Minęło 6 dni. Dopiero od wczoraj normalnie pracuje. Zaś w dni które byłem jeszcze na zwolnieniu zajmowałem się w porządkach w domu pani Marii. Resztę ubrań oddałem do domu opieki jak ostatnio. Widziałem jak remontują ten dom opieki. Pani Amelia jedna ze starszych pań mówiła, że jestem ich "Aniołem Stróżem". Zaskoczyła mnie ta nazwa ale no cóż. Nic nie poradzę. Jeśli chodzi o biżuterię dałem część dla córki pani Marii. Chciałem dać całą ale kobieta powiedziała bym zachował ją. Takie zabezpieczenie na czarną godzinę. Niepewnie się zgodziłem. Znalazłem nawet kilka pluszaków i zabawek. Były w dobrym stanie. Dzieci zmarłej kobiety powiedziały bym je zachował. Dałem zabawki dzieciom z domu dziecka. Dzieciaki nazywały mnie wujkiem. To było nawet słodkie. Jeśli chodzi o Zosie dla jej bezpieczeństwa prosiłem ją by porozmawiała trochę z psychologiem. Na szczęście nie miała głębokiej depresji. Ale i tak się o nią martwię. W końcu jestem za nią odpowiedzialny. Mieszka ze mną w mieszkaniu i ma tam swój pokój ze swoimi rzeczami. Byłem przy niej gdy odbywał się pogrzeb Tomka który odbył się 4 dni temu. Oraz brałem udział w pogrzebie pani Marii 5 dni temu. Obecnie szedłem do pracy. Dzieciaki z domu dziecka mnie lubią i z wzajemnością. Pomimo, że kilka osób jest nie ufne do mnie. Postanowiłem przychodzić do nich w wolnym czasie jako wolontariusz. Wszedłem do bazy. Podszedłem do szafki. Wziąłem strój roboczy i poszedłem do szatni. Po przebraniu się poszedłem się zameldować do Kuby. Nikogo tam nie było. Dopiero się zorientowałem, że nikogo nie ma. Zaniepokoiło mnie to. Zauważyłem kartkę przyklejoną do akwarium z rybkami doktora Góry.
Nakarm moje kochane rybki.
Artur.
Wziąłem karmę dla rybek i wsypałem im trochę.
-No już zjadajcie.- Powiedziałem, a rybki na zawołanie zaczęły jeść. Wziąłem radio stojące na biurku Kuby.- Kuba gdzie jesteście?- Spytałem się przez radio ale nie usłyszałem odpowiedzi. Wziąłem radio i poszedłem na dół. Zacząłem sprawdzać czy na pewno nie ma nikogo w bazie. Tak jak myślałem nikogo nie było.- Ej no wychodźcie! To nie jest śmieszne!- Powiedziałem i wyszedłem z bazy. Przy karetce stał Misiek i Artur.- Ludzie gdzie ten pacan Kuba?- Spytałem podchodząc do nich.
-Szczerze? Nie wiemy.- Powiedział Góra z... Uśmiechem? Zaskoczyło mnie to bo on zazwyczaj się nie uśmiecha. Na dodatek się śmiał cicho z Miśkiem.
-24 S zgłoś się.- Usłyszałem głos dyspozytorki. Wziąłem radio do ręki.
-24 S zgłaszam się.- Powiedziałem do radia.
-Wezwanie do palącego się domu dziecka. Prawdopodobnie kilka dzieci jest w budynku. Policja i straż pożarna już tam jedzie.- Słowa dyspozytora mnie przeraziły. Od razu wsiadłem z Arturem i Miśkiem do karetki. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Od razu wyszedłem z karetki. Podbiegłem do dyrektorki domu dziecka.
-Panie Gabrielu dzieci one...- Nie dałem dokończyć kobiecie.
-Spokojnie. Moi koledzy zajmą się dzieciakami i panią. Kogo brakuje?- Spytałem kiedy Artur i Misiek poszli do dzieci.
-Brakuje Asi i Michałka.- Słowa kobiety mnie przeraziły. Przecież ta kobieta mi pokazywała teczki z danymi wszystkich dzieciaków. Zdjąłem kamizelkę ratownika medycznego. Wziąłem jakąś szmatkę z ławki i zamoczyłem ją wodą z butelki. Następnie wbiegłem do budynku przykładając do nosa i ust szmatkę. Zauważyłem Asie wziąłem ją na ręce i wybiegłem na zewnątrz. Podałem małą jednemu ze strażaków po czym ponownie wbiegłem do środka. Zacząłem szukać Michałka. Po kilku minutach znalazłem go. Wziąłem go na ręce i zabrałem na zewnątrz. Od razu Misiek wziął chłopca ode mnie. Podszedłem do drzewa i zacząłem kaszleć. Wtedy podbiegła do mnie doktor Reiter.

CZYTASZ
Śmierć może być początkiem.
Historia CortaZosia każda chwile spędza przy swoim ukochanym, Tomku który ma 0,5% szans na przeżycie. Pewnego dnia Tomek prosi Gabriela o pewną prośbę którą ma spełnić po jego śmierci. Czy Gabriel zgodzi się by wykonać prośbę Tomka? Co to będzie za prośba? Dowiec...