Rozdział 2 - Nie wierzę!

81 6 2
                                    

Czekając na jedzenie, włożyłam do uszu słuchawki, podpięłam je do telefonu, puściłam piosenkę mojego ulubionego zespołu i zamknęłam oczy. Tak naprawdę chciałam wysłuchać całej playlisty, jednak nie było mi dane. Usłyszałam trzask blachy z miską uderzającej o podłogę. Otworzyłam oczy i najpierw im nie wierzyłam. EIJIROU! WE WŁASNEJ OSOBIE!
- KIRIŚ!
- HOSHI!
Najpewniej bym się do niego przytuliła, ale teraz był cały w MOJEJ SOBIE, a ja nie chciałam się ubrudzić.
- Ile to lat się już nie widzieliśmy?
- Z dwa to na pewno. A teraz czekaj muszę to posprzątać i wytłumaczyć wszystko kierownikowi.
- Okejoś ^^
Eijirou poszedł i po kilku minutach wrócił z mopem, szczotką i zmiotką. Posprzątał wszystko i poprosił mnie, żebym zaczekała, bo on za chwilę kończy zmianę i moglibyśmy gdzieś się przejść. Cóż miałam zrobić, oprócz zaakceptowania propozycji. W końcu to mój najlepszy przyjaciel! Nie odpuściłabym takiej okazji!
------------------Time Skip-------------------
Poczekałam na niego i razem poszliśmy do jego domu. Dlaczego do jego, a nie do mojego? Cóż, tak po prostu. Możemy założyć, że to jego pokuta za wywalenie mojej soby. To danie to świętość i należy je czcić. Może kiedyś razem z Todoroki'm założymy nową religię? Sobateizm... Dlaczego jeszcze nikt na to nie wpadł?
- Eijiroś...
- Co tam?
- Masz może numer do Todoroki'ego?
- Hę? Todoroki'ego? Nie, nie mam. Ale po co ci tak nagle?
- Bo widzisz... Shouto lubił sobę, nie? I tak pomyślałam, że to danie to świętość.
- I?
- I może byśmy razem założyli religię Sobateizmu.
- ...
- No co?
- Dlaczego musiałem trafić na taką wariatkę.
- Masz to szczęście uwu.
Szliśmy gadając o wszystkim i o niczym. Po drodze 2 razy się wyglebałam, ale no cóż. Takie życie przegrywa. Doszliśmy do ładnego szarego bloku. Budynek, w którym mieszkał chłopak miał 4 klatki. My weszliśmy do 3. Wstukał kod i zaczęliśmy wchodzić po schodach. Na moje nieszczęście musieliśmy dojść na 4 piętro, a windy nie było.
- Kiriś...
- Nie wniosę cię.
- No ale ładnie proszę...
- Nie.
- Jesteś sadystą. Normalnie niczym Karma Akabane.
- Że kto?
- Odpowiem ci jak mnie wniesiesz na górę. - Wiedziałam, że chłopak po cichu lubi anime, w końcu w U.A. wiele razy robiliśmy nocne maratony. Tego anime nigdy ze mną nie oglądał, więc była szansa, że nie wie kto to. I jak się okazało faktycznie nie wiedział. A ja wiedziałam, że jego ciekawość osiągała maksimum kiedy opowiadałam o postaci, której nie znał. Ten mały haczyk zawsze na niego działał. 
- I to niby ja jestem sadystą. Dobra, chodź tu.
- Yay!
Schylił się i wlazłam mu na plecy.
- Jezu, ile ty ważysz?!
- Ej! To było niemiłe! 
- Mówi ktoś kto jeszcze przed chwilą wyzywał mnie od sadystów!
Kirishima doszedł na górę i wyciągnął klucze z kieszeni.
- Mogę zejść?
- Jak najbardziej, wasza wysokość.
- Dziękuję zacny podwładny.
- Ej!
- Co?
- Od kiedy to jest podwładnym? 
- Od dzisiaj hehe
Weszliśmy do mieszkania, po czym mój przyjaciel mnie oprowadził. Całkiem ładnie się urządził. W nowoczesnym stylu. Wszystko wyglądało bardzo ładnie. Usiadłam na kanapie.
- Masz coś do picia? W sensie picia alkoholowego.
- Piwo.
- Może być, daj.
- O nie nie nie. Najpierw coś zjemy - na pusty żołądek nie można.
- Przed chwilą jadłam sobę idioto.
- Ale ja nie.
- Ehhh... No dobra. Tylko się pośpiesz.
- Niech ci będzie pijawko.

--------------------------------------------------

Ohayo!
Jak się wam podobał rozdział?
Jeśli macie jakieś pomysły na rozdziały to piszcie, może niektóre wykorzsytam.
Tak więc, 
Do napisania!

P.S. 
Komentarze i gwiazdki bardzo motywują do pisania. Fajnie jest zobaczyć, że twoja praca komuś się podoba. Wiecie co robić ;)

A idź do diabła (Katsuki Bakugou x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz