[2]

39 1 2
                                    

Przypomniał sobie wydarzenia sprzed kilku minut. Ktoś napadł go, popychając na ścianę i łapiąc za szyję. Uderzając. Raz, drugi, trzeci. Kopiąc, uderzając znowu. Stracił rachubę, ciosy spadały nieprzerwanie i losowo. Poczuł, jak ktoś wyjmuje z Jego kieszeni telefon i portfel, a potem oddala się kopiąc ostatni raz w ramach pożegnania.

Nie. Nie mógł na to pozwolić. Nikt nie może nim pomiatać. Już nie. Zbierając w sobie resztki sił wstał z brudnej ziemi i wyjął z buta niewielki nóż, który od pewnego czasu tam nosił. Ruszył w stronę napastnika przekonanego, że nic mu nie grozi. Ten był już niemal przy wylocie uliczki, kiedy w końcu go dopadł. Szarpnął byłego napastnika za ramię, odwracając go w swoją stronę. Spojrzał w oczy i wbił w brzuch nóż aż po samą rękojeść. Przekręcił i pociągnął tnąc ciało w poziomej linii. Ciepła krew zalewała jego dłoń lecz nie przestawał. Popchnął go z całej siły i złodziej wypadł z uliczki.

Prosto pod przejeżdżający szybko samochód.

Gdy głuchy dźwięk uderzenia dotarł do jego uszu, zaczął szukać swoich rzeczy. Szczęśliwie dla niego były dość blisko na ziemi. Złapał je w mgnieniu oka i pobiegł w głąb uliczki. Byle dalej. Po jakimś czasie przestał biec dochodząc do wniosku, że zwróciłby tylko tym na siebie uwagę. Noża pozbył się kilkadziesiąt ulic później, kiedy dostrzegł odpowiednią kratkę kanalizacyjną. Trochę żałował wrzucając go do kanałów. Nie było jednak innego wyjścia, gdyby spotkał policję nie zdążyłby nawet policzyć do pięciu a już zostałby skuty. Mimo wszystko nie chciał być złapany.Musi zdobyć jakieś nowe ubranie. Pozbyć się plam krwi. Musi to ukryć. Nie miał jednak dokąd pójść...

I wtedy zderzył się z człowiekiem w kapturze. Rozejrzał się z zaskoczeniem stwierdzając, że już tu kiedyś był. Przypomniał sobie, że być może ma jednak jakieś schronienie. Niepewne, ale jednak... Poczuł, że jego koszulka jest już całkiem przemoczona łzami. I pewnie nie tylko nimi ale wolał się w tym momencie w to nie zagłębiać. Przytulił płaczącego mocniej. Jaka historia czaiła się za tym roztrzęsionym chłopakiem? Nie zdążył dobrze pomyśleć, a tym bardziej zapytać - gdzieś blisko usłyszał radiowóz. Odepchnął chłopaka, który spojrzał na niego spod kaptura jak zbity pies. 

— Biegnij. — rozkazał mu.

Ten jednak tylko bardziej wytrzeszczył oczy. Nie tracąc czasu złapał zakapturzonego go za rękę i pociągnął w prawo, licząc że to dobry kierunek i na miejscu zastanie to, czego się spodziewał. Płaczący był oderwany od rzeczywistości ale przynajmniej nie protestował. Biegł posłusznie nie zadając pytań.

Dotarli w końcu do dzielnicy, która wydawała się zupełnie pusta. Jeśli poprzednie uliczki były opuszczone, tak ta sprawiała wrażenie wymarłej. Rozbite szyby, zasłonięte kartonami drzwi i okna. Doszedł do budynku, którego drzwi trzymały się tylko na jednym zawiasie. Pchnął je lekko starając się, by nie spadły. Odwrócił się nakazując towarzyszowi gestem milczenie. Gdy ten skinął głową, skierował się do przodu. Przeszli przez zagracone pomieszczenie. Na jego drugim końcu znajdowały się słabo widoczne drzwi. Były w zaskakująco dobrym stanie. Spróbował je otworzyć ale okazały się zamknięte. Usłyszał za nimi cichy szelest, zapukał więc licząc na jakąś reakcję. Nic się nie stało. Westchnął i przybliżył się do nich, kierując słowa do szpary między skrzydłem drzwi a framugą. 

— Hyung... To ja. Potrzebuję twojej pomocy.

The NobodiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz