14.

303 26 5
                                    

Łucja. 

Pierwsza noc w mieszkaniu Natalii. Nie przyznałam się jej do tego, ale cieszyłam się, że rozstała się z Kubą. W końcu przyznałam się sama ze sobą, że byłam zazdrosna, ale ona nie musiała o tym wiedzieć. No i nie musiałyśmy się ukrywać, ani się spieszyć z naszym wspólnym czasem, bo ona musiała wracać do domu. Tak było idealnie.
- Coś ci jest? - Spytałam, gdy tak leżała w milczeniu i na mnie patrzyła. - Niepokojące jest to, jak tak milczysz.
- No bardzo zabawne. - Przytuliła się do mnie i pocałowała mnie w szyję. - Chyba jestem głodna.
- Co to jest za ukryta aluzja?
- Zrobisz mi amu?
- O drugiej w nocy? Zapomnij.
- To sama coś zrobię. - Usiadła na brzegu łóżka i chciała sięgnąć po swoją bluzkę, ale złapałam ją za biodra i przyciągnęłam do siebie. - To chyba coś zamówimy.
Zaśmiała się i zaczęła mnie całować. Naszą czułość przerwał dzwonek do drzwi. Obie równocześnie spojrzałyśmy w stronę drzwi od sypialni.
- Heh. Nie chcesz mi powiedzieć, że masz jakiś telepatyczny kontakt ze swoim dostawca?
- Nie. - Usiadła mi na udach. - Ale nie otwieram.
- A jak to coś ważnego? - Spytałam cicho, gdy dzwonek znowu się rozdzwonił. - Bo ktoś się nieźle dobija.
- Natalia! - Zawołał Kuba, pukając w drzwi wejściowe. - Wiem, że jesteś. Otwórz, proszę.
- Aha. - Powiedziała, a później zaczęła całować mnie po szyi. - To nic ważnego.
- Ale...
- Nie.
Przerwała mi namiętnym pocałunkiem.
- A nie byłaś głodna?
- Ale ty gadasz. - Pocałowała mnie ponownie. - Czasami za dużo.

- Hej. - Gdy przyszłyśmy do pracy, Natalia weszła pierwsza do Anety, która była już w towarzystwie Kuby, a ja stałam na korytarzu, odczekując chwilę, zanim ja się tam zjawię. - Wybaczcie spóźnienie.
- W porządku. Wilczycy i tak jeszcze nie ma.
- Fajnie. Masz już coś?
- Sprawdziłam te groźby, które dostawał Małecki. Żadnych śladów, nic co by nam pomogło.
- Fajnie.  Więc pani naczelnik się ucieszy.
- Z czego? - Weszłam do środka. Natalia stała pod oknem i się do mnie uśmiechnęła. - I pozytywnie czy raczej negatywnie?
- Negatywnie. - Odpowiedziała szybko Aneta. - Po prostu...
- Dupa i kamieni kupa. - Westchnęłam. - Sprawdziliście jego brata?
- Ma alibi, gdy...
- Tha. Matki, która jest w niego zapatrzona jak w obrazek. Mieli dość poważny konflikt, przyjrzyjcie się temu.
- Łucja, ja nie uważam...
- Nie interesuje mnie to, co uważasz, a co nie. Bo to nie jest prośba.
- Zajmiemy się tym. - Powiedziała Natalia, bo już widziała, że Kuba chce mi odpyskować. - Od razu.
Posłałam jej delikatny uśmiech, a Kubie porozumiewawcze spojrzenie i zostawiłam ich samych. Kuba coraz bardziej działał mi na nerwach, gorzej niż Rafalski czy Olgierd.

Szykowałam się na zebranie, które miałam za godzinę na głównej. Chociaż jakoś nie za bardzo mi się uśmiechało na to iść, bo wiedziałam, że cały dzień mi to zajmie, a dzisiaj wyjątkowo mi się nie chciało w to bawić. Drzwi się otworzyły i weszła Natalia. Blondynka uśmiechnęła się szeroko, gdy zamykała drzwi i zbliżyła się do mojego biurka.
- Długo ci to zajmie?
- Mam nadzieję, że nie. - Westchnęłam i na nią spojrzała. - Zadzwonie, jak będę po. Wszystko dobrze?
- Tak. Kuba mnie męczy.
- Bo?
- Narzeka, że mu nie otworzyłam drzwi w środku nocy, jak się do nas dobijał i zrobił mi wyrzuty.
- A o co?
- A o to. - Zgarnęła włosy z ramienia i pokazała mi palcem malinkę, którą miała na szyi. - Co masz na swoje usprawiedliwienie?
- Ja? Nic. - Uśmiechnęłam się pod nosem. - Ja o niczym takim nie wiem.
- Akurat. - Prychnęła rozbawiona i do mnie podeszła. - Jedziemy do brata Małeckiego. Zadzwoń, jak będziesz mogła.
- Uważaj na siebie.
- Jak zawsze. - Pocałowała mnie szybko. - Widzimy się później!
Zostawiła mnie samą z szerokim uśmiechem na ustach. Oby te zebranie nie trwało za długo.

Ale trwało. Wyszłam z komendy głównej po dziewiętnastej. Wrzuciłam do auta swoje rzeczy i oparłam się o nie, wybierając numer do Natalii.
- Hej. - Odebrała po trzecim sygnale. - Już po?
- W końcu. Wszystko dobrze? Brzmisz dziwnie.
- Tak, jest dobrze. A jesteś już wolna?
- Jestem.
- To możesz mnie odebrać?
- Zawsze. A skąd?
- A nie będziesz się denerwować?
- Jak chcesz mi powiedzieć, że mam cię odebrać od...
- Ze szpitala.
- Co?
- Tylko się nie denerwuj, proszę.
- Co się stało?
- Żyje. Ale mnie stąd zabierz, proszę.
- Jadę.
I jak miałam się nie denerwować? Wsiadłam do auta i odjechałam stamtąd z piskiem opon.

Siedziała pod szpitalem. Miała rękę w bandażu od nadgarstka aż po łokieć, zakrwawioną bluzkę i była niestety w jego towarzystwie.
- Co się stało?!
- Tylko się nie denerwuj. - Powiedziała szybko, jak do nich podeszłam. - To wypadek.
- Roguz?
- Małecki nas zaatakował. Rzucil się na Natalię i...
- To kilka szwów, nic więcej. - Powiedziała, wzrok przenosząc na mnie. - Naprawdę. Ale zabierz mnie do domu, śmierdzę szpitalem.
- Ma zwolnienie. - Kuba podał mi jej L4. - chciałem ją...
- Ale ja od ciebie nic nie chce. Kiedy to do ciebie dotrze? Łucja zabierz mnie stąd, proszę.
- Chodź. - Westchnęłam, jej zwolnienie chowając do kieszeni. - Dasz radę sama?
- Otumiona trochę po lekach przeciwbólowych. - Złapała mnie za przedramię, jak prowadziłam ją do auta. - Ale nic mi nie jest.
- Widzę.
- Jesteś zła?
- No. Nie na ciebie. Co z Małeckim?
- W areszcie.
- Kurde. Chciałam mu tyłek skopać.
- Supergirl z ciebie. - Uśmiechnęłam się na jej ironiczna wypowiedź. Pomogłam jej wsiąść do auta i zapięłam pasem. - Na zebraniu w porządku?
- Yhm. A ty faktycznie śmierdzisz szpitalem.
- Grabisz sobie.
- Tak. - Wsiadłam za kierownicę. - Akurat się ciebie boję. Szczególnie teraz, kaleko.
- Dobra, dobra. Zabierz mnie do domu i na pizzę.
- I co jeszcze? - Zaśmiałam się, ruszając spod szpitala i jadąc, "przez przypadek" ochlapałam Kubę kałużą.
- Nie obraziłam bym się, gdybyś jeszcze mi dała buziaka.
- Bynajmniej.

Siedziałam z nią na kanapie w jej salonie. Pomogłam jej się wykąpać i przebrać i zamówiłam jej tą upragnioną pizzę, bo nie miałam serca jej odmówić.
Później najedzone oglądaliśmy jakiś nudny serial. Natalia leżała z głową na moich udach, więc bawiłam się jej włosami, myśląc nad tym wszystkim. 
- Powiedz to. - powiedziała w końcu.
- Co?
- Że cię zawiodłam. - Powiedziała, siadając i wzrokiem powędrowała na swoją rękę. - Z tym.
- Napewno dostałaś leki przeciwbólowe, a nie coś więcej?
- Mówię serio.
- Natalia, w niczym mnie nie zawiodłaś. - Westchnęłam, łapiąc ją za zdrową rękę. - ale...
- Ale?
- Ale wiem, że obiecałyśmy sobie zwykły romans bez zobowiązań, ale zależy mi na tobie. I nie chce, by coś ci się stało. A jak mi powiedziałaś, że jesteś w szpitalu, to twoje zapewnienie, że żyjesz, jakoś mnie nie uspokoiło.
Powiedziałam cicho, patrząc prosto w jej oczy. Bałam się, że powiedziałam za dużo, ale nie mogłam przed nią tego ukrywać. W końcu się uśmiechnęła i jakby się do mnie przysunęła.
- Czyli jednak ci na mnie zależy? Wiedziałam, że lecisz na mnie bardziej, niż zwykły seks.
- A ty... To... Nie bądź taka mądra.
- Wiedziałam. - Usiadła mi na udach, a zdrową ręką mnie objęła za szyję. - Ale w sumie go dobrze. Bo mi na tobie też zależy.
Chciałam jej powiedzieć, że też wiedziałam, ale nie mogłam, bo mnie zaczęła całować. Objęłam ją w pasie, jej pocałunek czule pogłębiając. Bo w sumie to mi wystarczyło.

Wszystko jest możliwe - GLINIARZEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz