Rozdział 8

1.7K 153 5
                                    

Nastał listopad i kolejny dzień meczowy. Minęły dwa tygodnie od konfrontacji z moim ojcem, który na moje nieszczęście został na dłuższy czas w Miami. Dzisiaj miała przyjechać moja matka. Nie bałam się spotkania z nią, kobieta nigdy się mną nie interesowała, więc miałam pewną swobodę.

Moja relacja z Jauregui nieznacznie się poprawiła. Dalej sobie dogryzałyśmy, jak to miałyśmy w zwyczaju, ale przestałyśmy się poważnie kłócić, dzięki czemu nauka z zielonooką nie była już aż takim utrapieniem, jak wcześniej. Nie zmieniało to faktu, iż chciałam jak najszybciej zakończyć nasze korepetycje. Niedługo będę na bieżąco z materiałem, więc pomoc dziewczyny nie będzie prawdopodobnie potrzeba. Odzyskam swoją upragnioną wolność, chociaż to pojęcie względne. Wyłącznie na murawie czuję, że mam kontrolę nad swoim życiem. Poza boiskiem czuję, że jestem marionetką swojego ojca. Może mi się wydawać, że ten człowiek nie ma nade mną żadnej kontroli, jednak to on w każdej chwili może odebrać mi wszystko, co do tej pory osiągnęłam. W tej sytuacji czas działa na moją niekorzyść. Jeden telefon do dyrektora i mogę pożegnać się ze swoją upragnioną przyszłością.

Muszę postawić wszystko na jedną kartę. Mogę śmiało stwierdzić, że dzisiejszy mecz zadecyduje o mojej przyszłości. Jeśli przegramy, nie będziemy miały szans na wyjście z grupy. Wygrana sprawi, że nasza nadzieja przedłuży się o jeszcze jeden mecz. To ostatnia moja szansa, aby zabłysnąć, pokazać się z jak najlepszej strony, aby ktoś dostrzegł mój talent. Zrobię wszystko, aby w tym sezonie wywalczyć reprezentowanie całego stanu Floryda. Skauci siedzący na trybunach mistrzostw międzystanowych na pewno zwróciliby na mnie uwagę. To otworzyłoby mi drzwi do kariery, uniezależnienia się od pieniędzy ojca. Jeśli to mi się nie uda, po skończeniu liceum prawdopodobnie wyląduję w jego firmie. Jego wymarzony scenariusz się spełni - moja kariera piłkarki brawurowo legnie w gruzach, a resztę swojego życia spędzę za biurkiem, starając się ukryć brudy swojego ojca.

Tydzień temu złożyłam wizytę u prywatnego detektywa. Srogo mnie on kosztuje, jednak to moja jedyna szansa, aby zdobyć coś na swojego rodziciela. Do tej pory nic nie znalazł, ale nie jestem tym zaskoczona, ten człowiek zawsze był ostrożny. Jednak musi mu się w końcu podwinąć noga, nikt nie jest bezbłędny, nawet on.

Przestałam rozmyślać nad swoją sytuacją, dopiero gdy byłam już pod stadionem. Ponownie grałyśmy u siebie, więc miałyśmy przewagę w postaci dopingu. Weszłam do szatni i okazało się, że jestem pierwsza. Bez pośpiechu zaczęłam się przebierać w swój trykot meczowy, który był zawieszony na mojej półce. Zakładałam nagolenniki, gdy do pomieszczenia zaczęły wchodzić dziewczyny z drużyny. Przywitałam się z każdą po kolei i powróciłam na swoje miejsce. Założyłam na swoje ramię opaskę kapitańską, którą odzyskałam na ostatnim treningu.

— Jak się czujesz przed meczem? — Usłyszałam nad sobą głos Normani. Podniosłam głowę i posłałam jej szeroki uśmiech.

— Jestem zmobilizowana jak jeszcze nigdy. Rozsadza mnie energia, to będzie mój mecz. — Odpowiedziałam i całym zespołem skierowałyśmy się na krótką rozgrzewkę.

Trybuny były już całkowicie zapełnione. Murawa aż drżała od dopingu ludzi, którzy skakali wesoło i zagrzewali całą naszą drużynę do walki. Wszyscy wiedzieli o co gramy w tym meczu, dlatego motywowali nas jak jeszcze nigdy, a to dopiero rozgrzewka. Obawiałam się, że gdy rozpocznie się mecz, kibice rozniosą cały stadion. Po piętnastu minutach wróciłyśmy do szatni, aby wszystko jeszcze raz na omówić.

— Chyba nie muszę wam przypominać, jak ważny jest ten mecz. — Zaczęła trenerka. — Nie gramy w „piłka parzy”, mamy utrzymywać się przy piłce. Akcje rozgrywamy, wykorzystując naszą linię pomocy, a nie robiąc jakieś bezsensowne przerzuty, które wychodzą poza boisko, tak jak w ostatnim meczu. Szukajcie jakichś nieoczywistych rozwiązań, musimy je czymś zaskoczyć. Grajcie odważnie, nie mamy się czego bać w tym meczu. Stawiamy wszystko na jedną kartę, musimy ryzykować, nawet jeśli to narazi nas na kontratak. Duke i Green. — Zwróciła się do naszych bocznych obrończyń. — Nie przyłączajcie się zbyt często do akcji ofensywnych. Nasze przeciwniczki mają bardzo szybkie skrzydłowe, musicie w czasie ich kontrataku być na swoich pozycjach. Cabello, ty masz być mobilna przez cały mecz, nie stój bezczynnie na szpicy. Cofaj się do obrony, gdy zobaczysz, że jest taka potrzeba. Naciskaj na ich linię obrony, podchodź wysoko. Przy korzystnym wyniku zdejmę cię pod koniec meczu, abyś się zbytnio nie przeciążyła. — Pokiwałam tylko głową, słuchając uważnie każdego słowa. — Dzisiaj musimy wyzbyć się wszelkich błędów, grajcie z chłodną głową. Do roboty wilki! — Krzyknęła na koniec.

Dare To Dream [Camren] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz