6. Odrzucenie

3 1 0
                                    

- Zostawcie go, słyszycie zabierzcie mnie, a nie jego!- wykrzyczałam w stronę nieznajomego- Proszę- rzuciłam drżącym głosem.

Nagle usłyszałam pisk, a zaraz wielka plama krwi pojawiła się na podłodze. Upadłam bezwładnie na ziemię spoglądając martwe ciało mojego braciszka.

- Jason nie! Nie mówię nie! Proszę obudź się, proszę!- wykrzyczałam.

Mocno wtuliłam się w ciało brata czując jak sama tracę przytomność.
Unosząc wzrok zauważyłam tą samą osobę, która zabiła Jason'a. Mierzył w moją stronę bronią.

- Nie!- wykrzyczałam, po czym usłyszałam huk.

- Nie!- od razu podniosłam się do pozycji siedzącej.

Czułam jak po moim ciele spływa pot. To był zły sen, tylko zły sen. Po chwili jednak rozpłakałam się. Był on okropny. Mój malutki braciszek leżał tam nieżywy. Jego skóra była blada, zbyt blada, a błękitne oczy miały puste spojrzenie. Po prostu już go nie było.

Kiedy się już uspokoiłam wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki, gdzie wykonałam poranną rutynę. Następnie wróciłam do swojego pokoju i przebrałam się z piżamy. Założyłam czarną bluzę oraz granatowe jeansy, a włosy pozostawiłam rozpuszczone. Nagle w pokoju rozległo się pukanie do drzwi, a po chwili zauważyłam w nich Casey. Kobieta przyglądała mi się.

- To co jedziemy?- zapytała promiennie.

- Tak- rzuciłam obojętnie.

*~*

Po kilkunastu minutach byłyśmy na miejscu. Dom z zewnątrz wydawał się bardzo duży oraz nowoczesny. Posiadał on basen, duży ogród oraz kilka akcesoriów do zabawy dla dzieci. Casey zapukała do drzwi, a po chwili pojawiła się w nich jasnooka szatynka. Była ona bardzo szczupła, a jej włosy sięgały do ramion. Ogólnie wyglądała na miłą, lecz wolałam dmuchać na zimne.

- Proszę wejdźcie- przepuściła nas w drzwiach.

Zdejmując buty poczułam uścisk na mojej talii. Odwracając się zauważyłam mojego malutkiego braciszka. Mocno przytuliłam chłopca. Blondynek złapał mnie za dłoń i zaczął prowadzić do swojego pokoju. Kiedy byłam w środku oniemiałam. Pokój był bardzo duży i przestronny, a wnętrze nawiązywało do kosmosu, czyli pasji Jason'a. Chłopiec pokazał mi swoje zabawki oraz książki, które dostał od państwa Collins.

- Podoba ci się tutaj?- zapytałam spoglądając na blondynka.

- Tak bardzo- rzucił podekscytowany.

Kiedy znudziła mu się zabawa postanowiliśmy wyjść do ogrodu gdzie siedziała reszta osób. Szybko założyliśmy buty i wybiegliśmy przez duże szklane drzwi. Chłopiec wskoczył na huśtawki, a ja stanęłam za nim i lekko go odpychałam. Cały czas czułam na sobie spojrzenia reszty, lecz starałam się tym nie przejmować, tylko jak najlepiej wykorzystać czas z bratem. Nagle Jason zeskoczył z drewnianej huśtawki i pobiegł na zjeżdżalnię.

- Madeline patrz!- zwrócił moją uwagę- Jadę tak szybko jak rakieta kosmiczna leci- zjechał po plastikowej powłoce.

- Madeline pozwól na chwilkę- spełniłam prośbę Casey.

Stanęłam obok kobiety czekając, aż ktoś mi wyjaśni po co byłam im potrzebna.

- Skarbie pamiętaj że możesz odwiedzać Jason'a kiedy chcesz. Możesz nawet tu u niego nocować- zapewniła mnie- Naprawdę bardzo dobrze się nim opiekujemy, nie martw się- pani Collins posłała mi promienny uśmiech, lecz nadal zachowałam swój kamienny wyraz twarzy i tylko przytaknęłam głową, a następnie wróciłam do zabawy z bratem.

*~*

Po kilku godzinach musiałyśmy już wracać. Stałyśmy u progu drzwi, a ja nadal żegnałam się z bratem. Po chwili chłopiec się ode mnie odsunął i chwycił Laurę- panią Collins za dłoń.
Kiedy miałam już wsiadać do auta usłyszałam głos chłopca.

- Madeline- przywołał mnie- Bardzo cię kocham siostrzyczko- podbiegł do mnie i objął mój brzuch swoimi malutkimi rączkami.

- Ja ciebie też braciszku- wyszeptałam.

Kiedy chłopiec pobiegł do domu ja i Casey odjechałyśmy z podjazdu Collins'ów. Przez całą drogę powrotną nie zamieniłyśmy ze sobą ani słowa. Byłam smutna, ponieważ już go nie będzie. Nie usłyszę jego płczu w nocy, jego ślicznego śmiechu, złości oraz żalu, lecz taka jest kolej rzeczy, ale nie pozwolę by działa mu się krzywda. Będę jeździła do niego parę razy w tygodniu i sprawdzała czy wszystko jest dobrze. Czułam się za niego odpowiedzialna w końcu był moją malutką gwiazdeczką, rozświetlał moje szare i smutne życie swoim uśmiechem. W jego błękitnych oczach często widziałam strach, lecz nie na długo. Świat w jego oczach był lepszy.

Po kilkinastu minutach byłyśmy już w domu. Szybko udałam się do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Opadłam na łóżko czując ulgę. Wiedziałam że u Jason'a wszystko dobrze, więc nie miałam większego powodu do zmartwień. Nagle usłyszałam, że ktoś przyszedł. Podniosłam się z łóżka i cicho przemieściłam na korytarz. Widząc naszego, a bardziej mojego gościa na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

- Cześć- rzucił Alex spoglądając na mnie.

- Hej- posłałam mu delikatny uśmiech.

- Ubieraj się, zabieram cię na spacer- zakomunikował pewnie.

- Że co?- parsknęłam śmiechem zdziwiona.

- Idziemy na spacerek- zaśmiał się.

Po chwili założyłam buty i ruszyliśmy w drogę.

Szliśmy wąską leśną dróżką, cały czas rozmawiając o przeróżnych tematach.
Nagle poczułam jak chłopak delikatnie chwyta moją dłoń, spoglądając na mnie kątem oka. Nie stawiałam oporu, chciałam tego. Czułam się przy nim taka bezpieczna. Pierwszy raz od kilku lat. Chłopak zatrzymał się i stanął naprzeciwko mnie. Patrzył mi w prosto w oczy, aż w końcu przyciągnał mnie w swoją stronę i pocałował. Poczułam w brzuchu dziwne mrowienie, które było dość przyjemne. Nagle blondyn oderał się ode mnie i delikatnie ucałował grzbiet mojej dłoni.

- Madeline bo ja...- zatrzymał się- Się w tobie zakochałem- dokończył z trudem.

Chłopak cały czas mi się przyglądał, lecz ja bez celu błądziłam wzrokiem po jego twarzy. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, więc moim jedynym celem było nie zemdleć i nie zacząć piszczeć jak mała dziewczynka.

- Ja.... ja.....ja- zaczęłam się jąkać- Przepraszam nie potrafię- rzuciłam, po czym spuściłam głowę w dół.

Czułam się okropnie widząc smutek blondyna, lecz nie mogłam. Nie mogłam dopuścić do siebie nikomu, a zwłaszcza w ten sposób. Obiecałam to sobie.

*~*

Po powrocie do domu od razu udałam się do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. Następnie wróciłam do pokoju i wygodnie ułożyłam się na łóżku. Przez cały czas płakałam. Wiedziałam że straciłam swoją szansę. Straciłam szansę na jakiegokolwiek życie uczuciowe inne niż żal czu smutek. Nie mogłam mu tak bardzo zaufać.

Po parunastu minutach zasnęłam z wycieńczenia.

W Otchłani Życia(Zakończone)✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz