2

12 2 1
                                        

***
Nareszcie idę do domu! Byłam taka szczęśliwa, że skończyłam już zajęcia. Zapukałam lekko do drzwi.
- Mamo! Tato! Już jestem! - Czekałam dłuższą chwilę, ale nikt nie zbliżał się do drzwi by mnie powitać i zapytać czy znów dostałam tak dobre oceny, jak to zawsze było. Zapukałam jeszcze raz. Cisza.
- Pewnie są u babci... Poczekam na nich w domu. - Podeszłam do okna, kucnęłam i podniosłam jedną z czterech, stojących do góry nogami na trawie, kamiennych doniczek. Wzięłam klucz i wróciłam do drzwi. Po chwili byłam już w środku. Rozejrzałam się po domu. Nic nie było przygotowane do jedzenia. Kompletnie nic. Mimo, że nie mieliśmy za specjalnie dużo pieniędzy, zawsze był chociaż chleb. Podeszłam do stołu i znalazłam karteczkę. Podniosłam i czytam. Nagle zamurowało mnie. Zaczęłam płakać, a strumienie łez wypływały mi z oczu, jak z wodospadu. Jak oni mogli mi to zrobić?! Jak oni mogli rzucić się pod tory i zostawić mnie samą?! Dlaczego?! Dlaczego to mnie akurat spotkało?!! Po mojej głowie szwędały się smutne myśli i rozpacz. Zgniotłam kartkę w bezużyteczną kulkę papieru i wybiegłam z domu nie zamykając nawet drzwi za sobą. Płakałam i biegłam ile sił w nogach w stronę domu babci. Nie mogłam uwierzyć w to, że moi rodzice nie żyją i, że od teraz.. jestem jakąś sierotą! Zdyszana i zapłakana zapukałam gwałtownie do drzwi. Usłyszałam kroki, a chwilę później w drzwiach stanęła babcia.
- Co się stało kochanie?!
Nic nie odpowiedziałam. Rozwinęłam zgniecioną i mokrą w niektórych miejscach od moich łez kartkę i dałam babci, płacząc dalej. Babcia czytała i pochmurniała z każdą sekundą. Przytuliła mnie.
- Teraz będziesz mieszkać ze mną kochanie. Tamten dom będzie nam tylko o wszystkim przypominał. Wrócimy tam tylko po twoje rzeczy. Już nie płacz...
Moje życie straciło sens. Ta bieda i piętrzące się rachunki w ,, biurze " taty nawet mi nie przeszkadzały. Teraz nie mam już nic i nikogo, prócz babci i przykrych wspomnień. Bałam się, że wkrótce wyląduje w jakimś sierocińcu. Babcia też miała już swoje lata, dokładnie 88 lat. Ona też nie będzie wieczna. Kiedyś zostanę sama jak palec!

***

Po 2 godzinach wróciliśmy do ,, domu " jeśli można tak nazwać ten budynek po tym co się dziś stało. Zabrałam swoje rzeczy. Babcia pomogła mi się spakować i zabrała całe jedzenie, które mieliśmy w domu, żeby się nie zepsuło. Zabrała też wszystkie rachunki z ,, biura " taty. Rodzice nie żyją, a my musimy teraz jakoś spłacić to wszystko i musi nam jeszcze starczyć na życie. Nie damy rady... Nie miałam ochoty żyć! Płakałam od kilku godzin, ale powoli już przestawałam. Tak długo wylewałam wodospady łez, że nie miałam już czym płakać. Zabrałam wszystko do domu babci. Babcia dała mi talerz pomidorówki na obiad, ale nie byłam głodna. Grzebałam łyżką w zupie.
- Wiem, że ci trudno, ale zjedz coś kochanie..
Zrobiłam to dla babci i z trudem zjadłam większą połowę zupy. Potem babcia przydzieliła mi mój nowy pokój. Moim nowym pokojem został pokój gościnny w domu babci, który jeszcze nie był zamieszkiwany przez żadnego gościa, więc dostałam go na własność. Rozpakowałam się. Było już ciemno.
- Odrób lekcje kochanie i spakuj się, jutro musisz iść do szkoły Kathy.
- Ja nie chcę iść do szkoły babciu, jestem zbyt rozdrażniona, zrozpaczona i załamana!
- Musisz kochanie, tego by chcieli twoi rodzice...
Nie chciałam sprawiać problemów wychowawczych babci na to wszystko, więc niechętnie zabrałam się do lekcji, a gdy skończyłam, spakowałam się jeszcze. Zjadłam dwie kromki chleba posmarowane samym masłem na kolację. I tak było to lepsze niż goły chleb, bez niczego. Umyłam się i poszłam do swojego pokoju. Były w nim białe ściany, okno z firanką, którą babcia samodzielnie uszyła i jasnobrązowy gumolit na podłodze. Z sufitu zwisał malutki żyrandol w kształcie kwiatu. Przy oknie stało biurko z krzesłem, na nim leżała jakaś gruba książka i stała lampka. Obok drzwi stała rozkładana kanapa przykryta narzutą w kwiaty. Na przeciw kanapy stał wielki segment. Regał stał na przeciw biurka, a na środku pokoju leżał wzorzysty dywan i stał drewniany stolik z białym obrusikiem i wazonem ze sztucznymi kwiatami. W pokoju wisiał duży obraz przedstawiający góry. Pokój był bardzo ładny, co z tego, że dosyć mały. Podobał mi się. Zawsze taki chciałam mieć, ale dom mój i moich nieżyjących od kilku godzin rodziców był biedniejszy, niż dom babci. Rozłożyłam kanapę, babcia przyniosła mi pościel. Położyłam się spać, ale nie mogłam zasnąć. Było mi przykro, a w sercu wciąż czułam ogromną pustkę, smutek i żal. O 2:25 zasnęłam. Śnili mi się rodzice. Uśmiechali się do mnie i mówili, że wszystko będzie dobrze. Sen był taki realistyczny, że myślałam że ich śmierć była snem, a to są realia, ale niestety... tak nie było. Wstałam o 8:55. Po chwili zdalam sobie, że mega zaspałam. Już jest po pierwszej lekcji, ale nie przejmowałam się tym. Babcia zawołała mnie na śniadanie.
- Zorientowałam się, że przez to wszystko nie spałaś pół nocy Kathy, więc pomyślałam, że już możesz odpuścić sobie ten piątek.
- Dziękuję babciu... - Byłam w potwornym humorze. Dalej czułam smutek i żal i chciało mi się płakać, a na dodatek bolała mnie głowa od niewyspania. Miałam serdecznie dość.
- Kochanie, musisz to zobaczyć.. - Babcia podała mi gazetę do ręki. Na 1 stronie był artykuł ze zdjąciami o ludziach, którzy rzucili się pod tory, czyli o moich rodzicach. Przeczytałam go i rozpłakałam się. Babcia przytuliła mnie i rzuciła:
- Nie płacz kochanie, będzie dobrze.... - Po chwili ciszy dodała - dziś pójdę tam i zgłoszę się po ich ciała. Pochowamy ich przy twoim dziadku..

// Pisała GoooodGirll

Jeśli wam się podobało, zapraszam do gwiazdkowania, dalszego czytania i komentowania.

Nie bogata, nadal skromnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz