Viv po wstrząsającej walce postanowiła się udać do karczmy gdzyż wiedziała że longbottom tam często przesiaduje
V: 66 butelek ognistej
?: Już podaje
V: Pansy !?
P: no a co przecież to moja karczma
Viv wyszła i się przyjrzała i wróciła
V: no faktycznie
P: dobra teraz zapłać
V: COOOOOOO
P: No 657¥
V: PRZECIEŻ TO TYLKO 66 BUTELEK
P: takie rzycie jak longbottoma nie ma muszę sobie jakoś radzić
V: nic ci nie zapłacę !
P: jesteś pewna !?
V: tak !
P: BOMBARDA VIV
Viv wyleciała hucznie z baru na ulicę. Viv zauważyła świeże ślady nutelli. Znaczyło to tylko jedno longbottom żyje. Viv zadzwoniła do Millie
V: ej ten pokurwiszon żyje
M: mówiłam że on nie pojmuje że zdechł
V: to co ja mam zrobić
M: nvm idź se do Luny czy coś
V: no dobrzeViv pojechała do Luny.
V: Hej sis
L: no hej, czego tu ?
V: longbottom mnie śledzi
L:ojojoj to trudno
V: CO TRUDNO! POMÓŻ MI !
L: NIE KRZYCZZdenerwowana viv poszła po Apap do kuchni gdy w pewnym momencie zobaczyła całą Szafkę nutteli
V: eeeee Luna co to jest
Luna szybko zamknęła szafkę i odpowiedziała
L: nic
V: * w myślach* podejrzaneViv i luna postanowiły obejrzeć swój 2 ulubiony film/serial DIY z troom troom. Skończyły swój maraton filmowy i zrobiły się głodne.
V: luna zrobisz mi gofra z czekoladą ?
L: nie mam czekolady
V: a to co jest *wskazuje na szafkę*
L: nic *otwiera szafkę*Viv skończyła swoje odwiedziny i postanowiła wrócić do domu. Chodząc ulicą Zauważyła lunę która przemknęła się cicho do karczmy ale nie postanowiła jej śledzić tylko pójść do Potiego.
V:hej poti
P: hej viv, patrz kto mnie odwiedził *wskazuje na babcie viv*
V: emmmm na hej babciu
B: MAM CIĘ JEBNĄĆ MŁODA DAMO
V: NIE
B: A JAK MNIE POWSTRZYMASZ
V: JAKOŚ NA PEWNORozpętała się epicka wojna pomiędzy viv a babcia viv. Wojna dobiegła końca wygraną była viv która żeby wygrać musiała powiedzieć babci że spóźni się do kościoła.
Viv spędziła cały wieczór u Pottera aż w nocy o godzinie 3:33 wyszedł. Viv była zbyt leniwa i nie śledziła go tylko zasnęła
Następnego dnia była impreza na której pojawił się longbottom
V: ja pierdole jakim cudem on tu jest
M: nie mam bladego pojęcia
V: i gdzie jest mój wałek !?
M: lepiej nie wiedzieć
(Boże dlaczego to brzmi jak powieść kryminalna trzeba coś odjebać)W tym momencie Harry i Dory się pocałowali (bo why not) i ogłosili że biorą ślub i użądzją go w fabryce żelek i chuj
V: TAKKKKKK W KOŃCU
M: a co z hermi ?
P i D: walić ją
M: okŚwiętowali cała noc aż do rana. Rano wszyscy mieli kaca oprócz hermi której zakazali pić :c . Wszyscy wrócili do domu albo wpadli do rowu ( np Draco)
Emmmm do już mi się dziś nie chce pisać więc koniec na dziś