3

13 1 1
                                    


Po zjedzonym śniadaniu zostałam w domu sama, a babcia tak jak obiecała poszła zgłosić hm.. chyba samobójstwo. W każdym bądź razie poszła załatwiać pogrzeby, trumny i te inne. Nie wiedziałam co mam sama ze sobą zrobić. Nie poszłam do szkoły.. Siedziałam w domu.. I co ? I nic. 

Szwendałam się po kuchni to w prawo to w lewo, a godziny mijały. Bałam się troszkę o moją kochaną staruszkę.. Dopadały mnie różne myśli. A co jak się przewróci ? Może ktoś ją porwał ? Może zemdlała ? Albo straciła pamięć ? Fakt czasami czegoś zapominała..

Ale wróciła. Usłyszałam trzask drzwi. 

- Cześć, jak było ? - powiedziałam oschłym głosem.

- Nie tak tragicznie, w poniedziałek odbędzie się pogrzeb - powiedziała sięgając po szklankę wody.

To oznaczało dla mnie kolejny dzień wolnego. Ale nie cieszyłam się z tego.. Nawet nie wiem czy znalazł by się ktoś, kto cieszył by się z tego, że dzięki pogrzebowi ma wolne. 

- Nie pójdziesz w poniedziałek do szkoły, chciałam załatwić na jutro, ale się nie wyrobią. Usprawiedliwię cię z zaległości. 

- Dziękuje 

Podreptałam do swojego pokoju, aby przeczytać coś w podręcznikach... Nie chce mieć zaległości. Chwyciłam podręcznik do biologi i otworzyłam do na stronie. Mniej więcej oszacowałam co dzisiaj mogli by robić, gdyż nie wiedziałam co robili na poprzedniej lekcji. Byłam na próbie śpiewu. Lubie to. Wtedy wydobywam z siebie emocje, które we mnie siedzą. Chciałam nawet iść w tym kierunku, ale brak funduszy sprawił, że musiałam zakręcić. Mówię, że śpiew pozwala mi się zrelaksować, otworzyć się sama na siebie. Pewnie teraz byście spytali, to dlaczego nie powiesz o tym jakiejś najbliższej osobie ? Na przykład przyjaciółce. Dlaczego z nią nie porozmawiasz.  Odpowiedź brzmi bo jej nie posiadam. Moja klasa była, a raczej nadal jest samolubna. Tam nie było ani grama przyjaźni. Nawet grupy się nie tworzyły. Takie typowe to zazwyczaj fejm, wyzywanie i dokuczanie, a reszta biedniejsza, ma nie coś tak z wyglądem to od rzutki. Otóż nie tym razem. W mojej klasie każdy jest inny. Każdy wszystko robi sam. Nie mamy nawet grupy klasowej. Niektórzy nawet brzydzą się sobą. Ale nie mam tam źle, jestem akceptowana. Chociaż tyle. Raz... Jak byłam mała.. Miałam przyjaciółkę, którą mogłabym teraz nazwać przyjaciółką z dzieciństwa. I teraz pomyślicie, że pewnie okazała się fałszywa i się tylko pod taką podszywała. Jeśli tak.. To się mylicie. Była najwspanialszą osobą jaką znam wiedziała o mnie wszystko, była dla mnie jak siostra i pomagała mi. Ale wszystko zaczęło się komplikować kiedy okazało się, że jest chora. W późniejszym czasie wykryli, że to rak. Ale było za późno i umarła.  nigdy dotąd nie spotkałam takiej cudnej osoby. Bardzo za nią tęsknie.. Już mijają trzy lata.. A jej nadal nie ma i nie będzie.

- Kathy ! - wyrwał mnie głos z zamyśleń. Ha, noi znowu nić się nie nauczyłam. Nic mi chyba nie wejdzie już do głowy. 

- Tak ? 

- Zejdź proszę na dół. - albo mi się wydawało, albo babcia była jakaś szczęśliwsza.


- T-tak bab-bbciu ? - powiedziałam z niedowierzaniem gdy zobaczyłam babcie stojącą w żółtej sukience, a za nią stertę czterech pudeł. Ale chwila, skąd to wszystko.

- Babciu, halllo ? - powiedziałam, gdy ta stojąc przy lusterku, obracała się to w prawą to w lewą stronę robiąc przy tym fale sukienki.

- Patrz, dostałyśmy to od pewnej rodziny, która prawie w nich nie chodziła. Wiesz jak to jest, bogaci ludzie postawią w kąt i kupują nowe. Obiecali też, że nikomu nie powiedzą, że nas wspomagają.

- O matko, to wspaniale. Jesteś genialna babciuu ! - ucieszyłam się na te słowa, moje ubrania nie były za nowe, niektóre podarte inne zniszczone. 

- Proszę, zanieś te dwa pudła do siebie, są twoje . - powiedziała, a ja tak jak na komendę to zrobiłam. 

Spojrzałam na podręcznik i wrogo się do niego uśmiechnęłam. Zajrzałam do pudła. Za śliczne to nie jest, ale jakoś przeżyje. Większość była jakiś dresów w których nie zbyt lubię chodzić. Coś mnie kusiło aby spojrzeć do drugiego. .... Były tam przeróżnego rodzaju spódniczki, sukienki i jeansy które uwielbiam. Może trochę z kolorem nie trafili, ale przynajmniej goła chodzić nie będę.

 - No dobra, ale tego już nie założę. - brukałam sama do siebie na myśl jakbym w tym wyglądała. Mocno czerwonawa obcisła, bez ramiączek sukienka. Fu. To się nadaje do spalenia. Przynajmniej będzie ciepło.

***

Uporządkowałam te ciuchy w szafie i ledwo ją domknęłam.  Ale dałam rade. Jest moc.

Siedząc na kanapie, którą nazywam łóżkiem coś  mi przeleciało przez oczy. Spojrzałam na szufladkę. Na niej stało rodzinne pamiątkowe zdjęcie. Na nim mama, tata ja i babcia. Ale coś było nie tak. Osz kurde. Pękło. Ale niby jak ? Przecież wiatru nie było. Okna pozamykane. Nie spadło. Tylko coś mi przeleciało przez gałki oczne. Zaczęłam odczuwać strach. Napięcie i złość. Przyjrzałam się temu uważnie. To pęknięcie.. Było straszne, a jednocześnie ciekawe. Przejechałam po nim palcem. Dopiero po ty zauważyłam, że jest ono umiejscowione na głowie babci. Nie możliwe. Po co. Odwróciłam głowę w stronę drzwi, a potem energicznie na zdjęcie jeszcze raz. Uszczypałam się. Być może lunatykowałam, śniłam. Ale nic z tych rzeczy. Ujrzałam drugie przecięcie. Teraz wyglądało to jak X. A rodzice na tym zdjęciu mieli spuszczone, smutne głowy i miny. Chwila co to niemożliwe. To zdjęcie przywołało u mnie rozpacz i gniew. To nie tak, że zapomniałam o rodzicach. Nadal za nimi tęsknie i ich kocham. Ale przecież nie wyczaruje ich, muszę dalej żyć. ... Więc co oznaczały te dwie kreski.. ? Na pewno coś przerażającego.


//pisała duszaaniola

Hejko, a więc to już mój drogi rozdział w tej książce, znowu się widzimy. Pozdrawiam cieplutko osoby, które to czytają. Zostańcie na dłużej kochani.



Nie bogata, nadal skromnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz