17. Zemsta w jednym akcie.

107 15 0
                                    

- Gratulacje. Niszczysz naszą karierę, rujnujesz cały mój trud włożony w marketing i promocję. Proponuję, żebyś jutro ukradł jakiemuś dziecku słodycze na placu zabaw. Będziemy mieć chociaż pewność, że całkowicie zaprzepaściłeś szansę na sprzedaż nowej płyty.

Głos z automatycznej sekretarki sączył się nienawistnym monologiem Marie, ale nie miałem zbyt wiele czasu, by się na nim skupić. Zewsząd zalewały mnie kolejne wiadomości z gazet i portali internetowych. Była miłość znów w życiu Horana!, Miłosny trójkąt irlandzkiego wokalisty oraz mój osobisty faworyt: Testosteron buzuje w jego żyłach, Niall Horan podczas bójki!

Lawina słów wdzierała się do uszu i raniła oczy; gdziekolwiek nie próbowałem się podziać, doganiał mnie swąd wczorajszych zdarzeń i dziwnym trafem, bardzo przypominał on zapach whisky. Parokrotnie dzwonił Louis, ze dwa połączenia były też od Liama, ale nie miałem kompletnie ochoty odbierać telefonu. Kiedy jednak ekran komórki rozświetliło zdjęcie mamy, wiedziałem już, że żarty skończyły się na dobre.

Z ciężkim westchnieniem sięgnąłem po urządzenie, krótko rozważając, czy lepiej byłoby je teraz wyrzucić za okno, czy wrzucić do miski z wodą.

- Niall - miękki, matczyny ton otulił mnie niczym jedwabny szal, gdy zdecydowałem się w końcu odebrać połączenie. Pożałowałem tego ruchu, wiedząc, w którym kierunku zostanie poprowadzona ta rozmowa. - Niall, powiedz mi, że tego nie robisz.

- Cześć, mamo, jak się czujesz? Miło cię słyszeć - mruknąłem, ale momentalnie mi przerwała, nie pozwalając na dalsze puste formułki.

- Synu, czy ty znowu spotykasz się z tą kobietą, która lata temu złamała ci serce? Dlaczego nawet do mnie nie zadzwoniłeś? Czemu muszę się dowiadywać z telewizji - podkreśliła to słowo, bym boleśnie odczuł, jak zawiodłem ją jako syn - że znów wpakowałeś się w taką sytuację? I kim jest jej dziecko, co to za dziewczynka?

Wstrzymałem chwilę powietrze w płucach, odliczając w głowie do dziesięciu, jakbym wierzył, że to mi w czymkolwiek pomoże.

Po prawdzie nie chciałem myśleć o tym, że Maura w końcu dowie się o powrocie mojej wielkiej, nieszczęśliwej miłości. Wiedziałem, że nie poprze mojego pomysłu, nie zaakceptuje po raz drugi Effy - niespecjalnie się jej nawet dziwiłem. Jako moja matka dotkliwie odczuła mój upadek po odejściu Walters. Widząc mnie podłamanego przez tak długi okres czasu z całą pewnością zaczęła obwiniać Effy o każde zło tego świata, przeklinając jej imię (choć nieprawdziwe) pomiędzy wieczornym myciem zębów, a modlitwie przy łóżku.

Jak niby miałem jej powiedzieć, że po tym, jak pozornie wyleczyłem się z tego uczucia, po raz kolejny wskoczyłem w tę relację na główkę, nie przejmując się kompletnie tym, że zderzenie z gruntem może skończyć się pogruchotanym kręgosłupem?

- To dość skomplikowane, mamo...

- Synu, ale o czym ty mówisz? Jakie skomplikowane? Czy to twoja córka? - zapytała bezceremonialnie Maura, a ja wyobraziłem sobie, jak na usianej zmarszczkami twarzy pojawia się zmartwienie. Jak zaciska palce na komórce, wpatrując się w zdjęcie mojej twarzy ze szkolnych jasełek, znajdujące się w przeszklonej szafie.

- Co to za pytanie? - obruszyłem się momentalnie, ale to był mój kolejny błąd.

- Co to za pytanie?! - powtórzyła z niedowierzaniem. - O ile mnie pamięć nie myli, a mam ją bardzo dobrą, minęło sześć lat, a to dziecko wygląda, jakby tyle mniej więcej miało. Ile ona ma lat, Niall?

- Sześć.

- Sześć. - To słowo w jej ustach zabrzmiało ciężko i oskarżycielsko. Ukryłem głowę pomiędzy ramionami zupełnie tak jak wtedy, gdy sam byłem jeszcze małym chłopcem i przyłapywano mnie na wybiciu kolejnej szyby piłką. - Nie podoba mi się to wszystko. Jesteś pewny tego, co robisz?

Fuksja || n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz