9.

411 24 5
                                    

Natalia.

Weszłam pośpiesznie do mojego biura, w którym niestety byl Kuba.
- Co powiesz na jakiś dobry obiad?
- Wiesz, bo... Idę na obiad z Łucją.
- Żartujesz?
- Nie. Musimy coś jeszcze załatwić. - Pocałowałam go w policzek. - widzimy się później.




- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak. - Powiedziałam, odsuwając od siebie talerz. - Przypominam ci, że nie jesteśmy tu służbowo i mogę z tobą dyskutować.
- To nie zmienia faktu, że nie.
- Oj nie bądź taka sztywna. Nie daj się prosić.
- To głupota.
- Wcale nie.
- Odbiło cię.
- Może, ale jestem blondynką, ze mną tak już jest. - Uśmiechnęłam się szeroko. - Więc nie masz wyjścia, jak się ze mną zgodzić.
- Nie mogę.
- Ale ja cię nie proszę o awans. - Złapałam ja za dłoń. - Tylko o to, byś się zgodziła na takie małe zamieszanie.
- Chętnie, ale...
- Bo porozmawiam z Karolem.
- To już jest cios poniżej pasa.
- Myślę, że on jednak stanie po mojej stronie.
- Zaczynasz mnie szantażować.
- To się musisz zgodzić. Łucja, to twoja szansa.
- Już jedną miałam. W Interpolu. Wystarczy.
- Czemu się tak przed tym bronisz?
- Bo to nie ma sensu.
- Też tak mówiłaś, jak  tobie proponowano za pierwszym razem krzesło naczelnika?
- Nieeee... Ale...
- właśnie. - przerwałam jej od razu. - Więc sama widzisz.
- Przemyślę to, dobrze?
- Masz czas do piątku.
- Ty chyba sobie żartujesz. To jest zbyt poważna sprawa, by...
- A ty musisz zawsze być poważna?
- ale...
- Idę po jabłecznik. - Stanęłam za jej krzesłem i pocałowałam ją w policzek. - Tylko mi nie uciekaj.
Uśmiechnęłam się i poszłam zakupić ciasto. Miałam nadzieję, że Łucja się mnie posłucha i zrobi to, co powinna. A ja chciałam dla niej jak najlepiej.





Przekroczyłam próg mieszkania Łucji, a gdy zamknęła drzwi, oparłam kobietę o nie i wpilam się namiętnym pocałunkiem w jej usta. Owszem to było tak głupie i nieracjonalne, co teraz robiłyśmy, ale kto nam przeszkodzi, skoro obie byłyśmy dorosłe i same tego chciałyśmy. Ściągnęłam kurtkę z jej ciała, jak ona zrobiła to z moją. Nie chcąc marnować czasu, którego i tak miałyśmy za mało, ściągnęłam jej bluzkę, z pocałunkami przechodząc na jej szyję. Zadzwoniła moja komórka. Zignorowałam ją. Miałam teraz ważniejsze rzeczy na głowie.


- tylko mi nie mów, że będziesz jeszcze wracała do pracy.
- Nie chcę. - powiedziała, przytulając mnie do siebie. Przytuliłam się do niej, głowę opierając na jej ranieniu i pozwoliłam sobie przytulić twarz do jej szyi, ręką obejmując ją w pasie. - Ale muszę. Krystian prowadzi ciężka sprawę, pewnie będę im potrzebna.
- To jest wyzysk szefowej. I domyślam się, że to podchodzi pod mobbing.
- Bardzo zabawne. - zaśmiała się cicho, zaczynajac palcami przesuwać po mojej ręce. - a czemu pytasz?
- bo się zastanawiam czy nie możemy tak zostać jeszcze z godzinkę. Lub dwie. - Musnęłam wargami jej szyję. - ewentualnie sto.
- A jak jesteśmy przy tym temacie, to co to właściwie się dzieje dzisiaj?
- między nami? Skoro ty nie wiesz, to ja tym bardziej nie wiem. - Szepnęłam cicho. - Tylko nie mów, że żałujesz.
Spojrzała na mnie i jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
- to bym musiała skłamać. - położyła się do mnie przodem. - a tak bardzo mi się nie chcę coś.
- A co ci się chce, hmm...?
- a nie wiem. Możesz mnie zawsze zaskoczyć.
Parksłam śmiechem, dłoń po chwili kładąc na jej policzku i ją namiętnie pocałowałam.
Więc obie nie potrafiłyśmy tego wyjaśnić, ale póki co, to na to nie narzekałyśmy, więc po co zamartwianiem się miałyśmy psuć sobie tą przyjemność?


- Przemyśl to jeszcze, proszę. - Powiedziałam, gdy Łucja zaparkowała pod moim blokiem. - Słuchaj, już do nas wróciłaś. I tak prędko cię nikomu nie oddamy. zwłaszcza ja.
- a co ma jedno z drugim wspólnego?
- nic. Ale ci tylko przedstawiam same plusy tego wszystkiego.
- Ja chyba jestem za bardzo zmęczona, bo cię nie rozumiem.
- Tak, tak. Ciekawe dlaczego jesteś taka zmęczona. - Zaśmiałam się cicho. - Przemyślisz to jeszcze?
- A dasz mi więcej czasu, niż do piątku?
- czemu?
- Bo do piątku kupa czasu. Do niego wszystko może się zmienić.
- Wątpię.
- Wczoraj jeszcze była normalna przyjaźń. Dzisiaj ze sobą spałyśmy. Dać ci kolejny przykład?
- nie. Już rozumiem. - położyłam dłoń na jej udzie. - ale nie wydaje mi się, że coś się zmieni.
- Dobra. Przemyśle to do piątku.
- Obiecujesz?
- Nie mam wyjścia.
- Nie masz. - Pocałowałam ja delikatnie. - Jutro w pracy?
- Yhm.
- Musisz tam jechać? Nie możesz do mnie wejść?
- Chciałabym. Ale naprawdę nie mogę, póki co. Muszę wracać na komendę.
- Ta twoja odpowiedzialna praca. Ja bym tak nie mogła. - Zażartował i jeszcze raz ja pocałowałam, ale tym razem mój pocałunek został przedłużony. - Będę tęsknić.
- Już mi tak nie słodź.
- I tak wiem, że ty za mną też będziesz.
Wymieniłyśmy między sobą szerokie uśmiechy i wysiadłam z auta. Pomachałam Łucji i tak stałam, patrząc jak odjeżdża i chyba na nią już tęskniłam.
Weszłam do klatki, później schodami na moje piętro i gdy włożyłam klucz do zamka od moich drzwi, okazało się, że było otwarte. Weszłam powoli do środka i stanęłam twarzą twarz z Kubą.
- Heeej? - zamknęłam powoli drzwi i w tym samym momencie mi się przypomniało, że przecież dałam mu klucze.
- Jesteś. - pomógł mi ściągnąć kurtkę i pocałował mój policzek. - chce ci kogoś przedstawić.
- Kogo?
- Moich rodziców. - Uśmiechnął się, chwytając mnie za dłoń. - przyjechali dzisiaj i nie mogą się doczekać, jak ciebie poznają.
- Czemu nic mi nie powiedziałeś?
- Dzwoniłem do ciebie, ale nadrabiałaś swoje plotki z Łucją, to pomyślałem, że poczekamy tutaj na ciebie.
- Aha... To ja zaraz do was przyjdę, tylko umyję ręce.
- W porządku.
Uśmiechnął się do mnie i poszedł do salonu, a ja uciekłam do łazienki. Jak jeszcze minutę temu było mi smutno, że Łucja musiała mnie opuścić i pojechać na komendę, tak teraz się z tego cieszyłam. Ale nie miałam ochoty na rodzinne pogawędki z rodzicami Kuby...


-----------

Jak myślicie - Natalia na co namawiała Łucję?

Wszystko jest możliwe - GLINIARZEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz