo poczuł na potylicy lufę pistoletu.
-Jeden zbędny ruch i nie ma cię tak? Tak???
-Tak- szybko odpowiedział usiłując przy tym nie poruszyć się nawet o milimetr.
Jednym ruchem ręki ktoś zdjął mu z oczu opaskę. Pomieszczenie było ciemne, bez okien i drzwi. Wokół stało kilku facetów w ciemnych garniturach. Zanim rozejrzał się po zebranych został podniesiony z podłogi i posadzony na drewnianym krześle. Każdy ruch sprawiał mu ból, a skóra na nadgarstkach zaczynała krwawić. Rozejrzał się po twarzach, które ukazały się przed nim. Nie znał nikogo, co nie ułatwiało sprawy. Już chciał się odezwać kiedy mężczyźni rozsunęli się na boki a jego oczom ukazał się postawny około pięćdziesięcioletni mężczyzna. Wiktor odetchnął z ulgą a po chwili spojrzał na niego pytająco.
-To pan?
-Ja, a kogoś innego się spodziewałeś?
-Nie rozumiem, co się stało? Chce się mnie pan pozbyć? Przecież Paula…
-Moja córka jest dorosła i nie ja będę decydował o tym z kim jest. Nie znaczy to jednak, że jestem wybitnie szczęśliwy z tego, że jest z tobą.
Jego głos był nienaturalnie spokojny jak na tę sytuację. A to znaczyło tylko jedno, on był tu szefem. Pewność jaka od niego biła doprowadzała podwładnych do paraliżu i nikt nie umiał mu się przeciwstawić.
Wiktor próbował zebrać myśli żeby nie palnąć jakiejś durnoty, z tym że nic sensownego nie przychodziło mu do głowy. Sam już nie wiedział co ma myśleć, układał w głowie wszystkie możliwe scenariusze ale nic nie trzymało się kupy.
Kiedy poznał Paulę wiedział, że jej ojciec jeździ do Ruskich po paliwo czasem spirytus, normalna rzecz dla ludzi mieszkających przy granicy. Dopiero kiedy przyjechał do ich domu zrozumiał, że to paliwo i spiryt nie były wożone w litrach tylko w cysternach. Przemyt na dużą skalę przynosił zyski ale też był ryzykowny. Szybko jednak okazało się, że nie jest on wymarzonym mężem dla ukochanej córeczki jedynaczki. Musiał udowodnić, że zapewni jej godne życie. Niestety intelekt nie był mocną stroną Wiktora, owszem, miał jedną bardzo ważną cechę był mężczyzną o niezwykłej umiejętności uwodzenia kobiet. Przystojny i szarmancki zawsze i wszędzie. Urodę miał słowiańską, niebieskie oczy w czarnej oprawie zapadały na długo w kobiecej pamięci, tego dzikiego, trochę chuligańskiego spojrzenia nie dało się zapomnieć. Śniada cera wspaniale kontrastowała z jasnymi krótko ostrzyżonymi włosami. Jego duże wydatne usta stworzone wręcz były do sprawiania kobiecie przyjemności, a ciemny "jednodniowy" zarost dodawał nonszalancji i dojrzałej męskości. Nie było więc dziwne, że Paula tak szybko uległa jego urokowi. Jedną z wad Wiktora była nieumiejętność utrzymania pracy, zawsze było coś nie tak. Ale w tym wypadku musiał się ogarnąć i to szybko. Wszedł w układ z Karolem, ojcem dziewczyny, jedyne co miał robić to pilnować przerzutu towaru przez granicę. Wszystko zawsze było ustawione, celnik polski, celnik ruski, kierowcy. Potrzebny był tylko ktoś kto na miejscu przypilnuje wszystkiego. Tym razem też wszystko odbyło się rutynowo a jednak gdzieś był haczyk.
-Przepraszam szanownego teścia ale co się właściwie stało?- próbował wyszarpnąć się z więzów.
-Ooo, widzę że chłopcu słuch się pogorszył!- Karol mówił tonem tak spokojnym i ironicznym, że Wiktorowi dreszcz przeszedł po ciele- Mały przypomnij panu.
Mały wcale nie był mały, dwumetrowy, łysy facet, był tak szeroki w klacie, że w drzwi wchodził bokiem. Zbliżył się do Wiktora i złapał go za krtań. Nie było drogi ucieczki, nie dał rady się obronić ani wyszarpnąć a wciąż związane ręce krwawiły coraz mocniej.
-Nie jestem twoim teściem- warknął.
-Przepraszam pana - wyjąkał krztusząc się- Dobrze, przepraszam źle zacząłem. To Ivan mnie zgarnął tak? Niczego nie pamiętam.
-Chłopcy zostawcie nas samych- rozkazał.
Ochrona szybko opuściła pomieszczenie. Karol przysunął drugie krzesło na przeciwko Wiktora i wygodnie usiadł. Patrzył mu w oczy i nic nie mówił. Jego twarz była przygnębiona. Lata pracy i stresu odbiły się na jego wyglądzie. Nie mniej jednak wyglądał dość pociągająco jak na swój wiek. Włosy lekko siwiejące dodawały mu klasy a idealnie przystrzyżona bródka ukazywała jego młodość ducha.
Wiktor długo wpatrywał się w zielone oczy Karola, próbując wyczytać z nich co się dzieje. Milczeli obaj, Karol odezwał się pierwszy.
-Po pierwsze mów mi po imieniu, tak będzie wygodniej. Wiesz, kiedy rano wyjeżdżałeś z domu nie podejrzewałem, że tak się to skończy. Lojalność, mówi ci to coś?
-Ale przecież pracuje dla pana nie od dziś, zawsze byłem lojalny, to co się nagle stało?
-Nie mówię o pracy.
-A o czym? -głos Wiktora się łamał.
Bał się tego co za chwilę usłyszy, jeśli Paula z nim zerwie to nie będzie już potrzebny, a żeby mieć pewność, że nikomu nic nie powie to Karol pośle go do piachu. Klocki się złożyły i wszystko stało się jasne.
-Udajesz czy serio się nie domyślasz?- głos Karola stał się nagle stanowczy i groźny.- Blanka, kojarzysz kogoś o tym jakże pięknym imieniu i jakże pięknym ciele?
Wiktor zamarł na samą myśl o kochance w głowie kłębiły mu się setki myśli o tym jak się o tym dowiedział, ich spotkania zawsze odbywały się tak, żeby nikt nie miał nawet najmniejszych podejrzeń. Znali się z Blanką od podstawówki, z resztą ostatnio widywali się bardzo rzadko.
-Skąd pan wie o Blance?- zapytał niepewnie.
-Haha! Żartujesz? -śmiech Karola rozbrzmiał w całym pomieszczeniu, tym razem śmiał się całkowicie szczerze i długo, po chwili się uspokoił, otarł z policzków łzy i spojrzał na zdziwionego Wiktora.
-No widzisz, wzruszyłeś mnie do łez. Od początku wiedziałem, Paula jest zbyt zakochana i naiwna żeby to dostrzec. Mi nie zależało aż tak bardzo. Z tym, że dziś rano sytuacja się zmieniła. Od teraz będziesz wierny mojej córce a Blanka musi zniknąć na zawsze.
Wiktor próbował ułożyć w głowie wszystko co usłyszał, nie bardzo rozumiał co się wydarzyło ale bał się zapytać, nie umknęło to uwadze Karola.
-Pytaj.
-Jak to "sytuacja się zmieniła"? I co to znaczy, że Blanka musi zniknąć? Chyba nie chce jej pan…?- głos Wiktora zawiesił się w przerażeniu.
Dopiero teraz uświadomił sobie, że przecież byli umówieni na dzisiejszy wieczór, a on siedzi w jakiejś piwnicy i nie może jej ostrzec.
-Zabić? Tak przeszło mi przez myśl, ale ona nie ma tu nic do rzeczy. Mój kierowca zabrał ją z miejsca, w którym mieliście się spotkać. No, a co on jej zrobi po drodze to już jego sprawa mnie na niej nie zależy- mówiąc to patrzył w coraz bardziej przejętą twarz Wiktora, który zaciskając szczęki próbował opanować nerwy- o nią się teraz nie martw, masz większe powody do zmartwień.
-Co?- Wiktor lekko oszołomiony próbował zebrać myśli- jakie powody?
-Paula jest w ciąży.
-Co kurwa? Jak w ciąży?- Wiktor nie mógł uwierzyć w to co słyszy
-A ty co? Nie wiesz skąd dzieci się biorą?
-Nie no nie w tym rzecz. Ale… przecież odkąd jesteśmy ze sobą Paula jest na tabletkach, to jak?
-Słuchaj, ja nie chcę wnikać w wasze intymne sprawy. Jestem stary i sam fakt, że sypiacie ze sobą bez ślubu nie jest dla mnie łatwy. Trudno, przywykłem. Powiem Ci tylko jedno, skończyło się twoje skakanie od dupy do dupy. Czy się pobierzecie to wasza sprawa, ale macie stworzyć dobry dom dla mojego wnuka. O Blance, ani o żadnej innej panience jej nie powiedziałem i nie powiem. A Blanka no cóż…
-Co cóż? Co jej zrobisz? Ona o niczym nie wiedziała, powiedziałem jej, że rozstałem się z Paulą- kłamał, licząc że Karol uwierzy i nie zrobi dziewczynie krzywdy.
-Masz mnie za idiotę? Doskonale wiem, że widywaliście się ostatnio we trójkę, więc nie wciskaj mi tych cienkich kitów. Rozumiem, że chcesz ją ochronić, ale ja nic jej nie zrobię, nie wiem jak Komandos, bo on mało cierpliwy jest, a jak panienka okaże się pyskata to nie ręczę, że wróci w jednym kawałku, zwłaszcza, że podobno ładna.
Serce Wiktora biło coraz szybciej. Jego życie w jednej sekundzie wywróciło się do góry nogami.
-Dobrze. Tylko dlaczego się tu znalazłem?
-Ot młodzież, wszystko wam trzeba tłumaczyć co? A co ty myślisz, że miałem z tobą o tym rozmawiać jak do domu wrócisz co? Przy rodzinnej kolacji?
-Ale po co ta piwnica, związane ręce?
-Od tego się nie umiera, a przy okazji pokazałem ci procent tego co z tobą zrobię jak coś zrobisz nie tak.
-Rozumiem. Możesz rozwiązać mi ręce?
-Mogę.
Wiktor poczuł nagłą ulgę a potem nieopisany ból kiedy krew znów dotarła do dłoni, z ran płynęła gęsta i ciemna krew, plamiąc mankiety białej koszuli. Zmęczony i obolały nie mógł podnieść się z krzesła. Nie wiedział ile czasu spędził w piwnicy, ale po stanie swojego organizmu wiedział, że musiał tu być kilka godzin. Kilkanaście minut dochodził do siebie na tyle żeby móc iść. Po wyjściu na powietrze poczuł dopiero ulgę. Świeże powietrze dodało mu życia. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że otwarta przestrzeń może przynieść tyle radości. Kiedy nerwy opadły, do głowy Wiktora zaczęły napływać poznane przed chwilą fakty. Ciąża Pauli, porwanie Blanki…wszystko spadło na niego z takim hukiem, że jeszcze mu w uszach dzwoniło. Nie wiedział za bardzo od czego ma zacząć swoje nowe życie. Wiedział tylko, że musi doprowadzić się do jako takiego stanu, żeby Paula niczego nie podejrzewała. Była prawie czwarta rano, do domu dotrze w ciągu godziny. Jak dobrze pójdzie to Paula będzie jeszcze spać to da się trochę naciągnąć czas.
Całą drogę do domu Wiktor próbował ogarnąć zmiany w jego życiu. Dziecko w drodze, kochanka nie wiadomo gdzie i nie wiadomo w jakim stanie, teść, który wie o jego romansach a przy okazji świadomość, że jego miłosne porywy będą się od dziś ograniczać tylko do żony.
Paula nie była miłością jego życia, od zawsze bardziej kochała jego niż on ją. Poznali się w wakacje, które spędzała na Mazurach. Wiktor przyjechał wtedy ze swoją obecną kochanką na imprezę do kolegi. Od razu wpadła mu w oko. Drobna dziewczyna o ciemnych, lśniących oczach, kasztanowe włosy zawsze miała związane w wysokiego kucyka. On wysoki, dobrze zbudowany i zawsze uśmiechnięty zbierał zawsze wszystkie spojrzenia. Jego zgrabne pośladki w kąpielówkach wyglądały tak obłędnie, że nic dziwnego, że Paula zrobiła wszystko żeby go bliżej poznać. Nie musiała się wiele starać, bo Wiktor zawsze odnalazł wśród tłumu ofiarę najbardziej odurzoną jego urokiem. Jeden szeroki uśmiech i władcze spojrzenie z bardzo bliska stopiły serce Pauli raz na zawsze. Szybko się okazało, że dziewczyna z którą przyjechał jest kuzynką Pauli, miał już wtedy mniejszy problem żeby ją częściej spotykać i korzystał z tego na tyle często, że w końcu zaczęli ze sobą sypiać i ostatecznie zamieszkali razem w willi jej rodziców.
Teraz jechał do niej nie czując niczego. Nie cieszył się z tego, że wraca, że będzie ojcem. To dziecko bardzo komplikowało jego sprawy i dalsze życie. Wiedział, że Karol będzie znał każdy jego krok i nie da się tego uniknąć. Zostawić Paulę? Teraz? To skończy w betonowych butach na dnie najbliższej rzeki. Jedyne co przyszło mu do głowy, to zniechęcić do siebie dziewczynę. Gdyby to ona go zostawiła to może i Karol dałby mu żyć.
Zmęczenie coraz bardziej dawało o sobie znać a jednostajny szum ponad trzystu koni pod maską terenowego Audi działało na niego nasennie. Siedział na tylnej kanapie samochodu i wpatrywał się w migające za szybą drzewa i walczył z coraz cięższymi powiekami, w końcu uległ i zasnął.
Obudziło go szczekanie psów. Powoli otworzył oczy i zobaczył znajome psie ślepia. Dwa olbrzymie dogi patrzyły na niego z radością w oczach, podsuwając głowy do głaskania. Wyciągnął rękę w kierunku wesołej psiej mordy i zobaczył ranę na nadgarstku.
-Kurwa, myślałem, że to sen- westchnął głośno rozglądając się po pustym podwórzu.
Wysiadł z samochodu przedzierając się między skaczącymi psami i wolnym krokiem szedł w kierunku wielkiego domu otoczonego żywopłotem przyciętym w kule. Do domu prowadził chodnik wyłożony kamienną kostką, zakończony szerokimi schodami między dwoma kolumnami pokrytymi wijącym się bluszczem. W oknach panował mrok, nic dziwnego była piąta rano.
Cicho poszedł do sypialni chwilę nasłuchując pod drzwiami dla pewności, że dziewczyna śpi. Uchylił drzwi i spojrzał w stronę łóżka stojącego po lewej stronie od wejścia, Paula słodko spała w białej, satynowej pościeli, przytulając poduszkę, na której sypiał Wiktor.
Ten widok trochę go rozczulił, czuł się podle patrząc na nią i myśląc jaką krzywdę jej robił przez te wszystkie lata.
-Czemu nie śpisz? Która godzina? -spytała zaspana prawie nie otwierając oczu.
-Śpij, jest środek nocy. Już się kładę.
Poszedł do łazienki, umył się i oczyścił rany na nadgarstkach.
-No ciekawe co ja jej o tym powiem.
Cicho podszedł do łóżka po miękkim, puszystym dywanie i Położył się przytulając do nagich pleców Pauli. Jej włosy pachniały wanilią i cytrusami, a ciało jego ulubionym balsamem z mlekiem i miodem. Zaciągnął mieszankę zapachów głęboko do płuc i poczuł ulgę, że żyje i jest u boku wspaniałej kobiety.
Dopiero teraz dotarło do niego, że przy niej w ogóle nie myśli co z Blanką. Wziął telefon do ręki i szybko napisał wiadomość. Nie czekając na odpowiedź wyciszył dzwonek i wtulił się w pachnącą skórę dziewczyny. Sen długo nie nadchodził, jego myśli krążyły wokół jego przyszłego życia i wokół Blanki, o którą coraz bardziej się martwił. Co chwilę sprawdzał telefon ale odpowiedź nie nadchodziła, miał nadzieję, że to tylko przez wczesną godzinę a nie przez to, że coś złego jej się stało. W końcu zmęczenie dało o sobie znać i coraz trudniej było mu otwierać oczy. Mocniej zacisnął ramiona na ciele Pauli i przytulił czoło do jej karku powoli odpływając w sen.

CZYTASZ
Zasady gry [WYDANA]
RomansBez wahania chwyciła za klamkę tylnych drzwi. Wiedziała doskonale, że w tej sytuacji musiała siedzieć z tyłu, bo tylko tam za przyciemnionymi szybami, Wiktor mógł ukryć kochankę. Samochód ruszył. -Czeeeść, nigdy nie patrzysz do kogo wsiadasz?- zapyt...