Rozdział 3

9 1 0
                                    

Nastał kolejny zachód.

Tym razem obóz rozbiliśmy na szczycie niewysokiej góry. Wokół było raczej pusto, zaledwie kilka dziwnych drzew i trawa.

Tym razem ogień tylko pełnił rolę oświetlenia, gdyż jedynymi zwierzętami, jakie miały ochotę się tu zapuszczać były dość płochliwe lisy i cos na kształt bydła... nie wyglądało na zdrowe ...dlatego głód zaspokoiliśmy zebranymi po drodze jagodami.

Kolacja nie była sycąca, lecz jakże pyszna. Niestety nie mogłam się nią w pełni delektować. Jedna myśl nie dawała mi spokoju.

- Łowco...- mężczyzna oderwał wzrok od notatek- dzisiejsza noc... czy też... ja...- nie mogłam tego z siebie wydusić.

Łowca zbył mnie, jakby to pytanie było trywialne... w sumie nawet go nie zadałam. Brawo ja.

- Co jeśli dziś nie dasz rady, jeśli oni cię dopadną? Sama nie dam sobie rady! Nawet nie dajesz mi jak uciekać.- pociągnęłam za linę- Nie chcą dać się od tak pożreć.

Wojownik spojrzał zmarszczony w moją stronę i nie patrząc skreślił coś w swoim notatniku prawie przebijając go na wylot.

Przystopowałam, to chyba nie jest odpowiedni ton w rozmowie z chodzącą maszyna do zabijania.

- Przepraszam...- mówiłam ciszej po prostu... boję się.- objęłam się ramionami. Wczorajsza noc nie może mi wyjść z głowy, tak niewiele wtedy brakowało. Gdyby Łowca nie zareagował w ostatniej chwili byłoby po mnie... oparłam głowę o kolana.

Łowca zaczął mi się przyglądać. W końcu podrapał się po brodzie w zamyśleniu i podniósł do góry jeden palec.

- Huh? Jeden? Jeden co?

Zmarszczyłam się główkując... jeden, jeden, jeden...

Potwór? Nie, to głupie. Cios? Jeszcze bardziej niezrozumiałe.

- Dzień?- zapytałam niepewnie. Mężczyzna kiwnął głową i wrócił do notatek.

Uśmiechnęłam się szczęśliwa.

Dzień! Jeden dzień, jutro dotrzemy na miejsce, ale jakie miejsce? Ciekawe co tam będzie? Łowca wydaje się być człowiekiem dosyć prostym, nie zważającym na wygodę, jednak często pogrąża się w swoich notatkach i bardzo precyzyjnie sporządza mapę. Więc błędem by było mówić u niego o fuszerce. Do tego zna się na roślinności i zwierzynie, a co ważniejsze na bestiach.

- Yawwnn...- ziewnęłam przeciągle zakrywając usta.

Łowca widząc to poklepał miejsce obok siebie. Chyba ma rację, dzień był naprawdę męczący, ale co z zagrożeniem. Po braku emocji łowcy można się wszystkiego spodziewać. Śmierć, nagła śmierć, śmierć z dodatkową męką... kto wie?

Usiadłam obok niego.

- Wiesz co robisz prawda?

Nic... jedynie zatrzymał na moment dłoń, tylko po to by po chwili wrócić do pisania.

Westchnęłam i położyłam się na ziemi.

- Nie należysz to tych bardziej rozmownych...

Cisza, była zaburzana jedynie przez cichy szmer ołówka.

- Dobranoc łowco.

Minecraft DiaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz