Od momentu poznania Stiles'a minęło trochę czasu. Widzieliśmy się prawie codziennie, by tłumaczyć sobie niezrozumiałe tematy. Ja jemu historię, a on mi matematykę i chemię. O dziwo od dwudziestego dziewiątego września, czyli dnia w którym widziałem go po raz pierwszy, dobrze się poznaliśmy i już kilkukrotnie wychodziliśmy w luźniejsze dni na rynek, czasem z Zack'iem, a czasem z dziewczyną bruneta - Malią. Była ona naprawdę miłą i serdeczną osobą, wiecznie roześmianą. Polubiłem jej towarzystwo i z tego co widziałem, jej podobało się moje. Żeby nie było, pamiętałem zawsze, że to ukochana mojego kolegi i zachowywałem się przyzwoicie, bez głupich odzywek jakie stosowali czasem moi rówieśnicy do innych kobiet. Szanowałem ich związek w stu procentach, między innymi dlatego, że nie miałem ani jednego zastrzeżeni do ich miłości. Blondynka dobrze traktowała chłopaka i na odwrót. Jedyne co mnie zaskoczyło to jakim dżentelmenem potrafił być Stiles. Uznawałem to za urocze, że dwudziestolatek tak dobrze się reprezentuje. Zawsze odsuwał jej krzesło by mogła usiąść, brał kurtkę lub zamawiał jedzenie. Znaczyło to tylko o dobrym wychowaniu i ogromnym uczuciu jakim darzył Malię.
Tego dnia brunet urządzał skromne przyjęcie u siebie w mieszkaniu. Zwykła imprezka, byle żeby był alkohol i osoby do pogadania. Zaproszeni byli tylko najbliżsi znajomi chłopaka, w tym ja, Zack i to chyba oczywiste - Malia.
W trójkę zabraliśmy się moim samochodem i zaczęliśmy zmierzać w kierunku domu przyjaciela. Po drodze wstąpiliśmy po kilka zgrzewek piwa. Gdy dojechaliśmy na miejsce nikogo jeszcze nie było. Weszliśmy z trzaskiem drzwi do mieszkania, odstawiając kupione wcześniej trunki. Malia przywitała się z chłopakiem pocałunkiem w usta. Poczułem się wtedy nieswojo. Naprawdę nie wiem czy była to zazdrość, ale na pewno to uczucie nie było miłe. Ale moment! Zazdrość? O Stiles'a? Przecież to facet, a mnie Z A W S Z E kręciły tylko dziewczyny. To prawda, od dłuższego czasu nikogo nie miałem, ale myślałem, że to bez różnicy. Byłem zazdrosny o faceta! Chyba zazdrosny. Nie wiem, ale do zazdrości najbardziej mi te negatywne emocje pasowały. Miałem ochotę rozszarpać blondynkę, a gdy ukradkiem zobaczyłem, że chłopak odwzajemnił pocałunek poczułem jakby w moje serce został wbity rozgrzany do czerwoności gwóźdź.
Podczas szykowania całej imprezy próbowałem zapomnieć o tym co stało się w holu, ale naprawdę nie potrafiłem. Co prawda, bardzo dobrze to ukrywałem i nikt nie zobaczył, że coś jest nie tak. Obserwowałem każdy ruch Malii, a za każdym razem razem gdy podchodziła do bruneta odwracałem wzrok, by nie musieć patrzeć jak się obściskują.
Po pół godzinie wszyscy goście siedzieli już w salonie popijając alkohol. Na jednej z kanap usadowiła się spora grupka starszych ode mnie mężczyzn, a pomiędzy nimi ukochana mojego przyjaciela. Nie wyglądało to dobrze, dziewczyna była już lekko pijana i widocznie świetnie bawiła się z nimi. Przyglądałem się jej oparty od framugę, na szczęście nikt nie zwrócił na mnie uwagi, bo wyszedłbym na jakiegoś stalkera.
Blondynka piła już piąty kieliszek wódki, nie panowała nad sobą. Jeden ze starszych trzymał rękę na jej kolanie. Nie podobało mi się to, a wyglądało obrzydliwie. Doskonale wiedziałem, że nie dałbym rady tym osobnikom nawet w słowach, więc nie mieszałem się.
W którymś momencie zdałem sobie sprawę, że przez cały wieczór Malia nie odezwała się do Stiles'a słowem, chyba nawet raz na niego nie popatrzyła. Udałem się do kuchni w poszukiwaniu bruneta, jednak nie zastałem tam żadnej żywej duszy. Za następny cel ubrałem sobie sypialnię. Romantycznie. Zapukałem głośno, a po chwili zza drzwi odezwał się znajomy głos, pozwalający wejść mi do środka.
Chłopak siedział na łóżku, trzymając szary ręcznik przy wewnętrznej stronie dłoni. W jego oczach tlił się ból.
- Stiles, wszystko okej? - zacząłem zaniepokojony stanem przyjaciela.
- Taa, będę żyć - syknął.
- Co się stało? - usiadłem na krześle umiejscowionym obok drewnianego biurka.
- Chciałem wytrzeć nóż i... kurde, jak to piecze! Ah, źle trzymałem ostrze.
- Pokaż mi to - rozkazałem poważnym głosem.
Brązowooki odsunął zakrwawiony materiał od urazu, a moim oczom ukazała się głęboka rana. Przeszły mnie ciarki, bo taki widok nie należał do moich ulubionych, tym bardziej na żywo.
- Chodź z tym do łazienki, trzeba to przemyć i zabandażować - poklepałem go po plecach.
- Próbowałem już.
- Widocznie słabo ci poszło - zaśmiałem się. - Serio trzeba coś z tym zrobić, a z tego co wiem to krew słabo się dopiera.
Brunet podniósł się do pionu i kierował się za mną. Kilka razy wycedził przez zęby krótkie "kurwa", co świadczyło o bólu. Czemu się dziwić, ostrze mocno przeorało mu rękę.
Przy drzwiach Stiles wyminął mnie, przy okazji ocierając się ramieniem o moją klatkę piersiową. Przeszedł mnie dreszcz przyjemności, a do nosa dotarł zapach męskich perfum, który odciął mnie od rzeczywistości. To było tak dziwne, że facet, który dodatkowo jest moim przyjacielem w jakimś sensie mnie pociąga. Z jednej strony te emocje były cudowne, mogłem marzyć o nim całym, o pocałunkach w szyję... moment, co kurwa?! O mój boże, czy ja zakochałem się w Stilesie? Czy właśnie pomyślałem o moich wargach na jego obojczyku? Tak, chyba tak i tak bardzo podobała mi się ta wizja. Ale on też musiałby tego chcieć, a to się raczej nie stanie, przecież był w szczęśliwym związku i to z dziewczyną. Miałem tak marne szanse, czułem bezsilność, której nienawidziłem calutkim sercem. Chociaż... cuda się czasem zdarzają, prawda? Problem w tym, że brunet nigdy nie dał ani jednego, najmniejszego znaku, który mógłby komunikować, że coś do mnie czuje. Wiedziałem, że uznawał mnie za przyjaciela, swobodnie czuł się w moim towarzystwie, ale nic więcej. Niestety.
Wyszliśmy z sypialni i kierowaliśmy swoje kroki w stronę łazienki. Otworzyłem drzwi wykonując gest ręką, który zapraszał chłopaka do środka. On parsknął na to śmiechem, jednak był to dobry rodzaj śmiechu. Od razu chwyciłem za apteczkę, która znajdowała się na jednej z półek, podczas gdy brunet jeszcze raz opłukał ranę wodą. Dosyć szybko uszykowałem wszystkie potrzebne przedmioty do opatrzenia urazu, a następnie umiejscowiłem je na blacie umywalki. Bez słowa chwyciłem jego rękę i wsunąłem pod strumień letniej wody. Ten wykręcił twarz w grymas i zagryzł dolną wargę.
- Zaraz będzie lepiej, wytrzymaj - powiedziałem miłym głosem.
Po oczyszczeniu dłoni od prawie zaschłej krwi wziąłem do ręki bandaż i zacząłem niedokładnie owijać rękę. Stiles był kilkanaście centymetrów niższy, co nie ułatwiało mi pracy.
- Weź usiądź na blacie, bo nie zrobię tego - odparłem szybko. On bez wahania wykonał moją prośbę i już po pół minucie było po sprawie.
Podczas gdy brunet zeskakiwał z wcześniej wspomnianej umywalki, drzwi od łazienki uchyliły się. Żaden z nas nie wierzył co właśnie zobaczył. Do pomieszczenia wpakowała się nie patrząca na nikogo Malia, ale uwaga - przyssana do jednego z tych kolesi! W jednym momencie odwróciłem wzrok na Stiles'a, po którego policzkach spłynęło kilka łez i zapewniam, nie były to łzy spowodowane bólem ręki.
- Malia?! - krzyknął z gulą w gardle.
Heej, a więc mamy drugi rozdział, zaczyna być ciekawiee :D
Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania, bardzo motywują!
CZYTASZ
now I can take her man // sterek
FanficSerce to skurwiel. Mam czasem chwile, że jest moim największym wrogiem, jednak końcowo, zdaję sobie sprawę, że to ono miało rację od początku.