Rozdział 7

1.6K 131 2
                                    

Wyszłam z klasy i udałam się do swojej szafki. Skończyłam lekcje i zaraz miałam trening. Pomimo wczorajszych wydarzeń byłam w bardzo dobrym nastroju. Udało mi się dzisiaj poprawić dwie oceny i wrócić do drużyny, ten dzień może być tylko lepszy.

Otworzyłam szafkę, wrzuciłam do niej wszystkie książki i zabrałam torbę sportową. Podskoczyłam w miejscu, gdy ujrzałam Jauregui po zamknięciu szafki.

— Aż tak się przestraszyłaś? — Zapytała z uśmiechem na ustach.

— Przestraszyłam się twojej twarzy, powinnaś spojrzeć w lustro. — Odpowiedziałam z przekąsem, jednak na mojej twarzy mimowolnie zagościł mały uśmiech. Dziewczyna przewróciła tylko oczami. — Co się tak szczerzysz? Dostałaś skurczu mięśni mimicznych?

— Cieszę się, że coś zapamiętałaś z naszych lekcji. — Powiedziała niezrażona. — Zobacz, co kupiłam. — Sięgnęła podekscytowana do swojej torby i wyjęła z niej tablet z rysikiem. — Będę mogła robić na nim notatki i lepiej ci tłumaczyć na naszych korepetycjach. Wszystko w tym małym urządzeniu. Świetnie, prawda? — Jej oczy błyszczały ze szczęścia. — Pierwszy raz nie mogę się doczekać naszych dzisiejszych korepetycji. Będę mogła wypróbować to cudo.

— Oh, zapomniałam ci powiedzieć. — Podrapałam się po głowie. — Wracam do treningów, dzisiaj mam pierwszy i dzisiejsze korepetycje odpadają. — Podekscytowanie zielonookiej zmalało.

— Rozumiem... Szkoda, że dowiaduję się o tym dopiero teraz, bo właśnie mój autobus odjechał. — Odpowiedziała, spoglądając na zegarek.

— Przepraszam, jeśli byś chciała, to możesz zaczekać godzinę i sama cię odwiozę do domu. — Oznajmiłam, zanim w ogóle zdążyłam przemyśleć swoją propozycję.

— Za pół godziny mam następnego busa, będzie szybciej. — Pokiwałam głową i skierowałam się z zielonooką w stronę wyjścia ze szkoły. — Cóż... Mam coś dla ciebie. — Otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na nią zaciekawiona. — Miałam ci to dać dzisiaj po korepetycjach, ale skoro są odwołane... — Podała mi małe pudełeczko. Niepewnie je otworzyłam, moim oczom ukazał się pozłacany naszyjnik z małą zawieszką piłki. — Zobacz, co jest po drugiej stronie. — Usłyszałam cichy głos brunetki. Delikatnie wzięłam naszyjnik w dłonie i odwróciłam. Na piłce był wygrawerowany napis "CC4". Czyli moje inicjały i numer, który widnieje podczas każdego meczu na mojej koszulce. — To w ramach przeprosin za wczoraj... zachowałam się okropnie, a ty na to nie zasłużyłaś... Dobiłam cię jeszcze bardziej po tym wszystkim, co się stało...

— Lauren... Dziękuję, nie musiałaś. — Spojrzałam nieco speszona na dziewczynę, która uśmiechnęła się delikatnie w odpowiedzi, co odwzajemniłam.

— Dobrze... Starczy już tych uprzejmości, do jutra. — Powiedziała, gdy wyszłyśmy już na zewnątrz i odeszła w innym kierunku. Patrzyłam, jak jej postać znika za innymi budynkami. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem i udałam się w kierunku stadionu.

Weszłam do szatni, większa część drużyny już przyszła. Przywitałam się ze wszystkimi i podeszłam do swojej półki. Przebrałam się w swój strój treningowy i weszłam na murawę, na której trenowała już Normani.

— Cześć Mani. — Podeszłam do dziewczyny i zbiłam z nią piątkę.

— Cześć, dobrze cię tutaj widzieć. — Odpowiedziała z uśmiechem i podała mi piłkę, którą od razu podbiłam nogą.

— Jak tylko weszłam na murawę, poczułam się jak nowo narodzona. — Oznajmiłam. Zaczęłyśmy podbijać między sobą piłkę tak, aby nie spadła na ziemię.

— Dziewczyny, zbiórka na linii! — Usłyszałyśmy wołanie trenerki. Złapałam piłkę i udałam się z czarnoskórą we wskazane miejsce. — Każda z was prowadzi dzisiaj indywidualną rozgrzewkę, macie piętnaście minut. Po tym czasie powiem co dalej. Do roboty! — Od razu zaczęłam biec wzdłuż linii boiska.

Kilka minut robiłam ćwiczenia biegowe, następnie ustałam w miejscu i zaczęłam się rozciągać. Obok mnie zatrzymała się moja przyjaciółka i zaczęła robić to samo.

— Czemu masz bandaż na kostce? — Zapytała, a ja na chwilę zamarłam w bezruchu.

— Miałam mały wypadek. — Westchnęłam i powróciłam do swoich ćwiczeń.

— Co się stało? —Dopytywała.

— Sama dokładnie nie wiem... Po rozmowie z ojcem coś mnie opętało i nie pamiętam, jak to się stało. Chyba kopnęłam przypadkowo szybę i się roztrzaskała. — Wzruszyłam ramionami.

— Kiedy z nim rozmawiałaś? — Otworzyła szeroko oczy.

— Wczoraj...

— Nie skończyło się to dobrze, prawda? — Pokiwałam tylko głową. Nie chciałam myślami wracać do tego zdarzenia, ale rozmowa z przyjaciółką ponownie otwierała rany, które nie zdążyły się nawet zagoić.

— Skończyło się to gorzej niż zwykle... Po tej rozmowie zamknęłam się w łazience, a tam... Nie wiem jak to ująć w słowa... Poczułam wszystko, co najgorsze w jednym momencie, to coś jakby zabrało mi tlen. — Pokręciłam gwałtownie głową, przypominając sobie to wydarzenie. Ta bezsilność, którą wtedy czułam, powoduje u mnie strach za każdym razem, gdy o tym myślę. — Nie rozmawiajmy już o tym, proszę... — Dziewczyna przyglądała mi się ze zmartwieniem wypisanym na twarzy.

— piętnaście minut rozgrzewki z piłkami! — Usłyszałam głos trenerki, a chwilę później każda z nas dostała pod nogi piłkę.

— Wracając do twojej rozmowy z ojcem... O co tym razem chodziło? — Zaczęłyśmy wymieniać między sobą szybkie podania na przemian lewą i prawą nogą.

— Zagroził dyrektorowi, że jeśli przyjmie mnie z powrotem do drużyny, przestanie dofinansowywać szkołę. — Normani wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia. — Powiedziałam mu, że ujawnię wszystkie jego brudy, aby go zniszczyć. Na pewien czas będę miała spokój, ale nie na długo.

— Co zamierzasz zrobić?

— Wynajmę prywatnego detektywa. Nie wiem, jakbym miała się dostać do jego kont i papierów. Wszystkiego dokładnie strzeże, więc na pewno coś ukrywa. Może detektyw ujawni jego jakiś romans, wtedy mogłabym porządnie go skłócić z matką. To ostatnia i jedyna możliwa opcja. — Oznajmiłam i nie czekając na odpowiedź przyjaciółki, ruszyłam z piłką przy nodze w kierunku pachołków.

Kilka razy pokonałam wyznaczoną ścieżkę, zwinnie przemieszczając się z piłką między przeszkodami. Następnie podzieliłyśmy się na trzy grupy, ustawiłyśmy się w okrąg i jedna osoba stanęła na środku. Ćwiczenie było proste, podawałyśmy sobie nawzajem piłkę po ziemi tak, aby osoba pośrodku jej nie przejęła. Następnie podzieliłyśmy się w pary i doskonaliłyśmy podania górą ze strzałem na bramkę. Przyjęłam piłkę na klatkę piersiową i złożyłam się od razu do strzału z woleja. Trafiłam piłkę czysto śródstopiem, dzięki czemu ta obrała tor lotu prosto w okienko.

— Ależ pięknie to wpadło. — Zagwizdała z podziwem czarnoskóra. — Żebyś jeszcze taką na meczu strzeliła.

— To musisz mi idealnie dograć. Teraz twoja kolej. — Odpowiedziałam i kopnęłam futbolówkę do Normani. Dziewczyna przyjęła piłkę, wypuściła ją trochę do przodu i uderzyła, podkręcając.

— Dobra, starczy na dziś. Świetnie się dzisiaj spisałyście. — Powiedziała i klasnęła w dłonie trenerka, po kilku kolejnych ćwiczeniach. Od razu skierowałam się w stronę szatni. — Cieszę się, że jesteś w dobrej formie Cabello. — Usłyszałam i poczułam lekkie klepnięcie w plecy, gdy przechodziłam obok kobiety. Posłałam jej tylko zmęczony uśmiech i udałam się pod prysznice.

Dare To Dream [Camren] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz