[1]

48 1 0
                                    

Szedł boczną uliczką miasta. Nieliczne neony i szyldy migały, oświetlając swoim światłem popękany beton pełen śmieci. Nie była to bezpieczna okolica. Zdążył się już o tym przekonać. Otarł wierzchem dłoni krwawiącą wargę. Wciąż pulsowała tępym bólem, podobnie jak poobijane i posiniaczone żebra oraz stłuczone kolano. Tak właściwie bolało go niemal wszystko. W kontekście całej sytuacji nie miało to jednak zbyt wielkiego znaczenia.


Patrzył pod nogi zatopiony w myślach. Nie zauważył zakapturzonej postaci idącej prosto na niego. I vice versa, ponieważ człowiek w kapturze poruszał się szybko, chaotycznie i chwiał się niemal tracąc grunt pod nogami, niczym pijany. Z dziwnym zawzięciem tarł swoje ręce i mamrotał pod nosem urywane zdania.


Wpadli na siebie. Siła zderzenia odrzuciła obu. Ten w kapturze wylądował na ziemi skonfundowany.


Dopiero teraz zauważyli swoją obecność. Ich zaskoczone spojrzenia się spotkały. Po chwili oczy przeniosły się dalej. Obaj zamarli, niemal w tym samym momencie dostrzegając plamy krwi na swoich koszulkach, wcześniej skrzętnie skrywane połami kurtek. Nie były to małe plamki, przeciwnie. Ubrania wręcz przesiąknięte były posoką.


Chłopak w kapturze jakby wybudził się z hipnozy. Szybko podniósł się i zaczął zapinać kurtkę, szepcząc coś na kształt przeprosin. Był jednak zbyt roztrzęsiony, przez co nie udało mu się trafić w zamek. Z każdą chwilą było jeszcze gorzej, szarpał go coraz bardziej histerycznie. Drugi tymczasem wciąż przyglądał się obcemu bez ruchu. W końcu zbliżył się i złapał chłopaka w kapturze za nadgarstki, przerywając szamotaninę. Ich spojrzenia znów się spotkały. Milczeli.Powoli opuścił ręce zakapturzonego wzdłuż boków i zapiął jego kurtkę sam. Przełknął ślinę.


— Czy Ty... Też...


Chłopak w kapturze skinął bezwiednie głową. Jego oczy zaczęły się szklić, w końcu wybuchnął płaczem i schował twarz w piersi drugiego.


— Nie... Ja nie... Ja nie chciałem...On ją, więc ja... — wyrzucał z siebie łkając. Mimowolny towarzysz objął go i klepał po plecach, zatracając się na chwilę w swoich myślach. 

Czy rzeczywiście obaj przed chwilą przekroczyli tą samą granicę?

The NobodiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz