Poznaliśmy się dawno temu. Miałem wtedy może z dziesięć lat, a mój ukochany trzynaście. Uratował mnie przed chłopakami z mojej klasy, pobił ich, a mnie zabrał do kawiarni na kawałek sernika. Mojego ulubionego ciasta, a jak się później okazało, również i jego.
W wieku szesnastu lat wyznałem mu swoje uczucia, które odrzucił. Strasznie wtedy płakałem, gdyż byłem bardzo wrażliwą osobą.
Dwa dni później przyszedł do mnie z białymi różami w ręku, których tak bardzo nienawidziłem.
Wtedy je pokochałem. Stały się moimi ulubionymi kwiatami...
Wytłumaczył mi wtedy, dlaczego nie mógł odwzajemnić moich uczuć.
Przez swoich rodziców...
A właściwie ojca.
Mimo iż bał się odrzucenia z jego strony, to postanowił, że jeśli ojciec nie może zaakceptować go takiego jakim jest, to odejdzie.
"Ponieważ mam ciebie i jesteś dla mnie najważniejszy. Dopóki jesteśmy razem, nie potrzebuję osoby, która wiecznie wytyka moje błędy i narzuca swoje przekonania. Kocham cię."
Płakałem, tak jak płaczę i dzisiaj, kiedy klęczy przede mną, a w dłoniach trzyma niewielkich rozmiarów pudełeczko.
Byłem taki szczęśliwy.
Najszczęśliwszy.
- Wyjdziesz za mnie? - usłyszałem jego cichy głos, a w jego oczach również ujrzałem łzy.
Rozpłakałem się bardziej.
Tak bardzo go kocham...
- Tak. - z uśmiechem na ustach i łzami spływającymi po moich policzkach rzuciłem się na niego, mocno obejmując. Tak, żeby już nigdy mi nie uciekł. Żeby już na zawsze był przy mnie.
Trwaliśmy w swoich ramionach kilka chwil...
Może sekund...
A może minut...
Kiedy się od siebie odsunęliśmy nałożył na mój palec pierścionek.
Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Bo miałem jego.
Moje szczęście.
Moją miłość.
Mojego Yoongiego.
- Kocham cię.
Znów usłyszałem te piękne słowa z jego ust i ponownie ujrzałem jego śliczny uśmiech.
- Ja ciebie też.
Pocałował mnie. Bardzo czule i delikatnie. Tak jak zawsze. Wszystko co robił było pełne uczuć... Uczuć do mnie.