2. Wspólne spotkanie

36 2 0
                                    

Kolejna nieprzespana noc przez natłok myśli które mnie bez przerwy dręczą. Cały czas moje rozważania błądziły nad sytuacją, w której się znajduję. Wiem, że jak najdłużej tylko potrafię muszę chronić Jason'a przed tym wszytskim co pragnie naszej rozłąki. Wśród domów, w których przebywałam, zawsze znajdował się ktoś kto uważał mnie za gorszą od siebie, ponieważ nie miałam dobrego domu i kochającej rodziny. Z moich rozważań wyrwał mnie głos mojego brata.

-Śpisz?-wyszeptał.

Szybko odwróciłam się w stronę Jason'a, ponieważ po jego głosie wywnioskowałam, że coś jest nie tak.
W jego oczach wiedziałam strach, który ostatni raz widziałam podczas ostatniego pobytu w domu.

-Co się stało?-zapytałam.

-Znów miałem ten sam sen, który cały czas mnie prześladuje-usiadł obok mnie, martwo wpatrując się w punkt przed sobą-Rodzice znów się kłocili, aż nagle do domu wparowała policja i kazała upaść wszystkim na ziemię i zabrali ojaca, natomiast ja wybiegłem przerażony przed dom, ponieważ nigdzie cię nie było, a chwilę później się obudziłem-ujawnił mi swój koszmar.

Delikatnie objęłam swojego brata ramieniem, ponieważ wiedziałam że muszę go uspokoić. Wiedziałam, również, że jedynym sposobem na poprawienie mu humoru jest zabawa jego ulubionym statkiem kosmicznym. Wstałam z łóżka i wyciągnęłam zabawkę z pudełka, następnie mu ją dając. Chłopiec uśmiechnął się i odrazu zabrał zabawkę z moich rąk i pobiegł do swojego pokoju, dając mi tym do zrozumienia, że wszystko jest już dobrze. Nagle usłyszałam jak drzwi od mojego pokoju ponownie się otwierają, a w nich pojawiła się Casey. Kobieta jest uśmiechnięta, lecz w jej oczach widziałam strach.

-Mogę?-pyta spoglądając w moją stronę.

Delikatnie skinam głową, a Casey-"mama" usiadł obok mnie. Czułam, że coś jest nie tak wiałam to po jej minie, ruchach, czy humorze.

-Musimy poważnie porozmawiać-rzuciła-Dzisiaj przyjeżdża wasza mama, ponieważ chce was zobaczyć, więc proszę cię, niech to jedno spotkanie nie skończy się kłótnią-zlustrowała mnie wzrokiem.

Byłam zdezorientowana tą "prośbą", ponieważ nigdy wcześniej czegoś takiego ode mnie nie oczekiwała.

Fakt-większość tych spotkań kończyły się kłótnią, ale to tylko i wyłącznie wina Kathrine. Oczekiwała ode mnie że wpadnę jej w ramiona i będę błagać, żeby zabrała mnie do domu. Zawsze miała jakąś głupią uwagę do moich rysunków. Bardzo często byłam obiektem jej drwin właśnie z powodu moich rysunków. Uważała to za zwykłe bochomazy, które prędzej czy później i tak wylądują w koszu, lecz bardzo się myliła.

-Dobrze-spojrzałam na kobietę obok mnie.

Widziałam na jej twarzy radość jak i zdziwienie. Rozumiałam ją, ponieważ sama nie wierzę, że to zrobię. Wiedziałam, że będzie to bardzo trudne, ale postanowiłam to zrobić dla Jason'a, a nie dla niej. Kobieta wstała z łóżka i bez szelestnie wyszła z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Nie byłam zachwycona, że znów będę musiała zobaczyć matkę, a tym bardziej po tym co powiedział mi Jason. Chłopiec uważał ją za obcą osobę, ponieważ był malutki gdy nas jej odebrali. Bał się jej nie miał odwagi do niej podejść, ponieważ nie dażył obcych zaufaniem,co moim zdaniem było jego cechą. Nie chciałam, żeby musiał przechodzić przez to samo co ja przez ten cały huragan i haos, który niszczy człowieka od środka jak żrący detergent. Byłam dla niego jak "tarcza", która chroni go przed całym złem które nas otaczała przed zdrajcami, którzy chcą nas rozdzielić. Chłopiec nie rozumiał wielu istotnych rzeczy, czego mu bardzo zazdrościłam. Zawsze podziwiałam go za to, że potrafił nie martwić się na zapas, bądź nie przejmować się kolejną kłótnią to był jeden z plusów bycia dzieckiem. Świat widziany jak w różowych okularach, a rzeczywistość była prosta jak w kreskówkach. Dla niego każdy dzień był nową przygodą,natomiast u mnie wyglądało to całkiem inaczej. U mnie była to "walka" przed tym wszystkim co mnie niszczy, musiałam chronić siebie jak i brata, lecz widząc jego uśmiech zapominałam o tym co przeszłam żeby znaleźć się tu gdzie jestem i to jeszcze u jego boku jak prywatny ochroniarz bądź anioł stróż, który na każdym kroku go chroni bądź ostrzega przed niebezpieczeństwem które na niego czycha, w każdym zakątku tego brudnego świata. W pewnym sensie byłam z siebie dumna że w tak młodym wieku udało mi się,l tyle zdziałać, lecz to wszystko miało, także skutki, które nie raz niszczyły mnie od środka zostawiając przy tym kolejną bliznę na psychice, która była w ruinach.

W Otchłani Życia(Zakończone)✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz