⁴ - ᴀɴᴅ ꜰᴏʀɢɪᴠᴇ ᴍᴇ ɪꜰ ɪ ᴛᴇɴᴅ ᴛᴏ ʀᴏᴍᴀɴᴛɪᴄɪᴢᴇ ᴛʜᴇ ᴩᴀꜱᴛ

465 77 24
                                    

↷ 내 속에 나 아닌
또 다른 누군가

↷ 내 속에 나 아닌또 다른 누군가

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───


Gdy się obudził zaczął dostrzegać pewne rzeczy inaczej.

Czuł się, jakby przespał całe wieki, lata, miesiące i dni.

Czas zdawał się zatrzymać i nie gnać już do przodu, jak robił to wcześniej.

Wydawać by się mogło, że wszystko zmieniło się równocześnie z nim.

To, co widział przed zaśnięciem, było inne.

Chociaż jego pokój wyglądał tak samo.

— Wyspałeś się? — Mimo, że Seonghwa rozmawiał szeptem, Yeosang słyszał go tak wyraźnie, jakby mówił tuż przy jego uchu.

— Ile czasu? 

— Cały dzień i całą noc — Odpowiedział spokojnie, przechylając lekko głowę na bok.

Nie spuszczał z niego wzroku, uważnie śledząc jego każdy krok.

Jego twarz już nie wydawała mu się blada i zrobiona z marmuru.

Zdawała się lekko świecić w przyciemnionym pomieszczeniu, a pierścionki na smukłych palcach stanowiły kontrast całej tej mrocznej otoczki, która go otaczała.

— Czy ja?.. Czy ja?... — Zawahał się, zadając to pytanie, nie będąc do końca pewnym, czy gotowym jest uzyskać odpowiedź.

— Tak, nie żyjesz — Pokiwał powoli głową, podchodząc do okna i otwierając je na oścież.

Każdy dźwięk dochodzący z zewnątrz nakładał się na siebie tworząc niezrozumiały bełkot, drażniący jego uszy. 

Słysząc to, że teoretycznie już nie żyje, poczuł się dziwnie... pusto?

Jakby ktoś zabrał mu kawałek duszy i przypomniał sobie o jej istnieniu dopiero wtedy, gdy zostanie wspomniana na głos.

— Co teraz ze mną będzie? — Zapytał niepewnie, wstając z łóżka i podchodząc do niego.

Zauważył, jak jego ruchy stały się bardziej zwinne i płynne.

Jak szybko potrafił coś zrobić.

Dotknął swoją dłonią miejsca, gdzie powinno znajdować się serce.

Nie wyczuł swojego pulsu.

Nie wyczuł nic.

— Musisz zabić swojego pierwszego człowieka i złożyć go w ofierze

Cofnął się o krok z przerażeniem wyciągając swoją dłoń przed siebie, jakby w obronie.

Jeśli ten zmusi go do odebrania komuś  życia, ucieknie, jak najdalej.

Nigdy nie chciał być kimś, kto czyni krzywdę drugiej osobie.

Choć jego ojciec wiedział o tym sporo rzeczy.

— Nigdy nie zrobię tak okropnej rzeczy — Wykrzyczał z całej siły, czym wprawił Seonghwę w napad niekontrolowanego śmiechu.

— Musiałbym cię stąd wyrzucić, jeśli byś kogoś zabił — Odpowiedział spokojnym tonem, ziewając głośno — Nie propagujemy przemocy wobec ludzi, jeśli nie jesteśmy do tego zmuszeni

— Nie propagujemy?

— Nie mieszkam w tym domu sam — Rzucił krótko, spoglądając na niego przez kilka sekund, nim zdecydował się opuścić pokój, zostawiając go na chwile samego

— Nie mieszkam w tym domu sam — Rzucił krótko, spoglądając na niego przez kilka sekund, nim zdecydował się opuścić pokój, zostawiając go na chwile samego

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Podążał za nim aż na balkon, zachowując ówcześnie pewien dystans.

Wciąż lekko skołowany swoją sytuacją pragnął odpowiedzi.

Czuł się jak pacynka, którą ktoś pociągał za sznurki i mówił co ma robić.

Stał jakiś czas przy drzwiach wejściowych na balkon, a zimny wiatr muskał jego poliki.

Mimo tego, że wiatr dość mocno wiał, on nie odczuwał zimna, ani chłodu.

Zauważył też, że nie musi oddychać, mimo tego, iż robił to odruchowo.

Pamiątka z jego życia.

Gdy Seonghwa skinął na niego palcem,  ten usiadł niepewnie obok niego.

Zauważył dwa kieliszki, wypełniony ciemnym płynem.

Ten należący do Parka był do połowy upity.

Przyglądali się sobie w ciszy przez kilka minut, aż Kang postanowił się odezwać.

— Więc tak będzie wyglądało moje życie? Samotne, bez rodziny u boku

— Twoja rodzina i tak cię nie kochała, mój drogi — Zaśmiał się, podając mu jego kieliszek — Byłeś dla nich ciężarem oraz rozczarowaniem

"Skąd on o tym wie?"

Pomyślał w duchu, wiedząc, że była to prawda.

Jego rodzina nie zgłosiła pewnie 
nawet zaginięcia, ciesząc się z pozbycia niewygodnego problemu.

Skinieniem głowy zachęcił go do wypicia, uśmiechając się lekko.

— Czy to jest krew?

— Zgadza się — Przytaknął.

— Ludzka?

— Nie, głuptasie — Poprawił się na fotelu, zakładając nogę na nogę, wpatrując się w świecący naprzeciw księżyc — To zwierzęca krew, a  konkretnie owcza. Jestem ekologicznym potworem i chociaż gardzę ludzkim gatunkiem; to jednak cenię ich życie












 Jestem ekologicznym potworem i chociaż gardzę ludzkim gatunkiem; to jednak cenię ich życie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


the tragedy of tantalus | p.sh + k.ysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz