|02| 恋愛中

10 1 0
                                    

"Nie mogło być tak źle." Mina zapewniała mnie przez telefon. Jest po dziesiątej w nocy, a ja jestem w mojej przytulnej pidżamie, rozczesując włosy.

"Mówię ci to był totalny bałagan. Najgorsza rozmowa o pracę."

"Przesadzasz."

"Powiedziałam mu, żeby wsadził tą listę..do swojej dupy. Nie może być gorzej niż jest. Po prostu, wkurzył mnie, a ja się poddałam."

"On ma imię?"

 Wychwyciłam pytanie, czy on ma imię?

"Nie, że nie wiem, po prostu nie ogarnęłam. To nie ważne. W najbliższym czasie nie będę tam pracowała. Chciałabym wrócić tam jeszcze raz i walnąć go w tą jego piękną twarzyczkę." Uderzyłam pięścią w swoją dłoń.

"Powodzenia w unikaniu tego miejsca, gdy jest ono blisko, a ty przechodzisz cały czas przez park. Wróć tam jutro i po prostu przeproś."

 Zaprzestałam to, co robiłam i zażenowałam się.

"To serio zła porada. Chcesz, by mnie upokorzono? I dlaczego miałabym przeprosić po tym, co ten palant do mnie powiedział?"

"Więc nie musisz przepraszać, ale przynajmniej dowiedz się, czy dostałaś tą pracę czy nie. Mam tylko nadzieje, że zrobisz to, co uważasz za słuszne. Muszę iść spać. Dobranoc!" Połączenie się zakończyło, a ja się zamyśliłam.

 Kilka szczekań przerwało ciszę, spojrzałam na Margo, Labrador Retriever, który był ze mną przez dobre i przez złe. Uklęknęłam i pogłaskałam jego głowę oraz westchnęłam "... Co powinnam zrobić Margo?"

*:・゚✧*:・゚✧ 🌸

O 10 rano, dwa poranki po drętwym wywiadzie, przeszłam przez drogę parku nim stanęłam naprzeciw różowej kawiarni.

 Nie mam nic do stracenia. To nie tak, że mnie zna... I to odważna rzecz do zrobienia. Ale nie będę przepraszać, gdy mam rację.

 Gdy byłam wystarczająco blisko drzwi, moje oczy ujrzały boleśnie kolorowy znak Zamknięte.

 Czy to nie perfekcyjne? Te pieprzone miejsce nie jest nawet otwarte w Sobotę, bystrze. Dlaczego w ogóle tu przyszłam? To było głupie.

Zirytowałam się i wzięłam oddech nim się odwróciłam. Gdy to zrobiłam to prawie uderzyłam w wysokie, szczupłe ciało, które stało przede mną.

Stanęłam, zaniemówiłam i powoli spojrzałam w górę i oczywiście.. to ten palant.

 Moja twarz natychmiast się zarumieniła, mimo że w środku krzyczałam do siebie, by zostać spokojną. Spojrzał na mnie z maską zakrywającą jego usta i nos.

"Erm.. Ja.."

 Nie powiedział słowa, tylko wyciągnął klucze z tylnej kieszeni i przeszedł obok mnie, by otworzyć drzwi.

 Oczywiście, że nie jest genlemanem i nie przepuści kobiety pierwszej, gdy otworzy. Westchnęłam w głowie, ale odwrócił się i zauważył moje spojrzenie, co sprawiło, że na moich policzkach pojawił się rumieniec.

Gdy zapalono światła, pokój rozświetlił się jak choinka. Rzucił kluczę na blat i oparł się na łokciu patrząc na mnie, gdy ja patrzyłam na jego stylizacje.

Miał na sobie długą bluzę Pumy, jeansy z dziurami i Balenciagi. Na pewno jest ubrany jak zwykły "menadżer", jeśli w ogóle mogę go tak nazwać. Na pewno to miejsce należy do jego ojca.

 Stałam tam bardziej zastygnięta niż wcześniej. Coś jest w jego wzroku, co jest przystojne, ale też cholernie straszne.

"Cóż jeśli to nie panienka z temperamentem. Przyszłaś przeprosić?"

Zaśmiałam się, by nie zwrócić uwagę na jego nonszalancki głos i aroganckie uroki. "Tak właśnie. Byłeś dupkiem, a ja nie zrobiłam nic złego." Skrzyżowałam ręce. Gula przeszła przez moje gardło. "Ale nie powiedziałeś czy dostałam tą pracę czy nie, więc przyszłam."

Obrócił głowę w moją stronę i uniósł brwi. "Serio?"

"T-tak." Nie byłam pewna przez jego ton. Wiedziałam, że to głupie. Pieprzyć cię Mina.

"Jesteś bardzo chamska wiesz. Zwyzywałaś mnie, nakrzyczałaś i rzuciłaś we mnie papierkiem, a następnie wybiegłaś. I ty serio myślisz, że mógłbym cię zatrudnić?"

To tak, jakby on celowo próbował sprawić, bym wyglądała jak idiotka. Moje oczy powędrowały do moich stóp, gdy zaakceptowałam mocną odpowiedź, nim się odwróciłam i wyszłam.

Nic mnie tu nie trzyma.

"Gratulacje. Witam w drużynie."

Jego słowa uderzyły w moją głowę, jak kamień, co sprawiło, że moje oczy się rozszerzyły. Gdy odwróciłam się na pięcie, to on już trzymał w dłoniach papiery dla mnie.

Moje oczy rozglądały się niezręcznie wokół tej taniej restauracyjki, nie rozumiejąc co się dzieje. Żartuje sobie ze mnie, prawda? Musi. Nawet nie wypełniłam aplikacji.

Zauważył zmieszanie na mojej twarzy i przewrócił oczami zanim przeliterował mi to z otwartą buzią.

"Dostałaś. Tę. Prace."

 Kilka oddechów przeszło przez moje usta, gdy nie mogłam oddychać.

"Weź to zanim zmienię zdanie."

 Wzięłam te papiery szybko, ale wciąż wahając się. "A-ale nie rozumiem. Nakrzyczałam na cie–"

"Chcesz tę prace czy nie?"

Po patrzeniu na kontrakt przytaknęłam.

"Wypełnij to. Zaczynasz od poniedziałkowego popołudnia."

 Nachylił się do mnie nad blatem i gdy spojrzałam w górę, to zauważyłam, że ma długie, lśniące rzęsy i pieprzyk na czubku nosa. Pachniał też drogą wodą kolońską, coś jak Gucci.

"Będę się cieszył z drażnienia ciebie. Widzimy się w pracy, Lilo." Po chwili patrzenia na mnie, uśmiechnął się do mnie seksownie. C-co on ma przez to na myśli...

 Odsunął się od blatu i poszedł w stronę drzwi. "A jeszcze jedno–" Odwrócił się.

"Taehyung. Kim Taehyung."

 I wyszedł.

*:・゚✧*:・゚✧ 🌸

 Gdy wyszłam z kawiarni, wiatr bawił się moimi włosami. Wychodząc stamtąd poczułam się lepiej, jakby kamień spada mi z serca... To wszystko było takie nierealne. Nie mogę poukładać sobie w głowie tego, co się wydarzyło, bo od razu boli mnie głowa.

Kim Taehyung, huh?

Już nienawidzę tego dupka.

𝐌𝐎𝐍𝐒𝐓𝐄𝐑 | KTH ❄️ tłumaczenieWhere stories live. Discover now