8. "Dopiero teraz zrozumiałem jak bardzo ją kochałem"

10 2 0
                                    

Perspektywa Alex'a

Widząc Madeline w takim stanie zamarłem. Po jej drobnych rękach płynęła krew, a smukłe policzki były mokre od łez. Szybko do niej pobiegłem widząc jak mdleje. Złapałem ją, a następnie ułożyłem na ziemi, natomiast Casey w tym czasie wezwała karetkę. Kobieta zatamowała krwawienie z obu rąk dziewczyny jakimiś ubraniami. Byłem przerażony. Nie mogłem pozwolić by coś jej się stało. Mimo tego iż nie chciała ze mną być to i tak była dla mnie cholernie ważna. Była taka drobna i delikatna co mnie przez co wolałem być przy niej. Wiedziałem co czuła przez własne doświadczenia, ale byłem z niej dumny. Była okropnie dzielna i silna, lecz jedynym minusem tego było całkowite zamknięcie się na ludzi i na uczucia. Bardzo mnie to bolało, ale musiałem uszanować jej decyzję.

Po kilku minutach pojawili się ratownicy, którzy zabrali Madeline.

*~*

Minęła kolejna godzina odkąd siedzimy w szpitalu. Pani Casey jest totalnie załamana, lecz ja wcale nie jestem w lepszym stanie. Boję się, że stracę Madeline. Nigdy bym sobie tego nie wybaczył, nie potrafiłbym bez niej funkcjonować. Zanim ją poznałem moje życie było nijakie, było po prostu bezsensowne, ale gdy się poznaliśmy wszystko się zmieniło. Zacząłem bardziej ufać ludziom oraz nabrałem chęci poznawania nowych osób. Rozumiała mnie co było bardzo ważne. Nigdy nie spotkałem nikogo kto by mnie tak zrozumiał jak ona.

Nagle z sali dziewczyny wyszedł lekarz, lecz jego mina nie zwiastowała nic dobrego. Zdjął z rąk gumowe rękawiczki, po czym wsadził je do kieszenie spoglądając na nas smutnie.

- Przykro mi, zrobiliśmy wszystko co mogliśmy. Madeline zmarła w skutku dużej utraty krwi oraz zaawansowanego wycieńczenia organizmu. Naprawdę mi przykro- rzucił, po czym odszedł.

Słysząc to poczułem jak łzy otulają moje policzki. Straciłem ją. Straciłem moją Mads. Już nigdy nie zobaczę jej pięknych oczu, nie usłyszę głosu, ani nie poczuję dotyku. Nie ma jej, po prsotu jej już nie ma. Czułem jak moje ciało przepełnia ból i żal. Po chwili wstałem i bez słowa wszedłem do sali, w której znajdowało się już niestety ciało dziewczyny. Spojrzałem na nią czując się coraz gorzej. Chwyciłem jej zimną dłoń delikatnie całując.

- Dlaczego, ale dlaczego ty. Miałaś tak wiele. A co z Jason'em, a co z Casey, co ze mną?- wychlipiałem przez szloch- Ja cię kocham do cholery! To jest sen, błagam żeby to był sen- podniosłem delikatnie ton.

Nagle przyszedł lekarz i wyprosił mnie z sali, ponieważ musieli zabrać stamtąd jej ciało. Udałem się na korytarz i objął płaczącą Casey. Kobieta była w totalnej rozsypce, zresztą tak samo jak ja. Cały mój świat uległ zniszczeniu. Wszystko się posypało jak domek z kart. Ona nadal była taka delikatna i drobna, lecz zimna. Musiała być już  bardzo słaba psychicznie. Zostawiła nas. Zostawiła mnie, Casey, Jason'a wszystkich. Chciałbym żeby to wszystko okazało się tylko snem, koszmarem, z którego się zaraz obudzę, ale nie to było życie . Bardzo niesprawiedliwe życie.

*~*

Idąc przez dziedziniec kościoła nie wierzyłem w to wszystko. Idę na pogrzeb Madeline, ale przecież nie tak dawno z nią rozmawiałem. Pocieszałm ją. Usiadłem w jednej z najdalszych ławek, uprzednio odmawiają modlitwę. Kiedy wszyscy już dotarli rozpoczęła się ceremonia. Przez cały czas płakałem. Nie mogłm znieść tej okropnej perspektywy. Kątem oka widziałem płaczącego Jason'a co jeszcze bardziej mnie przybiło. Straciłem ją na zawsze. Wszyscy ją straciliśmy. Dopiero teraz zrozumiałem jak bardzo ją kochałem. Tak właśnie tak. Pokochałem Madeline Smith mimo wszystko. Gdybym tylko mógł cofnąć czas wszystko by inaczej się potoczyło. Nie pozwoliłbym jej zamknąć się w tym cholernym pokoju, ale nic już nie mogę zrobić.

*~*

Cmentarz był już opustoszały, lecz postanowiłem jeszcze chwilę zostać. Chciałem z nią porozmawiać.

- Dlaczego Mads? Dlaczego to zrobiłaś? Mogłaś zrobić wszystko, ale dlaczego akurat to. Pokochałem cię. Pokochałem charakter, usposobienie, a nawet sposób bycia, który był specyficzny- otarłem łzy- Żegnaj Mads, ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Oczywiście pomogę Jason'owi. Nie martw się niczym, wszystkim się zajmę, a teraz do widzenia- udałem się w stronę wyjścia czując jak pewna część mnie umarła, a wszystkie uczucia wyparowały.

Nagle zauważyłem Casey. Kobieta bez słowa do mnie podeszła i podała mi kartkę. Spojrzałem na nią zdezorientowany, lecz kobieta posłała mi tylko smutne spojrzenie.

Czytając list od zmarłej Mads czułem jak łzy jeszcze bardziej spływają po moich policzkach. Naprawdę mnie pokochała, ale dlaczego to zrobiła. Czy naprawdę aż tak bardzo nie dawała rady. Wiedziałem, że jest zmęczona tym wszystkim, ale nie sądziłem, że kiedykokwiek posunie się do czegoś takiego.

Po chwili schowałem kartkę do kieszeni i wyruszyłem w poszukiwania spokoju duszy orjaz ukojenia wszystkich ran, które pozostawiła po sobie Mads, lecz nie mam do niej o to żalu. Wiem, że nigdy jej nie zapomnę. Zawsze będę ją kochać.

W Otchłani Życia(Zakończone)✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz