20. Sześć lat temu.

263 18 8
                                    

- Spałeś z nią?

Ciężko mi było uwierzyć, że zdołałem ułożyć słowa w tak, doprawdy niedorzecznie brzmiące, pytanie. Gniew przyćmiewał zdrowy rozsądek, żałość przejmowała stery nad ciałem - czułem się zupełnie tak, jakby ktoś podpiął moje kończyny pod sznurki i sterował nimi wedle własnego kaprysu.

Louis wydawał się być równie wstrząśnięty co ja, ale zbyt długo go znałem, by dać się zwieść sztucznej, teatralnej pozie. Mógł udawać, a robił to doskonale. Był mistrzem intryg i ułudy, królem gierek, bogiem wśród taktyków. Niejednokrotnie udowodnił mi, że dla niego nie istniały żadne granice przyzwoitości; potrafił naginać świat dla własnych pragnień i potrzeb.

- Marie, do jasnej cholery, przestań bredzić - syknął w stronę nie do końca jeszcze przytomnej kobiety. Mrużąc oczy, Galloway pochyliła się do przodu, ledwie utrzymując równowagę na tyle, by nie spaść z kanapy.

- Och, nie wypieraj się ojcost... oj - bąknęła pod nosem, a potem przesunęła się szybko i przechyliła głowę ponad oparciem, wydając z siebie odgłos sugerujący szybki wyrzut treści pokarmowej z żołądka. Skrzywiłem się z obrzydzeniem, ale nie oderwałem wzroku od powoli odsuwającego się Louisa.

- Coś ty odpierdolił, Lou? - drążyłem, spoglądając na Tomlinsona spod byka. W mojej głowie wręcz świszczało od obrazów i wizji, wyimaginowane sceny zalewały umysł, podtapiając logikę.

Czy mogła mnie zdradzić z Louisem? Ostatecznie dopuściła się wielu świństw i przecież miałem tego pełną świadomość. Potrafiła wystawić Liama, napisała ten paskudny artykuł o nieślubnym dziecku Harrego. Nasłała na mnie gromadkę znerwicowanych, odrzuconych kobiet z mojego towarzystwa.

Czy okłamywałem się, myśląc, że jest inna? Czy łudziłem się, mydliłem sobie oczy uczuciem? Wiedziałem, że ta miłość była ciężka i skomplikowana, a jednak moje serce nie potrafiło tak po prostu wyrywać się z piersi na jej widok.

- Niall, nigdy bym ci tego nie zrobił, no stary - pisnął Louis, znów podnosząc ręce na wysokość twarzy i zaciskając usta.

- Donny też nigdy nie tknąłeś? - odparłem, wstrętnie celując we wrażliwy punkt. Mężczyzna naprzeciw mnie pobladł, a potem zakaszlał, zachłystując się najwyraźniej własną śliną. Nie spodziewał się, nie podejrzewał. Słownie uderzyłem go prosto w ten parszywy, zakłamany pysk. - Myślałeś, że nie dowiem się, że kiedy ja się do niej śliniłem, ty rżnąłeś ją w kantorku, a potem dawałeś mi świetne rady, jak ją poderwać?

- Niall, to było dziesięć lat temu...

- Mam to gdzieś! - warknąłem, kręcąc głową. - Potrafiłeś mnie okłamywać wtedy, więc niby teraz co takiego się zmieniło?

Tomlinson wyprostował się, a potem giętkim, szybkim krokiem przybliżył, zaciskając smukłe palce na kołnierzyku mojej koszuli.

- Zmieniło się chociażby to, że teraz jesteśmy przyjaciółmi!

- Dlatego właśnie bez mojego pytania zrobiłeś test na ojcostwo?

Lou zdębiał.

Niewiele myśląc, odepchnąłem go od siebie tak mocno, że zatoczył się, upadając wprost na drewniany stolik. Ten, pod naporem siły i ciężaru, zakołysał się na wąskich, rzeźbionych nóżkach i złamał się, pozwalając Louisowi wraz z blatem uderzyć głośno o kafelki na podłodze. Lou nie zamierzał pozostawać mi dłużny. Podrywając się na równe nogi, wyskoczył niczym puma i zwalił mnie z nóg, a potem uderzył z pięści w twarz.

Nie byłem może tytanem ani atletą, ale jednak posiadałem fizyczną przewagę nad znacznie chudszym mężczyzną. Chwytając go za rękę, którą znów próbował mnie trafić, wolną dłonią uderzyłem go w brzuch i zaczekałem, aż z jękiem bólu przetoczył się na bok, zwijając w pozycję embrionalną.

Fuksja || n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz