Moja mama wielokrotnie nazywała mnie hedonistką, a ja za każdym razem musiałam upewnić się, co to słowo właściwie oznacza, ponieważ nigdy nie miałam pamięci do definicji. "Hedonizm – pogląd, uznający rozkosz i przyjemność za główny cel ludzkiego postępowania" – przeczytałam w myślach, trzymając rozgrzanego laptopa na kolanach.
Ostatniego dnia wakacji nie mogłam spędzić lepiej. Moja głowa wydawała się zdolna do pęknięcia z bólu, cały czas chciało mi się pić i wymiotować, ale czego mogłam się spodziewać. Po szalonej nocy w klubie (a potem łóżku Nialla) postanowiłam powrócić do swojego drugiego wcielenia – najbardziej leniwego człowieka, jakiego nosiła Ziemia. Potrafię z nieujarzmionej imprezowiczki w sekundę zmienić się w apatyczną sknerę, poświęcającą się w pełni swojemu laptopowi i ukochanym serialom. Jakby to moja mama powiedziała "totalna ze mnie hedonistka", a dodatkowo czasami nawet sposępniała hedonistka. Nie jestem pewna, co do istnienia jakiegokolwiek sensu tego epitetu, ale nieważne.
Lepiej pozostawić temat nieznanych mi słów i wrócić do opisu dnia poprzedzającego uroczystość rozpoczęcia roku szkolnego.
Po opuszczeniu budynku, w którym mieszkał Niall, zadzwoniłam po taksówkę, ponieważ nie miałam zielonego pojęcia, gdzie właściwie jestem i jak mogę trafić do domu. Kasą Nialla zapłaciłam – uznałam, że te ukradzione pieniądze tak naprawdę mi się należały, ponieważ nieznajomy chłopak mnie gdzieś wywiózł i pozostawił bez możliwości wrócenia do domu, chyba, że taksówką, za którą niestety się płaci. Uśmiechnęłam się samochwalczo na tę myśl. Czasem udawało mi się być bystrą.
Co prawda ukardłam o wiele więcej, niż było potrzebne na transport, ale nieistotne.
To nie pierwszy raz, kiedy wróciłam do domu następnego ranka po wyjściu. Zbliżała się siódma, czyli czas, kiedy mama szykowała się do pracy, co zwiastowało kolejny monolog dotyczący informowania jej o potencjalnych godzinach mojego powrotu, żeby nie musiała się niepotrzebnie denerwować. Powinna przywyknąć do tego, że działałam spontanicznie i nie planowałam nigdy tego, o której wrócę do domu. Miałam zadzwonić do niej, kiedy byłam w drodze do mieszkania Nialla i powiedzieć "hej mamo, nie będzie mnie do rana, bo zamierzam uprawiać seks z obcym gościem"? No właśnie.
-Masz zamiar zrobić dzisiaj cokolwiek poza leżeniem w łóżku? - Nawet nie zauważyłam, kiedy ojciec zawitał w moim pokoju.
-Zarówno ja, jak i ty znamy odpowiedź – mruknęłam, zerkając na Roberta znad laptopa. - Dla kogo się tak wystroiłeś?
Tata i garnitur w dni wolne od pracy nie chodzą ze sobą w parze.
-Um – wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, świadczący o lekkim zażenowaniu moim pytaniem. Ha, punkt dla Arii. - Na spotkanie z klientem.
-Wziąłeś dzień urlopu – zauważyłam, ale Robert najwyraźniej nie przejął się moją spostrzeżeniem, bo machnął tylko ręką.
Tata ma kochankę. Albo kilka kochanek. Myślę tak od dwóch miesięcy, a jestem niemal pewna od jednego. Ojciec wie, że ja wiem, ale kontynuuje robienie ze mnie i mamy ślepych idiotek. Czasem mam ochotę wyzwać go od najgorszych dupków i wydać go przed Isabellą, ale powstrzymuje mnie jeden ważny aspekt – tylko dzięki niemu nasza rodzina się jakoś trzyma. A ściślej mówiąc, dzięki jego pensji, ponieważ mówię tu o finansowych sprawach. Mama zarabia naprawdę znikome pieniądze jako przedszkolanka i gdyby nie wysokie stanowisko taty, nie mogłybyśmy pozwalać sobie na tak wiele.
Są dwa typy ludzi – ci, którzy uznają moje postępowanie za egoistyczne i płytkie oraz ci, którzy mnie zrozumieją albo chociaż spróbują zrozumieć. Tych pierwszych jest zapewne więcej, ale mam to szczerze gdzieś. Wierzcie lub nie, robię to dla rodzicielki.
YOU ARE READING
Powerless / Niall Horan
FanfictionWidziałam, jak niektórzy dopiero opuszczają samochody albo wchodzą do budynku. Rozpoznałam parę twarzy, kilku nie zidentyfikowałam, ale dopiero ta jedna konkretna osoba, ubrana w jasną koszulę i czarne rurki, szczególnie przykuła moją uwagę. Okulary...