*Perspektywa Janka*
Obudziły mnie promienie słońca przebijące się przez firankę w pokoju. Spojrzałem obok, ale tam zamiast Poli była tylko poduszka. Trochę orzeźwiłem się poprzez postawienie stóp na zimnej podłodze. Przeszedł mnie dreszcz z zimna biegnącego od podłogi. Podszedłem do drzwi, otwarzyłem je i uderzyła mnie fala przyjemnego zapachu jedzenia, a dokładniej smażonych jajek. Na samą myśl o takim śniadaniu oblizałem usta. Zakradłem się do kuchni i zobaczyłem Polę stojącą przy kuchence. Nuciła sobie tą samą melodię, przy której wtedy u Alka w domu tańczyliśmy. Muszę przyznać świetnie tańczy. Podszedłem do niej na palcach objąłem ją w talii i zacząłem całować po szyji. Ona na tą pieszczotę zaprzestała mieszanie i odchyliła głowę do tyłu kładą ja na moim ramieniu. No prawie była trochę za niska, co swoją drogą było bardzo urocze, więc oparła głowę o mój bark.
- Dzień dobry Poleńko - powiedziałem i odgarnąłem jej włosy, sunąłem pocałunkami dalej w stronę ramienia
- Dzień dobry Jasieńku - powiedziała i odgoniła mnie, następnie przystąpiła do ponownego mieszania na patelni - rozłóż talerze zaraz będzie śniadanie - z wielką potkówką wziąłem z szafki talerze i ustawiłem na stole w salonie, wróciłem po sztućce. Rozłożyłem wszysko na stole, usiadłem i grzecznie czekałem. Po jakimś czasie Pola przyniosła jajecznice ze szczypiorkiem. Podzieliłam ją na dwie, choć widziałem, że nałożyła mi znacznie więcej, do tego kromka chleba z masłem.
- Pyszności - powiedziłem zajadając się kolejnym gryzem.
- Dziekuję, miło że Ci smakowało - powiedziała kończąc swoją porcję - najadłam się, a ty Janek - potaknąłem i skończyłem posiłek. Dziewczyna wzięła nasze talerze i skierowała się do kuchni. Zerwałem się z krzesła i poszedłem za nią.
*perspektywa Poli*
- Masz na dzisiejszy dzień jakiś plan? - spytał się mnie stojąc koło mnie
- W istocie, mam
- Ah tak? - westchnął - Ależ jaki?
- Za kilka minut - spojrzałam na zegarek na lewej ręce - dokładniej za dziesięć minut wybieram się na zbiórkę Buków
- Cholera! - krzyknął - Pola dlaczego mi nie przypomniałaś wcześniej - wybiegł z kuchni zapewne do pokoju
- Janek słownictwo! - krzyknęłam za nim i wróciłam do mycia naczyń. W chwili gdy skończyłam usłyszałam trzask drzwi. Stwierdziłam że chłopak wszedł do łazienki. I miałam rację. Weszłam do pokoju w którym spaliśmy i poprawiłam łóżko. Wnet Janek wyszedł do łazienki
- Jak wyglądam? - spytał
- Jak Jan Bytnar - uśmiałam się
- Poważnie pytam, muszę wiedzieć - w jednej chwili z roześmianego chłopaka zmienił się w poważniaka. Zaczęłam przylizywać jankowe włosy.
- Tak lepiej - spojrzałam na niego - Chodźmy już - zaczęłam ubierać buty. On jeszcze spakował mundur i wyszliśmy. Po wędrówce, znaleźliśmy się na polance. W oddali było widać rząd chłopaków ubranych w mundurki i czekających na nas - już zaczęli, przecież zbiórka miała być o dziesiątej, a jest kwadrans przed. Sądziłam, że będziemy pierwsi - Powiedziałam szeptem do Janka. On tylko wzruszył ramionami. Nagle usłyszeliśmy rozmowę:
- Alek, gdzie jest Pola?
- Nie wiem, to znaczy wiem. Ale będzie sama się tłumaczyć.
- Ugh... no dobra. A wie ktoś gdzie jest Bytnar?
Nikt się nie odezwał. Wzięłam kilka głebokich wdechów, przy okazji powiedziałam do towarzysza, by robił to samo. Następnie podbiegłam do chłopaków.
- Przepraszam za spóźnienie - weszłam w rząd. Za mną zjawił się Bytnar.
- No proszę, Panna Motyl się zjawiła i Pan Bytnar też zaszczycił nas swym przyjściem. - powiedział ironicznie Zośka - Czterdzieści siedem minut spóźnienia. Tym razem przymknę na to oko, mimo że prawie od godziny na Was czekamy.
- Zośka, mówiłeś że zbióka jest o dziesiątej - zgłosiłam moje zażalenie
- Mówiłem, że o dziewiątej - już otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, lecz mnie wyprzedził - nie dyskutuj - potem już się nie odezwałam. Dostałam mój mundur i dostałam rozkaz przebrania się w niego. Rozejrzałam się po okolicy i napotkałam jakiś wiekszy krzak pobiegłam za niego. Zaczęłam się przebierać. Co jakiś czas było słychać pojedyńcze zdania Zośki:
- Wzrok na dowódce! - śmiałam się pod nosem na to i myślałam 'nie ma co podglądać'. Szybko wskoczyłam w bluzkę i spódnice. Górną część wkasałam w kieckę, w rękę wzięłam moje dotychczasowe ubrania. Wyszłam, i w momencie wszystkie wzroki spadły właśnie na mnie. Trochę czułam się nie komfortowo, bo spódnica sięgała przed kolano, choć plusem są wysokie skarpetki, które sięgały pod staw. Byłam przyzwyczajona do chodzenia w spodniach. Podbiegłam do szeregu i zauważyłam, że Bytnar był w swoim mundurze. Swoje poprzednią odzież na wystającej gałęzi i ponownie się ustawiłam. Zośka był dobrym dowódcą. Zawsze poważny, skoncentrowany, odpowiedzialny.
- Baczność! Spocznij! Kolejno odlicz!* - z ust Zośki wydobywały się kolejno rozkazy - Baczność! Do raportu, patrz! - wtedy zwrócił się do Floriana - Melduję 23 WDH gotową do wszelkich rozkazów, stan 18**, obecnych 18. Spocznij! - Wszyscy rozluźnili się - Dzisiaj oficjalnie witamy w naszych szeregach, pierwszą dotychczas kobietę, Apolonię Motyl pseudonim Pola, witamy - wnet rozległy się oklaski i poczułam się trochę niezręcznie. Wszycy rozeszli się. A Zośka i Nowak zaczęli ustawiać cel, stracha na wróble, i wyciągnęli z toreb kilka rewolwerów.
- W dwuszeregu zbiórka! - rozległ się głos Nowaka - Dzisiejszy trening strzelania rozpocznie Pola - wystąpiłam przed rząd, podeszłam do ustalonej lini. Z racji że byłam raczej nowicjuszką w kontakcie z bronią, asystował mi Alek. To on pomógł mi przeładować broń. Wycelowałam, trzy razy nacisnęłam spust, trafiłam trzy razy. - Paweł, zobacz ile trafień! - rozkazał Florian
- Wszystkie trzy w samiuteńki środek - powiedział zdziwiony Pawłowski.
- Pola, teraz będziesz strzelać do stracha. Postaraj się trafić w: głowę, serce i w kroczę. - kiwnęłam głową, a Kazik postawił w miejcu tarczy, kilka wypchanych szmat na patyku. Widać, że długo im służy, jest cały podziurawiony. Jak tylko Paweł zniknął mi z pola widzenia, przeładowałam broń, tym razem już sama, wycelowałam i znów trzy razy pociągnęłam za spust. Strzał, trzask, strzał, trzask, strzał i trzask. Znów trzy trafione. Podchodzi do mnie naczelnik i mówi :
- Trzymałaś już kiedyś broń w rękach - odparłam, że tylko okazjonalnie. Tylko by ją przytrzymać. - No proszę, pierwsza dziewczyna w męskim harcerstwie, a strzela lepiej, niż połowa harcerzy tutaj. Gratulacje. - Alek też patrzył na mnie zdziwiony. Ja tylko wzruszyłam ramionami oddałam pistolet Nowakowi i wróciłam w dwuszereg. Wszyscy patrzyli na mnie z osłupieniem i podziwem. Uważałam że to tylko szczęście początkującego. I tyle. Po treningu stwierdziliśmy, że zrobimy sobie ognisko na polance, był piękny słoneczny dzień, nie dziwne przecież dziś był pierwszy dzień czerwca '40 roku. Poszliśmy do pobliskiego lasu, by nazbierać patyków, trochę suchej trawy, i może trochę szyszek. Każdy pytał się jak to zrobiłam, na wszystkie odpowiadałam 'ale co zrobiłam?', odpowiedź zawsze była taka sama 'no, jak się nauczyłaś tak dobrze strzelać?', a na to ja 'to tylko szczęście początkującego' i kończyłam rozmowę.
Podobno chłopaki na ognisko kogoś zaprosili. Znając ich to pewnie dziewczyny. O wilku mowa! W tym samym czasie zjawił się garstka dziewczyn.
* Nie wiem jak wyglądają zbiórki harcerskie, więc jest regułka z moich lekcji wychowania fizycznego
** Przepraszam nie wiem do końca ile ich było w drużynie, więc napisałam na oko
💛💛💛
Serwus, dobrze się dziś czujecie? Przepraszam za to że nie było wczoraj rozdziału, ale w ostatniej chwili się zorientowałam, iż dzisiaj kończy mi się czas na wykonanie zadania na ocenę. No cóż takie uroki pracy zdalnej. Mam wielką nadzieję że Wam się podobało. Oczywiście jak zwykle przepraszam za wszelkie błedy.
Trzymajcie się
Ofelia ;*
CZYTASZ
Tango Notturno || KnS - ZAWIESZONE-
Historical Fiction"W każdą noc złą i chmurną Smutne tango notturno Za oknami gra wiatr" "Słyszę tango notturno Tango sprzed tylu lat" Apolonia znana również jako Pola, kończy szkołę w tajnych kompletach w Warszawie, gdzie mieszka. Przed wojną toczyła całkiem normalne...